Pierwszy taki Saab w Polsce
Zanim przeczytacie rozmowę z Hubertem, musimy ostrzec: jest duża szansa, że po lekturze dopadnie Was niemożliwa do pohamowania chęć kupienia Saaba Sonetta. Tym gorsza, gdy macie więcej niż 185 cm wzrostu, bo po prostu się do niego nie zmieścicie.
Saab Sonnet @WOJCIECH JURECKI
Powszechnie wiadomo, że w rajdach sam kierowca niewiele by wskórał. Ważne jest to, kto siedzi na prawym. W Saabach Huberta miejsce to zajmuje jego syn Franek. To on jest współautorem większości sukcesów.
Saab to dość ciężka choroba – jak już na nią zapadniesz, to zazwyczaj chorujesz do końca życia. Jak ty się nią zaraziłeś?
Motoryzacją interesowałem się od dzieciństwa, które przypadło na lata 70. i pierwszą połowę lat 80. Uważałem się za znawcę samochodów z krajów demokracji ludowej, jak i zdecydowanie rzadszych na naszych drogach aut zachodnich. Jako trzynastoletni chłopiec odbyłem wakacyjną podróż do Danii i Szwecji. Wówczas marki Volvo i Saab były dla mnie jeszcze bardziej egzotyczne niż Ople, Fordy, Simki czy nawet Mercedesy i BMW. Na skandynawskich drogach królowały wtedy Volvo serii 240 i Sabby 900, ale wciąż wiele jeździło starszych modeli: Amazonów i PV-ek, "99", "96" i "95", także z dwusuwami.
SAAB SONNET @WOJCIECH JURECKI
Ojciec, syn... i Saaby. Hubert śmiało może już się tłumaczyć, po co mu właściwie aż tyle samochodów.
Jako dorosły już człowiek nadal z sentymentem wyłuskiwałem na parkingach czy w ruchu ulicznym samochody, które pamiętam z dzieciństwa. Gdy moje warunki materialno-garażowe poprawiły się na tyle, żeby klasykowi zapewnić dach nad głową i odpowiednią obsługę, zacząłem rozglądać się na poważnie za takim autem. Mając w pamięci szwedzkie wakacje, krąg poszukiwań zawęziłem do Volvo Amazon i Saaba 96 V4. Uznałem, że oba auta są idealne dla początkującego miłośnika zabytków: o prostej konstrukcji, zdecydowanie klasycznym wyglądzie i ponadprzeciętnej trwałości, a jednocześnie pozwalające na w miarę normalną jazdę – nawet w dalsze trasy. Ostatecznie o wyborze Saaba zadecydowało spotkanie z Tadeuszem Kwiatkiem i Eugeniuszem Wilkiem, którzy w Kańczudze na Podkarpaciu niedługo przedtem zainteresowali się autami z Trollhattan. I tak mniej więcej piętnaście lat temu stałem się posiadaczem mojego pierwszego klasyka.
To jeszcze nie był Sonett?
To była "96". Po mniej więcej dwóch latach pomyślałem: a co by było, gdybym sprawił sobie Sonetta? Wtedy mało kto, łącznie z wieloma saabiarzami, wiedział w ogóle o istnieniu takiego modelu. Ja sam znałem go tylko z książek. Nieliczne oferty sprzedaży Sonettów pochodziły przede wszystkim zza Wielkiej Wody, co skutecznie mnie odstraszało. Na szczęście tylko do czasu! Przy okazji zakupów jakichś części do "96" na amerykańskim eBayu poznałem miłośnika klasyków Jima Kowalskiego z Minnesoty. Polskie nazwisko zachęciło do nawiązania bliższych przyjacielskich kontaktów, które zresztą trwają do dziś. I pewnego dnia pojawił się w ogłoszeniach pomarańczowy Sonett III. Ocena Jima wypadła bardzo pomyślnie i stałem się posiadaczem Sonetta!
