Skazany na FSO

Historia zna różnych skazanych: na śmierć, na Shawshank, a nawet, niestety, na bluesa. My mamy tu Michała, który był skazany na samochody z demoludów. Dlaczego? Jaki mają z tym związek Polonezy z "bubli"? Co Michał robi, słysząc "Chować się, milicja!"? To wszystko sam Wam opowie.

Wiktor Paul
@PIOTR CIECHOMSKI

Michał posiadł umiejętność żonglowania nie tylko jabłkami, ale i samochodami.

Twoja miłość do samochodów nie wzięła się znikąd.
Moja fascynacja klasyczną motoryzacją rodem z państw demokracji ludowej zaczęła się w latach 80. Jako czterolatek dostałem od ojca zabawkę – Fiata 125p. Mój przyjaciel z piaskownicy miał Syrenę. Dziwne, ale wolałem "jeździć" starą Syreną niż nowiutkim 125p. Dlatego się zamienialiśmy. Mój dziadek miał wtedy Fiata 126p, którego kupił w 1974 roku za dolary z rekompensaty za pobyt w niemieckim obozie koncentracyjnym. Maluch ten był beżowy i mocno korodował. Ojciec zabrał go kiedyś do odnowienia. Wrócił przemalowany na niebieski metalik. Pierwszy raz w życiu zobaczyłem taki lakier i było to moje pierwsze tak silne przeżycie motoryzacyjne.
Rok później babcia podzieliła się dobrą wiadomością – po ponad 20 latach pracy jako kierowniczka stołówki w siedzibie prokuratury generalnej otrzymała przydział na małego Fiata. Gdy miałem sześć lat, czyli w roku 1981, pojechaliśmy do Polmozbytu przy ulicy 1 Sierpnia w Warszawie. Pamiętam tłum ludzi, którzy czekali na otwarcie hali. Gdy uchylono drzwi, zobaczyłem ogromną przestrzeń, na której stały różnokolorowe Maluchy. Wszyscy, którzy wcześniej czekali na zewnątrz, zaczęli nerwowo chodzić pomiędzy samochodami, szczegółowo je oglądając. W końcu i my zatrzymaliśmy się przy Maluchu w kolorze "piasek pustyni", który później okazał się nasz. Pamiętam rozczarowanie dziadka. Strasznie narzekał, że jakość tego Malucha była znacznie niższa, niż tego zakupionego w 1974. Mówił, że wszystko chodziło ciężej, toporniej, jakby prowadził krowę. W końcu dziadek sprowadził sobie z RFN niebieską Ładę 2101 w wersji 1200S. Pamiętam poczucie luksusu, kiedy dziadek odwiedził nas tą Ładą. Malucha dostaliśmy zaś my. Dzielnie służył, wożąc naszą ośmioosobową rodzinę. Do dzisiaj pamiętam okrzyk mamy: "Chować się, milicja!", ponieważ przeważnie jeździliśmy w dużym nadkomplecie. Maluch ten był pierwszym w życiu samochodem, który samodzielnie prowadziłem. Miałem wtedy dziewięć lat.
@PIOTR CIECHOMSKI

To samochód sentymentalny – pierwszego w rodzinie kombiaka złożył dziadek z "bubli".

Jak znajdowałeś swoje samochody?
Od kiedy stare samochody stały się moim hobby, miałem ich przynajmniej 20. To był czas, kiedy Polacy masowo przesiadali się na samochody zachodnie. Wtedy każdy czwartek był świętem – wychodził dodatek do "Gazety Wyborczej" – "Auto-Moto", a w nim sporo ogłoszeń ze stacjonarnymi numerami telefonów. I tak moim pierwszym hobbystycznym samochodem była Łada – niebieska 2107. Miała 40 tys. km przebiegu, zero korozji, ale najlepsze było, że pachniała wewnątrz jak ta mojego dziadka. Śmieszne jest to, że samochody z KDL można rozpoznać właśnie po zapachu. Pamiętam to uczucie, że mam swoją własną Ładę, która była praktycznie jak nowa, a kosztowała tyle co rower. Szczególnie zapadła mi w pamięć historia z zakupem pewnego Volkswagena. Jest czwartek, studiuję dodatek Auto-Moto, widzę ogłoszenie: "VW I.Z.O.O. Sprzedam". Zaciekawiony dzwonię. W słuchawce słyszę głos starszego pana, informującego mnie, że chce sprzedać auto, ale to stary VW. Po otwarciu garażu moim oczom ukazał się piękny, biały Garbus. Pan miał go od nowości. Kupił go w 1968 r. jako nowy i równo po 40 latach postanowił się z nim rozstać. To był jego pierwszy i ostatni samochód w życiu. Okazało się, że to był VW 1200, ale gazeta błędnie wydrukowała I.Z.O.O. Miło też wspominam zakup Wartburga. Znalazłem ogłoszenie. Dzwonię, odbiera młoda dziewczyna, umawiam się na oględziny. Na miejscu dziewczyna informuje mnie, że przyjechała na chwilę z Francji po odziedziczeniu mieszkania i musi zrobić porządek w garażu. Otwiera go, a tam pod grubą warstwą kurzu stoi biały Wartburg z 1988 r. Ma 18 tys. km przebiegu, a na półce pod kierownicą są nierozpakowane landrynki i paczka papierosów Extra Mocne. Po umyciu wyglądał jak nowy.
@PIOTR CIECHOMSKI

