Człowiek się zmienia. Raper też

Karierę zaczynał ponad 20 lat temu. Razem z Molestą stworzyli podwaliny dla polskiej sceny hiphopowej i przetarli szlaki, które teraz są już wydeptanymi ścieżkami w tym biznesie. To wtedy zarobił na Granadę raptem dwoma koncertami. Dzisiaj Vienio, czyli Piotr Więcławski, jest w zupełnie innym miejscu, ale twierdzi, że pewnych zasad nigdy nie złamie.

Katarzyna Gargol
@PIOTR CIECHOMSKI

"Kiedyś nie dostawaliśmy propozycji reklamowych i mówiło się, że ich nie chcemy. (...) Zaczęliśmy robić różne rzeczy, a zamiast miodu polał się hejt".

Umawiamy się w warszawskiej knajpie z kuchnią roślinną. Vienio od kilkunastu lat nie je mięsa. Zastaję go przed wejściem żywo z kimś dyskutującego. W pełnym słońcu, na wiklinowym krzesełku wygląda jak właściciel greckiej tawerny. Gdy włączam dyktafon, stwierdza, że dźwięk nie zarejestruje się dobrze przez te hałasy wokół. Wstaje i majstruje coś przy kolumnie. Wreszcie wraca.
Nagrywasz już? Wykasuj to w cholerę.
Nie ma mowy.
Lubisz, żeby takie intro było?
To nie intro, tylko brudy. Są ważne.
Coś w tym jest, że najlepsze momenty w teledyskach to te nagrane przypadkiem. Zaplanowane rzeczy są fajne, ale to chaos króluje.
Chaos, naturalność, autentyczność. Trochę jak historia Molesty w trzech słowach. Jak zareagowałeś, gdy Bartek Paduch przyszedł do ciebie z propozycją zrobienia dokumentu o zespole?
Pomyślałem, że dokument o tym zjawisku to dobry pomysł, zwłaszcza że od powstania zespołu minęło już 20 lat. Mówię o zjawisku, bo film opowiada nie tylko o Moleście, ale też o latach 90. w Polsce i o zmianach, które zaszły. Właściwie można by tutaj podstawić każdy zespół, który zaczynał w 1998 roku, i prawdopodobnie okazałoby się, że przeszedł podobne procesy zmian, a muzycy obserwowaliby siebie w sytuacjach, w jakich my się znaleźliśmy.
@PIOTR CIECHOMSKI

Vienio, czyli Piotr Więcławski, znany jest przede wszystkim jako raper i współzałożyciel grupy hiphopowej Molesta Ewenement. Działa na wielu polach, m.in. jako autor tekstów, producent muzyczny, DJ, reżyser klipów, ale też dziennikarz i osobowość telewizyjna.

Czyli w jakich?
Chodzi o pewne tezy, które z czasem ulegają zmianie, bo człowiek się zmienia. Dzisiaj mamy inny stosunek do komercji. Kiedyś nie dostawaliśmy propozycji reklamowych i mówiło się, że ich nie chcemy. Ale w momencie, gdy zaczęły się pojawiać, wszyscy chętnie w to weszli. Zaczęliśmy robić różne rzeczy, a zamiast miodu polał się hejt. Fani tego nie rozumieją. Kiedyś nikt nie miał sponsorów, a i tak to wszystko istniało. Nie do pomyślenia było, żeby marka telefoniczna chciała współpracować z hiphopowcem. Dzisiaj każdy ma jakiś kontrakt influencerski, dostaje ciuchy albo wyjeżdża z marką alkoholu robić filmy za granicą. Job za jobem i jobem pogania. Wszyscy z tego korzystamy. Ten film opowiada o zmianach w polskim hip hopie na podstawie losów Molesty.
@archiwum

Film dokumentalny "Skandal. Ewenement Molesty” w reżyserii Bartosza Paducha, przedstawiający historię zespołu, miał swoją premierę we wrześniu 2020 roku podczas Millenium Docs Against Gravity.