SAAB SONNET @WOJCIECH JURECKI
Sonett III to wyjątkowy samochód. Wyróżnia go nie tylko charakterystyczna linia, ale i detale. O tych dwóch warto zawsze pamiętać: ze względu na słabą wentylację okienka powinny być otwarte, a zalanie benzyny pod korek znacząco poprawia wyważenie samochodu.
Moje auto było w idealnym stanie, biorąc pod uwagę specyfikę tego modelu, choć mocno skorodowane były końcówki progów. Miało za to idealne, niespalone słońcem Florydy czy Kalifornii wnętrze z całą galanterią. Było przy tym kompletne, w oryginalnym stanie, bez jakichkolwiek przeróbek i co bardzo ważne, na chodzie, w ciągłej eksploatacji. Poprzednim, drugim z kolei właścicielem, był emerytowany profesor uniwersytetu w Minneapolis, który posiadał Sonetta od lat 70. i utrzymywał w nienagannym stanie technicznym, czego dowodem była oryginalna książka obsługi.
Gdy po trzech miesiącach mój samochód przypłynął do Gdyni, po prostu odpaliłem silnik i przyjechałem nim do Warszawy. Był to wtedy jedyny Sonett na polskich drogach, kto wie czy nie pierwszy w ogóle. Nieznane są mi żadne informacje, jakoby ktoś miał u nas takie auto w latach jego świetności.
SAAB SONNET @WOJCIECH JURECKI
To najprawdopodobniej pierwszy kiedykolwiek "polski" Sonett. Hubert nie znalazł informacji, żeby kiedykolwiek pojawił się u nas jakiś inny.
Przyjechałeś nim na kołach do domu. Jakie wrażenia z jazdy daje Sonett?
Najpierw musiałem się w nim usadowić. Choć wnętrze jest niewielkie, to siedzi się wygodnie, i to mimo braku regulacji pochylenia oparcia. Pozycja za kierownicą jest charakterystyczna dla aut sportowych – niska, z mocno wyprostowanymi rękami i nogami, a zajęcie miejsca w fotelu wymaga pewnej zręczności i wygimnastykowania. Pomimo wrażenia ciasnoty przestrzeń zaprojektowano tak, że osobie o wzroście do ok. 185 cm nigdzie nie brakuje miejsca. Niemniej decydując się na Sonetta, trzeba koniecznie się do niego przymierzyć. Osoby wysokie będą miały problem ze zmieszczeniem głowy pod nisko przebiegającą linię dachu. Jeden z kolegów zakochał się w Sonecie, kupił go, ale po roku z żalem sprzedał, bo po prostu się w nim nie mieścił. Wąskie, kubełkowe fotele zdecydowanie preferują szczupłych. Jest też problem z montażem fotelika dla dziecka.
Lepsza mogłaby być wentylacja. Kabina silnie nagrzewa się od silnika przez praktycznie nieizolowaną przegrodę czołową i od słońca przez dużą tylną szybę, więc jazda z otwartymi oknami i łokciem na zewnątrz to konieczność, nie lans. Dziwną budowę mają trzypunktowe pasy bezpieczeństwa: część ramieniowa jest statyczna, za to biodrowa wyposażona w zwijacz bezwładnościowy. Rozwiązanie nie należy do wygodnych, a jego jedynym celem było chyba to, by dolna część pasa nie plątała się w wąskiej przestrzeni pomiędzy fotelem a progiem. W ostatnim roku produkcji (1974) pasy były już w pełni automatyczne. Standardem jest lampka i brzęczyk przypominające o zapięciu pasów. Brakuje nieco miejsc na drobiazgi. Mały schowek na rękawiczki i półeczka w minikonsoli dźwigni zmiany biegów nie wystarczają. Na szczęście dobrze się do tego nadają przestrzeń pomiędzy oparciami foteli a wzmocnieniem kryjącym bak oraz rynienka przy dźwigni hamulca ręcznego.
