Miatoza – choroba Mazdoholików
Statystycznie Wojtek przez każdy rok swojego życia jeździł innym samochodem, by w końcu zarazić się dość nieprzyjemną chorobą, która każe mu kupować Mazdy. Jak uzasadnił palącą potrzebę posiadania trzeciej? Między innymi tego dowiecie się tym razem.
MAZDA MX-5 @PIOTR CIECHOMSKI
Tak chyba robią młodzi ludzie w Japonii.
Czy to nie lekka przesada? Ile masz tych Miat?
Miat to pół biedy, wszystkich wozów obecnie mam sztuk osiem. A przez ostatnie 11 lat przyjechało i odjechało ich ponad 30. Wszystko rozpętali moi rodzice. Gdy miałem 12 lat, kupili mojemu bratu na początek dorosłego życia Volkswagena 1200. Po sześciu latach uczestniczenia w zlotach i WOŚP-ach garbatej społeczności rodzice na 18 urodziny sprezentowali mi… Mercedesa W123. Po pierwszych łzach i pytaniach gdzie, do jasnej anielki, jest mój wymarzony Garbus, zacząłem życie z klekotem. Gorzej, że w tym samym roku Wiktor Paul (red. czyli redaktor niniejszego działu) na Rajdzie Nitów i Korozji, po rzuceniu okiem na Beczkę, wyznał: "bardzo mi przykro", skazując tym samym młodego, niedoświadczonego człowieka na kolejne rozterki.
Przepraszam!
Potem ruszyła lawina samochodów: Fiatów 126p, Škód 105, Garbusów, Cooperów, wygranych przypadkiem na aukcji Polonezów, Wielkich Fiatów czy Trabantów. Sąsiedzi się śmiali, a mnie ciągle było mało. Po występach na rajdach pojazdów zabytkowych, uczestnictwie w Złombolach Wartburgiem (serdecznie nie polecam) przyszedł czas na motorsport. Tak odkryłem Komisję Sportu Samochodowego w Automobilklubie Polski i sekcję "Koło Młodych". Szlifując co piątek swoje umiejętności na autodromie Bemowo, poznałem człowieka, który przyjeżdżał szarą, brzydką, oklatkowaną Mazdą Miatą. Wóz niespecjalnie mnie interesował, aż do momentu, gdy pierwszy raz zobaczyłem go w akcji. Po chwili wsiadałem już do prawego fotela kubełkowego, przykręconego do lekkiej, gołej karoserii, która lata świetności miała już dawno za sobą. Trochę się zdziwiłem, że w środku jest wskaźnik ciśnienia doładowania. Dobry szpan, pomyślałem, przecież w tak małym i lekkim samochodzie turbo nie ma sensu. Sto metrów za liną startu przepraszałem za tę myśl. Ponad 350 koni, napęd RWD z zawieszeniem słuchającym poleceń bez wahania, co tu dużo mówić – witaj, ukochana!
Mazda MX-5 @Piotr Ciechomski
Wojtek może poczuć się prestiżowo. Gdy siedzi w lifcie, czyli podniesionej MX-5, to patrzy na serię z góry.
Prędko sprzedałem ówczesną wyścigówkę, czyli BMW 318iS (E36) i zacząłem poszukiwania Mazdy. Wkrótce dostałem informację, że w jednym w ursusowskich garaży stoi taka. "Czerwona?", zapytałem. "Czerwona!", dostałem odpowiedź i już nic innego się nie liczyło – będę najszybszy na treningu! W ten sposób poznałem człowieka, który nie dając mi pola do negocjacji, zamienił zakurzoną Miatę na kolekcję bankotów NBP. Z każdym dniem posiadania Miaty moje zauroczenie rosło coraz bardziej. Urosło tak bardzo, że postanowiłem zostawić ją w oryginale, zostając tym samym bez auta na zawody. Dopiero po dwóch latach przyszła kolejna Mazda, MX-5 z mocniejszym motorem 1800 cm³, już typowo torowa. Niestety posiadałem już chorobę zwaną miatozą i mocne parcie na kolejne samochody. Byłem w stanie wytłumaczyć swoim domownikom, że jedna to kolekcjonerski cukierek na niedzielne przejażdżki, a druga jest do wściekania się na torze. Wymyśliłem więc dobre wytłumaczenie dla trzeciej. Tak też powstała moja "podniesiona" MX-5.
MAZDA MX-5 @PIOTR CIECHOMSKI
Pssst! Hey kid, wanna buy some mud?