Wnikałeś w pomysł samego filmu?
Nie mam prawa pytać artysty o takie rzeczy. Poza tym dokument to wielka niewiadoma. Materiał składa się z wypowiedzi osób, które w tamtym czasie nas obserwowały i to one tworzą pewną opinię. Nie miałem pojęcia, co powiedzą ani jak reżyser potem to ułoży. Dla mnie co innego było ważne. Powiedziałem Bartkowi: "Moją zgodę masz, ale jeśli chodzi o Pelsona, Wilka i Włodiego, to proszę, żebyś to ty się do nich zgłosił. Nie licz na moją pomoc. Ja jestem tylko jednym z wagoników – lokomotywą całego zajścia jesteś ty". I tak się stało.
@archiwum

Płyta "Skandal", 1998 rok. To od niej wszystko się zaczęło.

@Piotr Ciechomski

Jedną z pasji Vienia jest dziennikarstwo. Niedawno na rynku pojawił się zbiór jego rozmów o kuchni, życiu i sztuce z przyjaciółmi artystami.

Dlaczego w tym filmie jest tak mało o waszych relacjach? Liczyłam na to, że dowiem się, dlaczego zespół się rozpadł.
To właściwie pytanie do Bartka. Mógłbym o tym dużo opowiedzieć, chociaż odnoszę wrażenie, że po latach moja wersja zdarzeń staje się coraz bardziej wygładzona. Nie mam potrzeby nikomu cukrować ani wbijać noża w plecy. Ale masz rację, że w filmie nie ma nic o relacjach, ani o tym, kto jaką rolę grał w tym zespole, jakie zawiązały się sojusze, kto liderował i czy była między nami konkurencja. Te rzeczy pozostają niedopowiedziane.
@Piotr Ciechomski

Klub Remont. To właśnie tutaj miał miejsce w 1998 roku premierowy koncert Molesty. Ale nie tylko. To również miejsce, w którym Granada Vienia odmówiła współpracy. Więc ją tam porzucił.

W filmie pada zdanie, że sukces bywa groźny i potrafi wiele popsuć. Nie udźwignęliście sukcesu?
To bardzo skomplikowany temat, wiele razy zastanawiałem się nad tym. Często coś takiego się dzieje w zespołach, że w którymś momencie ktoś chce spróbować kariery solowej. Jak prześledzisz naszą historię, przekonasz się, że pierwszy powiedział to Włodi. Dla niego to był solowy projekt, a dla reszty wyraźny sygnał, że nie chce już z nami nagrywać. Nigdy nie spytałem, co nim wtedy kierowało. Być może chciał spróbować ze względów ekonomicznych. A może chodziło o to, że w zespole trzeba się dzielić z trzema osobami i zawsze szukać kompromisu? Może wolał sam o wszystkim decydować? Trudno powiedzieć. Nie ma natomiast wątpliwości, że w takich momentach słabnie siła zespołu. Ale to właśnie z tego wyrosły potem płyty "Nigdy nie mów nigdy" i "Molesta i kumple", czyli nigdy nie mów, że nie nagrasz już nigdy płyty z kolegami.
@PIOTR CIECHOMSKI

Granada Vienia była złota. "Kosztowała mnie dwa koncerty. Piątek, sobota i zarobiłem na samochód, takie były czasy. Od razu wiedziałem, że mi się wszystko ekonomicznie zgodzi, bo była na gaz".