Widoczność jest niezła, poza trzema wyjątkami. Przednia szyba jest dość niska i czasem nie widać sygnalizatorów na skrzyżowaniu. Lusterka zewnętrzne w kształcie pocisków (roczniki '72 i '73) jak już się uda jako tako ustawić, to i tak niewiele w nich widać. A jak staniecie w korku pomiędzy dwoma SUV-ami, to po lewej i prawej będziecie mieli połacie blachy. Sonett jest tak niski, że jego linia dachu przebiega mniej więcej na linii dolnej krawędzi okien współczesnego auta. Kierowca Sonetta nic nie widzi, ale też, co gorsza – jego nie widzą! Nieraz musiałem salwować się ucieczką na bok lub ostro hamować, gdy jadący obok pojazd zaczął nagle zmieniać pas.
SAAB SONNET @WOJCIECH JURECKI
Sonett jest zasadniczo dwuosobowy. Tylna szyba, choć wygląda ładnie, to w lecie wnętrze się przez nią niemiłosiernie rozgrzewa.
Swój smak mają chowane reflektory. Regulacja ręcznego mechanizmu podnoszenia jest dość trudna. Przy zbyt dużych luzach reflektory potrafią otworzyć się same. Towarzyszy temu przeraźliwy hałas. Gdy zdarzyło mi się to pierwszy raz, nieźle się przestraszyłem.
Fordowska "V4" o pojemności zwiększonej do 1700 cc (standard w Sonettach od rocznika 71) i ostrzejszych nastawach dysponuje wyraźnie wyższym momentem obrotowym od wcześniejszej (i seryjnej w Saabie 96) jednostki półtoralitrowej, co w połączeniu z niewysoką masą przekłada się na niezłą elastyczność. Silnik nie lubi jednak wysokich obrotów. Przy dużych prędkościach, a wbrew danym fabrycznym, da się osiągnąć ponad 180 km/h, przeszkadza hałas. Skrzynia ma krótkie przełożenia i brakuje piątego biegu. Ale charakterystyczne bulgotanie V4-ki, zwłaszcza z sonettowskim podwójnym wydechem, to przecież melodia dla ucha. Hamulce bez wspomagania (tarcze/bębny) kiedyś zapewne należały do bardzo dobrych, ale w dzisiejszym ruchu szczególnie przy większych prędkościach należy zachować wzmożoną uwagę i nie jeździć komuś na zderzaku.
Dynamiczne pokonywanie zakrętów pomimo wąskich, zupełnie "niesportowych" opon 155 R15 i dość miękkich sprężyn, jest możliwe, gdyż Sonett na bardzo nisko położony środek ciężkości. Trochę "ciąży" długim przodem z motorem przed przednią osią. Warto więc zatankować pod korek aż 60-litrowy zbiornik umieszczony za fotelami, co wyraźnie poprawia rozłożenie masy. Nie ma się co ściągać się spod świateł ze współczesnymi autami. Szanse są nikłe wobec możliwości obecnych kompaktów lub nawet aut miejskich. Ale w końcu to przecież auto trochę udające prawdziwy sportowy bolid. W latach świetności konkurował raczej z VW Karmann-Ghia czy Oplem GT, niż z Porsche 911. Nie oczekujmy więc niemożliwego i cieszmy się tym, co oferuje: klimatem lekkiego sportowca sprzed 45 lat, który budzi zainteresowanie wszędzie, gdzie się pojawi. Ja używam swojego właśnie tak i przynosi mi to wciąż wiele radości.
Wiemy już o Saabie 96 i dwóch Sonettach. Czy to wszystkie Twoje Saaby?