Temat popularny w Stanach, u nas za sprawą naczelnych mechaników-budowniczych Miat, Pepegi i Ślubego coraz bardziej znany. Mamy chyba dziewięć tego typu wozów w kraju. Konfiguracji jest dużo, zależnie, czy budujesz bulwarówkę, czy faktycznie co weekend jedziesz walczyć z Patrolami w terenie. Budowa mojego lifta związana była z chęcią połączenia pasji do Miat z powrotem do przeszłości. Kiedyś startowałem przerobionym do rajdów offroadowych Suzuki Samurai.
MAZDA MX-5 @PIOTR CIECHOMSKI
No nie mówcie, że nie macie ochoty otworzyć tych świateł. Jest do tego osobny przycisk w kokpicie.
Co prawda widziałem kiedyś film z Ładą Samarą na rajdzie offroadowym, ale Mazda?
Lift oferuje swojemu właścicielowi trzy w jednym: roadstera, którym można w razie potrzeby szpanować w odpowiednich miejscach w sobotę, auto offroadowe, które z uwagi na niską masę radzi sobie w terenie, i coś wyjątkowego, czego nie spotkasz na co dzień.
MAZDA MX-5 @PIOTR CIECHOMSKI
Te Mazdy coś w sobie mają. I nie chodzi tu tylko o korozję.
W pierwszych dniach użytkowania lifta znajomi przesyłali mi zdjęcia, że mój samochód jest właśnie obgadywany na połowie grup w mediach społecznościowych jako dziwny stwór na szczudłach. Warszawskie zagłębie korporacyjne do dzisiaj nie wie, co się dzieje, gdy zaparkuję obok nowej, pachnącej Skody Octavii. Kiedyś użytkownik jedynej słusznej marki pojazdów marki premium zajechał mi drogę na "krajówce", wyhamował do zera i przyleciał z głuptkowatym uśmiechem zapytać: "Mordo, co to za fura?". Chyba usłyszał inną odpowiedź, niż oczekiwał.
MAZDA MX-5 @Archiwum Wojtka OŁTARZEWSKIEGO
To ta wzmocniona, do sportu.
Liftem jeżdżę w wyprawach offroadowych. Jest topiony w bajorach i ma masę błota w progach. Spotkana przez innych offroaderów budzi nutkę wątpliwości, że może przejechać to samo co Vitara. Ma jednak prześwit 35 cm, podłoga jest płaska, dyfer wysoko schowany i tam, gdzie Suzuki siada na moście, tam Mazda się prześlizguje. I to pomimo napędu tylko na tył.
MAZDA MX-5 @ARCHIWUM WOJTKA OŁTARZEWSKIEGO
Dla lifta naprawdę nie ma litości.
Jak już skończysz się taplać w błocie, to masz Miatę do ścigania się.
To prawda. Uczestnictwo w Classicauto Cup, jeszcze jako Toyota Team Classic, utwierdziło mnie w przekonaniu, że to ciekawa forma spędzania wolnego czasu. Na co dzień prowadzę treningi jazdy sportowej w "Kole Młodych Automobilklubu Polski" oraz ścigam się w Miata Challenge organizowanych na polskich i zagranicznych torach. Do tego typu zabawy potrzebowałem kolejnego samochodu i oczywiście padło na MX-5. Kupiłem gotowy wóz na topowych podzespołach, który z zasady miał sobie radzić w każdej formie zawodów, czy to okolicznych KJS, czy na torze. Tym razem trafiło na limitowaną wersję Anniversary z silnikiem 1,8 wystrojonym na komputerze do motorsportu, kubełkowym fotelem i rollbarem. Mam nadzieję, że ten ostatni nigdy się nie przyda, aczkolwiek patrząc na zaciętą walkę na zawodach Miata Challenge, wszystko jest możliwe.
MAZDA MX-5 @piotr ciechomski
Nieczęsto spotykany widok – zarówno samochód, jak i właściciel są czyści. Gdy Wojtek wsiada do lifta, zazwyczaj kończy się to wizytą w głębokim błocie.
Ale jazda terenową czy sportową do sklepu czy do kina nie jest zbyt wygodna.
Dlatego jak nie pada deszcz, śnieg, nie ma kurzu na drodze, a parking pod kinem pozwala na zaparkowanie z daleka od innych samochodów, światło dzienne może ujrzeć czerwona, klasyczna Miata NA, czyli ta, od której to się zaczęło. Jest wyprowadzana tylko w określonych warunkach atmosferycznych, ma swój trzywarstwowy pokrowiec, gdy zostaje w garażu i nikt oprócz mnie nie ma prawa jej ruszać. To taka córeczka tatusia. Rocznie przejeżdża ok. 160 km.