Nie korciło cię, żeby usunąć podczas kolaudacji słowa Bartka Sosnowskiego, który mówi, że kiedyś nie chciałeś chodzić do radia czy telewizji, bo tym pogardzałeś, a dzisiaj jesteś gastrocelebrytą?
Nie korciło, bo wiem, że ten zabieg ma na celu podkreślenie tego, jak bardzo zmieniła się cała kultura hip hopu. O tym mówi hasło, które wyszło z amerykańskiej kultury hip hopowej: chodzi o to, żeby wyjść z getta. Muzyka mi to dała, wyszedłem z getta, wyszedłem z tej dzielnicy, porzuciłem ławkę. Dzięki hip hopowi jestem w stanie zrobić wszystkie rzeczy, które przyjdą mi do głowy. Popatrzmy na chłopaków z USA. Ice Cube jest producentem, RZA gra w filmach u Jima Jarmuscha, Inspectah Deck robił programy naukowe, Action Bronson gotuje, śp. Guru prowadził Gangsta Foundation. Na miłość boską, wszystko można robić. Hip hop pozwala rozwinąć skrzydła. Śp. Robert Brylewski i Tomek Lipiński powiedzieli mi tak: "Kiedyś była taka estetyka, że graliśmy cztery akordy plus darcie mordy. Śpiewaliśmy nieskomplikowane, ale ważne rzeczy i to nam pozwalało być artystami. Dzięki temu mogliśmy aspirować wyżej, podróżować po świecie, rozwijać się i inspirować mądrzejszymi od siebie". Ten, kto tego nie rozumie i nie aspiruje, podcina sobie skrzydła.
@PIOTR CIECHOMSKI

"To był burzliwy związek, przerywany częstymi rozstaniami. Granada czasami miała taki kaprys, że wypluwała całą wodę z chłodnicy. Wielokrotnie zdarzało jej się to na mieście. Wkurzony, że nie mogę dojechać na miejsce, zostawiałem ten samochód, jak stał".

Jakimi zasadami się kierujesz?
Zwykle nie podejmuję się rzeczy, które nie przynoszą mi satysfakcji, nawet jeśli stoi za nimi duża kasa. Cieszę się, że odmówiłem kilku firmom, z którymi nie potrafię się utożsamić, bo są np. w opozycji do mojej filozofii zdrowego odżywiania. Straciłem na tym kilkaset tysięcy złotych. Nigdy tego nie wyciągałem, żeby się chwalić, ale czuję się z tym dobrze, bo wiem, że nie zrobiłem ani jednej rzeczy tylko dla kasy. Zawsze to było coś, czego chciałem. Wstawałem rano i myślałem: "Idę zrobić to, co kocham, i zrobię to najlepiej, jak umiem".
@PIOTR CIECHOMSKI

"Na początku oczywiście obijałem się starym Polonezem ojca, żeby powyczuwać samochód i poprzecierać zderzaki z każdej strony. Aż nadarzyła się okazja i kupiłem od kumpla Forda Granadę. Kosztował mnie dwa koncerty".

To twoja odpowiedź na to, jak nie sprzedać się w dzisiejszych czasach?
Pewnie dla wielu i tak się sprzedałem. Ale dla mnie liczy się tylko moja wewnętrzna definicja, a nie to, co ktoś mi powie. Powiem więcej: dzisiaj uważam, że powinienem był wziąć te propozycje, a zarobione pieniądze przekazać na dzieci w domach dziecka. Byłbym w stanie zrobić takie kung-fu, żeby komuś pomóc. Jestem na to gotowy. Zapraszam firmy do kontaktu.
@PIOTR CIECHOMSKI

Dzisiaj Vienio bardzo chciałby wiedzieć, gdzie jest jego ukochana Granada. Spotkanie z podobnym wozem było miłym powrotem do przeszłości.

Albo niech tamte wrócą z propozycjami.
(śmiech) Wracajcie!
Dobra, przechodzimy do motowspomnień. W którym momencie życia stałeś się szczęśliwym posiadaczem złotego Forda Granada?
W moich czasach w dobrym tonie było zrobić prawo jazdy na osiemnaste urodziny. Jak nie zrobiłeś, to potem dziadziałeś i jakoś trudniej było. Na początku oczywiście obijałem się starym Polonezem ojca, żeby powyczuwać samochód i poprzecierać zderzaki z każdej strony. Aż nadarzyła się okazja i kupiłem od kumpla Forda Granadę. Kosztował mnie dwa koncerty. Piątek, sobota i zarobiłem na samochód. Takie były czasy. Od razu wiedziałem, że mi się wszystko ekonomicznie zgodzi, bo był na gaz. Do tego królewski standard: welurowe fotele, ale takie, że można było nogi wyprostować, a z tyłu trzy osoby mogły usiąść, że jeszcze miejsce zostawało.
@PIOTR CIECHOMSKI