Badylarstwo jest wpisane w charakter kombiaka.

Aż w końcu zapragnąłeś Fiata Kombi. A może to był przypadek?
Kombiaka chciałem mieć zawsze, tak jak kiedyś mój tata. Jest rok 1986. Dziadek, ale nie ten od Łady, zaproponował ojcu, że w zamian za żółtego Malucha "złoży" mu Fiata 125p Kombi. Dziadek był "prywaciarzem". Sprzedawał węgiel, wożąc go bordowym Żukiem, i miał przez to wielu znajomych. W podwarszawskich Markach były tzw. "buble", czyli magazyn wadliwych części FSO. Tam dziadek załatwił sobie nadwozie Poloneza. Po miesiącu zmieniło się w pięknego czerwonego "Borewicza" z brązowym wnętrzem. Pomysł chwycił i tak powstało kilka Polonezów, które dziadek sprzedawał. Jednym z samochodów złożonych przez dziadka był kombiak mojego ojca. Najpierw w garażu znalazło się surowe nadwozie Fiata 125p Kombi, wersja na Anglię. Nadwozie to miało mocno wgięty dach. Coś w fabryce FSO musiało na niego spaść. Akurat w tym samym czasie mój wujek pozbywał się swojego 125p kombi z lat 70., który był już bardzo mocno wyeksploatowany i skorodowany. Ojciec kupił go i odciął dach, a pospawane nadwozie przyjechało w kolorze czerwonym do magicznego garażu dziadka. Pewnego dnia ojciec nie wrócił z pracy. Było już późno i nagle zrobiło się zamieszanie. Wraz z rodzeństwem wybiegliśmy w pidżamach na podwórko, gdzie przed bramą świeciły cztery okrągłe reflektory naszego Fiata 125p Kombi. Nie zapomnę tej euforii.
@PIOTR CIECHOMSKI

Ten Fiat zaczynał jako niedoszła sanitarka, a skończył na wożeniu skrzynek.

I teraz przenosimy się do 2017 r. Przeglądałem ogłoszenia: ktoś sprzedaje dużego Fiata Kombi. Wnętrze wyglądało idealnie, co mogło świadczyć o tym, że samochód był garażowany. Opis dość skromny, ze zdjęć mało wynika. Jest godzina 23:00. Ogłoszenie ukazało się niewiele wcześniej. Czekam w napięciu do rana, aby zadzwonić. Godzina 7:00, dzwonię. Odbiera pan, informując, że jeszcze aktualne, ale ktoś z Katowic już dzwonił. Zapytałem się, gdzie można obejrzeć samochód. Okazało się, że 15 minut od mojego mieszkania. Fiat należał do starszego pana. Zakupił go jako nowy w 1991 r. w cenie promocyjnej. Była niższa, ponieważ Fiat ten został zamówiony przez Stołeczną Kolumnę Transportu Sanitarnego jako sanitarka lecznictwa otwartego, jednak nie został przez nich odebrany. Miał dwa mankamenty: ślizgające się sprzęgło oraz skorodowaną tylną klapę. Naprawiłem obie rzeczy i tak jest ze mną już trzeci rok.
@PIOTR CIECHOMSKI

Miejscami jest jeszcze oryginalna folia. Michał chciał ją zdjąć, ale został zakrzyczany.