MAZDA MX-5 @PIOTR CIECHOMSKI
Terenowe opony są świetne w błocie i gwarantują poślizg na rondzie, co jest już mniej świetne.
No dobrze. To spróbujmy zebrać ich zalety i wady.
W przypadku lifta zaletą jest przede wszystkim to, że jest wszędołazem i go nie szkoda. Wjeżdżasz w dziury, rysujesz lakier o gałęzie, a po wyjechaniu na płaskie otwierasz drzwi, żeby wylał się nadmiar wody. I tu się można trochę oszukać, bo siedzisz nisko na podłodze, a progi są wysokie, więc wylanie wody z auta wiąże się z pożyczeniem ze stacji kubeczka do kawy i półgodzinną przerwą.
MAZDA MX-5 @PIOTR CIECHOMSKI
Coś tu się chyba nie zmieściło do bagażnika.
Zalety Mazdy przystosowanej do sportu wychodzą dopiero na torze. Wóz się prowadzi bardzo prosto, jest przewidywalny i nie straszy nadmierną nadsterownością, ale pozwala też na zabawę, gdy użytkownik o to poprosi. Generalnie podstawową zaletą Miaty w sporcie jest to, że już seryjnym autem można się bardzo fajnie pobawić. Dopracowywanie jej pod siebie daje tylko lepsze wyniki i więcej uśmiechu na twarzy.
MAZDA MX-5 @PIOTR CIECHOMSKI
A tu nie widzimy mostu, na którym siadają w błocie Samuraje.
Seryjna Miata NA, czyli pierwsza wersja, to czysta prostota w najlepszym wydaniu. W środku ma tylko niezbędne rzeczy. Na zewnątrz sylwetka, która się nie starzeje. Ma styl i szyk oraz pop-upy, czyli podnoszone światła. To jest po prostu podstawa. Tak jak każdy chce pokopać koparką, tak w Miacie każdy pasażer, gdy trzymasz palec na przycisku otwierania świateł, zapyta: "mogę"?
Wadą lifta są opony, gdy jedziesz po asfalcie. Upierdliwa sprawa, gdy każde rondo lecisz bokiem, nawet jak już ci się nie chce. Jeszcze gdy ucieknie tył, to pół biedy, czasami jednak wypuszcza przód. Torowa Mazda ma dużo wad, jeśli próbuje się korzystać z niej na co dzień. Ma twarde zawieszenie, głośny układ wydechowy, dosyć bogato wystrojony silnik, kubeł zamiast fotela oraz szelki zamiast typowych pasów bezpieczeństwa.
MAZDA MX-5 @PIOTR CIECHOMSKI
Czerwona Miata przyjechała do Polski ze Stanów Zjednoczonych…
Klasyczna Miata nie ma wad. Chyba że nie lubisz być nazywany fryzjerem. A na poważnie, seryjna Miata jest głośna, ciasna i mało rzeczy nią przewieziesz. Ale kupując MX-5 masz tego absolutną świadomość i nie uznajesz tego za wady. O rdzy i wciąganiu oleju hektolitrami nie będę wspominał, bo po co.
MAZDA MX-5 @PIOTR CIECHOMSKI
…dlatego jej przebieg wyraża się w milach. Rocznie przybywa jej mniej niż 100.
Dla kogo to jest samochód? Wychodzi na to, że nie tylko na kryzys wieku średniego.
Tutaj należy zaznaczyć, że wyszły już cztery pokolenia Mazdy MX-5: NA, NB, NC oraz ND, które jest obecnie oferowane w salonach. O ile dwie pierwsze wersje są dość surowe i proste, to najczęściej wybierają je osoby młodsze, szukające wrażeń z jazdy ciekawym samochodem przy niewielkim nakładzie finansowym. NC ustawiłbym w kategorii samochodu najbardziej uniwersalnego – z jednej strony to auto dobre na co dzień, a z drugiej bez problemu radzi sobie na torze.
Którą z dróg, które obrałeś, polecasz najbardziej?
To zależy do czego. Pamiętaj, że na każdą Miatę jest dobre wytłumaczenie. Po prostu fajne są te Mazdy bez dachu (śmiech).
Pierwotna wersja tego artykułu ukazała się w "Classicauto" nr 163/2020
Więcej o historii Mazdy MX-5 oraz marki z Hiroszimy, która obchodzi w tym roku stulecie, przeczytacie w Wydaniu Specjalnym Classicauto – 100 lat Mazdy. Do kupienia w naszym sklepie.