Cały czas wspominam słowa śp. Macieja Kozłowskiego. Spytany przez Ninę Terentiew w programie "Bezludna wyspa" o motoryzację powiedział: "Pani Nino, ja się nie ścigam i dlatego nie przegrywam". Ja też się z nikim nie ścigam i dlatego nie przegrywam.

Lepiej powiedz, ile maksymalnie osób wiozłeś tym autem.
I tu dochodzimy do najśmieszniejszej historii związanej z Granadą, która miała miejsce na torze wyścigów konnych na Służewcu. Tam między bramą wjazdową a halą jest ogromna połać asfaltu, którą ojcowie wykorzystywali, żeby uczyć swoje dzieci jazdy samochodem. Którejś nocy umówiliśmy się na imprezkę. Przeżywałem wtedy fascynację nową muzyką – UK garage 2 step, takie szybsze, bardziej taneczne tempo. Odpowiednio nastrojeni nie tylko rytmem tej muzyki kręciliśmy kółka po asfalcie. Kumple siedzieli na aucie, a za kierownicą właściwie nie było nikogo. Wychylałem się i opierałem o otwarte drzwi, jednocześnie sterując nogą, co nie było szczególnie skomplikowane, bo samochód był w automacie. Słuchaliśmy muzyki, a auto samo jechało do przodu. Psychodeliczne UFO, które wylądowało na Służewcu. Do końca życia będę to pamiętał. Na szczęście to był teren zamknięty. Jeżeli czytają to dzieci, to nie bierzcie przykładu z wujka Vienia.
Jak długo trwała miłość do Granady?
To był burzliwy związek, przerywany częstymi rozstaniami. Granada czasami miała taki kaprys, że wypluwała całą wodę z chłodnicy. Wielokrotnie zdarzało jej się to na mieście. Wkurzony, że nie mogę dojechać na miejsce, zostawiałem ten samochód, jak stał. Po kilku dniach wracałem z baniakiem wody i jechaliśmy dalej, już pogodzeni.
Mieliście takie ciche dni.
Kiedyś rozkraczyła się na przystanku pod Remontem. Stała wtedy tak długo, że w końcu pracownicy sklepu skejtowskiego zadzwonili do mnie: "Piotrek, bo tu już pytają, czyja ta Granada. Mówimy, że nasza, żeby nie zholowali, ale może przyjechałbyś po to auto". Przyjechałem, wlałem wodę i znowu działała. To było w niej piękne – obrażała się, ale na chwilę. Była jak kochanka, której nie podobał się mój styl życia. Bardzo ją kochałem. Szczególnie wtedy, gdy skręciłem kolano, bo chciałem się popisać na deskorolce przed amerykańskimi skejtami, którzy przyjechali do Warszawy nagrywać film. Kolano w sekundę zrobiło się jak balon. Podejrzewam, że w takim Maluchu nie dałbym rady skulony i ledwo przytomny, z kolanem pod brodą. Granada zaoferowała mi wtedy najlepszą pomoc i miłą podróż do szpitala na Stępińskiej. Noga bolała jak cholera, ale mogłem ją wyprostować.
Ile trwał ten romans i co się z nią stało?
I tu mam lukę w pamięci. Nawet nie wiem, co zrobiłem z tym samochodem. Pewnie sprzedałem, ale nie pamiętam komu. Uwaga: osoba, która kupiła ode mnie ten samochód i czyta teraz ten wywiad lub ma informacje na temat złotej Granady, proszę się odezwać i dać znać, co się z nią dzisiaj dzieje. Gdzie jest i kto ją posiada? Będę wdzięczny.


Czytaj więcej