Czyli teraz co? Sadownictwo? Badylarstwo? A może usługi transportowe?
W obecnych, niepewnych czasach warto być elastycznym. Sprzedaż prosto z Fiata Kombi to byłaby czysta przyjemność. Na razie Fiat służy mi głównie do przejażdżek weekendowych. W każdy pogodny piątek odstawiam do garażu samochód, którym poruszam się na co dzień, i uruchamiam Fiata. Bardzo lubię moment, kiedy nim ruszam i zza przedniej szyby wystają kanty po lewej i prawej. Jeżdżę nim na rajdy, zloty i wszędzie tam, gdzie nie słyszę pytania, które bardzo często pada gdzie indziej: "A po co ci ten rupieć?".
@PIOTR CIECHOMSKI

Oryginalny i kompletny zestaw narzędzi do samochodu to zawsze jest fajny gadżet.

Jak jeździ taki Wielki Fiat Kombi?
W porównaniu do aut współczesnych jeździ beznadziejnie. Przyspiesza wolniej niż Solaris, kładzie się na zakrętach, a jadąc nim powyżej 100 km/h, ma się wrażenie, że zaraz się rozpadnie. W kombiaku spaliny dostają się do kabiny przez nieszczelną tylną klapę. Niby same wady. A jednak właśnie za to kocha się te samochody. Czysta mechanika. Przecież takie wozy były moim dziecięcym marzeniem, które teraz mogę spełnić.
@PIOTR CIECHOMSKI

Luksus i dobry gust rodem z PRL – koraliki na siedzeniach.

Jak jest z częściami do kombiaka?
Najbardziej zaskakują stare sklepy motoryzacyjne, których właściciele mają w swoich magazynach jeszcze sporo nowych części zamiennych. Szczególnie ucieszyło mnie zdobycie nowej instalacji chłodzenia silnika. Również na Facebooku jest wiele grup, których członkowie mają do zaoferowania przeróżne części do 125p, od mocno używanych po zupełnie nowe.
@PIOTR CIECHOMSKI

Jak się nie wie, co odkręcić, to można zajrzeć do instrukcji.

Duży Fiat ma swoje fochy, np. w temacie hamulców. Jak sobie z nimi radzisz?
Niestety nie mam w ogóle zdolności manualnych. Jestem typowym humanistą. Raz pojechałem do warsztatu sieciowego, naprawiającego samochody współczesne. Pan w recepcji grzecznie odmówił mi serwisu. Od tamtego czasu zawsze korzystam ze sprawdzonego serwisu, znajdującego się na Saskiej Kępie w Warszawie.
@PIOTR CIECHOMSKI

Choć kwadratowa rejestracja jest fajna, to Michał nie lubi jej mocowania. Przeszkadza na myjni.

Kto powinien sobie kupić takie kombi?
Motoryzacja rodem z KDL stała się bardzo modna, a ceny mocno poszły w górę. Kupno takiego samochodu od pierwszego właściciela to już nie lada wyzwanie. Zakup wyłącznie dla lansu zdecydowanie odradzam. Tymi samochodami jednak trzeba umieć jeździć. One nie hamują jak współczesne. Bez zachowania szczególnej ostrożności łatwo o dzwon. Należy unikać korków, gdyż bardzo łatwo można je przegrzać, nawet w normalnym ruchu miejskim. Każdy, kto chciałby kupić auto z KDL, powinien wiedzieć, że nie są to samochody współczesne ani nawet klasyczne zachodnie. Nie mają wspomagania kierownicy, wspomagania hamowania, a jakość wykonania jest absurdalnie niska. To jedna wielka jeżdżąca wada. Auta te są za to jedyne w swoim rodzaju, ich markę można rozpoznać nie tylko po wyglądzie, ale po dźwięku, a nawet zapachu. To samochody, które ludziom z mojego pokolenia zawsze kojarzyć będą się z dzieciństwem.
@PIOTR CIECHOMSKI

Choć nie jest to auto zimowe, to na wszystko trzeba być przygotowanym.

@PIOTR CIECHOMSKI

Jakie to wszystko teraz proste. Podjeżdżasz na stację, tankujesz...

@PIOTR CIECHOMSKI

...płacisz normalnie pieniędzmi, nikt o kartki nie pyta...

@PIOTR CIECHOMSKI

...i jeszcze samochód umyjesz. Ciekawe, czy za komuny byłby taki cwany.

@PIOTR CIECHOMSKI
@PIOTR CIECHOMSKI

O Fiata trzeba dbać. Postałby tu za długo i sam by korzenie zapuścił.

Pierwotna wersja tego artykułu ukazała się w "Classicauto" nr 164/2020


Czytaj więcej