Pytasz, ile mam Sonettów? Aktualnie dwa, ale proszę się dowiadywać (śmiech). Cztery lata po pomarańczowym kupiłem czerwonego Sonetta II z 1969 roku. Jest to auto zdecydowanie rzadsze od i tak nieczęsto spotykanego Sonetta III. Wyprodukowano 1610 szt., wobec "aż" 8351 szt. "trójki"”. Poza nimi mam w garażu dwa dwusuwowe Saaby 96: unikatowe Granturismo 750 z 1961 roku (na świecie pozostało tylko 18 szt. tego modelu) i Monte Carlo 850 z 1966 roku. Nie wspominam już o pokaźnej kolekcji saabowych pamiątek, literatury, a także modeli. Jak widać, moja saabowa choroba jest w chyba nieuleczalnym, bardzo rozwiniętym stadium... Z pewnością nie byłoby tak, gdyby nie grono wspaniałych ludzi tworzących klub SAAB-GT Classic, znajomych z zagranicy, kontakty ze Szwedami są oczywiste, czy zaprzyjaźnionych posiadaczy klasyków innych marek, z którymi spotykamy się na rajdach i zlotach.
Czy jeździsz nim tylko "za miasto"?
Głównie. Świeżo po zakupie i gruntownej naprawie pordzewiałego podwozia zacząłem intensywnie jeździć Sonettem III w rajdach. Z czasem, wobec posiadania lepiej się do tego nadającego Sonetta II, "trójkę" zacząłem traktować jak typowe granturismo – do dalszych podróży z większymi, jak na niego, prędkościami.
Odbyłem kilka dalekich wycieczek, w tym, razem z córką Klementyną, liczącą ponad 2000 km na Saab Festival do Trollhattan w 2007 roku. Zdarza mi się też włóczyć nim po kraju, zwłaszcza po moich ukochanych Mazurach. Najczęściej jeździmy z moim synem Frankiem, który ma teraz 11 lat i z przyjemnością obserwuję, jak rozwija się w nim ta sama pasja co u mnie. Do tego Franek jest świetnym pilotem w rajdach historycznych: nasze dwie wygrane w Rajdzie Warszawskim MPPZ oraz liczne miejsca na podium, w tym drugie miejsce w Rajdzie"„Classicauto", to w dużej mierze jego zasługa.
SAAB SONNET @WOJCIECH JURECKI
Choć nie ma regulacji pochylenia oparcia, to siedzenia są wygodne. Oczywiście o ile uda się już wsiąść i nie jest się przesadnie grubym.
Czy Sonett jest samochodem trudnym w utrzymaniu?
Sonetty, jak większość Saabów z tamtych lat, nie są nękane jakimiś szczególnymi awariami. Mój egzemplarz przysporzył mi poważniejszych problemów tylko raz: z wolnym kołem – spadkiem po dwusuwowych przodkach, gdy konieczne było wyjęcie skrzyni biegów. Drobne naprawy, raczej konserwacje, staram się wykonywać sam. Z braku po części odpowiedniego zaplecza garażowego, po części doświadczenia i umiejętności, większe naprawy zlecam fachowcom. Znam w Polsce trzy warsztaty, które znają się na silnikach V4: nasz "klubowy" w Kańczudze, w Podgórzynie na Dolnym Śląsku i specjalizujący się w klasycznych Fordach warsztat w Powsinie.
Choć z pozoru to małe, proste, oparte na sprawdzonej i wciąż dobrze dostępnej mechanice, nierdzewiejące (przynajmniej poszycie) auto, to jednak nie polecałbym jego odbudowy osobom bez doświadczenia i dobrego rozeznania w jego specyfice. Odradzam zwłaszcza niekompletne, bardzo zniszczone Sonetty oferowane po pozornie atrakcyjnych cenach. Spękane poszycie z tworzywa jest trudne i drogie w naprawie, a ceny niektórych typowych tylko dla tego modelu części (takich jak szyby, kratki nawiewu, grill, emblematy) mogą naprawdę zaskoczyć...
CZŁOWIEK
IMIĘ Hubert NAZWISKO Szymański WIEK 47 ZAWÓD inżynier, przedsiębiorca
SAMOCHÓD
MARKA
Saab
MODEL
Sonett III
ROK PRODUKCJI
1973
PRZEBIEG CAŁKOWITY
ok. 86 000 mil
PRZEBIEG ROCZNY
ok. 500-1 500 km
KUPIONY
2006
ODRESTAUROWANY
2006-2007
Pierwotna wersja tego artykułu ukazała się w "Classicauto" nr 137/2018