Porsche 356 z historią miłosną w tle
Co wyrośnie z nastolatka, który dostanie zepsutego Volkswagena Bulika i naprawi go dużo wcześniej, niż zda prawo jazdy? Może ktoś, kto wyda pieniądze ze ślubu na samochód? A może mechanik budujący perfekcyjne Porsche? Przeczytajcie, a się dowiecie!
@PIOTR CIECHOMSKI
Ej, ty, gościu! Chcesz się ścigać? Do ciebie mówię!
Całe Twoje życie kręci się wokół Porsche. Skąd Ci się to wzięło?
Od maleńkości miałem pociąg do rozbierania i składania wszystkiego, co mechaniczne. Demontowałem co bardziej skomplikowane zabawki po to, by zobaczyć, jak są skonstruowane i jak działają. Wszystkie moje pojazdy, od rowerów przez motorowery, na samochodach kończąc, zawsze naprawiałem sam. Zresztą moim pierwszym autem był niejeżdżący VW Transporter T1 w wersji blaszanka. Ojciec kupił mi go zepsutego sporo wcześniej, zanim zdałem prawo jazdy, żebym miał czas, by sobie go wyszykować. Jak to się skończyło, pewnie się spodziewasz. Jeździłem nim na długo przed egzaminem. Ale to były inne czasy (śmiech). Tak właśnie poznałem zapach benzyny i spalin, przesiąkłem miłością do chłodzonych powietrzem pojazdów i zacząłem marzyć o 356. Jednak wtedy Porsche było poza zasięgiem. Hobbystycznie restaurowałem kolejne chłodzone powietrzem VW, jeździłem na zloty, uprawiałem turystykę motoryzacyjną.
A kiedy przyszedł czas na Porsche?
To trochę historia miłosna. Wiele lat później ożeniłem się i urodziła mi się pierwsza córka. Z tyłu głowy pojawiła się myśl, by powrócić do młodzieńczych marzeń. Za pieniądze zebrane na nową drogę życia, dosłownie i w przenośni, kupiłem nasze pierwsze Porsche 356. Środków nie miałem za wiele, więc projekt Porsche nie był w najlepszym stanie. Gdy auto przypłynęło zza Oceanu, bałem się pokazać je mojej żonie. Ale co się odwlecze, to nie uciecze… Ku mojemu zaskoczeniu, gdy Marta zobaczyła ten wrak, powiedziała, że jest piękny. Choć był w fatalnym stanie, to musiałem go uratować.
@ARCHIWUM PIOTRA BEMA
Pierwsze Porsche, mówiąc delikatnie, było durszlakiem. Tak, Piotr je odbudował.
To był początek przygody z zawodowym restaurowaniem samochodów ze Stuttgartu?
Hobby to jedno, a życie to często inna bajka. Zawodowo, już jako student psychologii społecznej, związałem się z badaniami marketingowymi. W agencji badawczej przepracowałem blisko 10 lat. Jednak miłość do zabytkowej motoryzacji nigdy nie wygasła.
@Piotr Ciechomski
Projektant parkingu się pogubił i nie dostosował numeracji do przyszłej sesji.
Po latach w agencji przyszedł czas na zmiany. Choć praca była dobrze płatna, to jednak nie dawała mi satysfakcji. Dlatego gdy pojawiła się okazja na zmiany, postawiłem wszystko na jedną kartę i zdecydowałem się już nigdy w życiu nie pracować, tylko robić to, co naprawdę lubię. Tak przez kilka lat poznawałem biznes retro motoryzacji z najwyższej półki, ale w warsztacie zajmującym się odbudową głównie brytyjskich marek: Jaguar, MG, Aston Martin czy Austin Healey. Z biegiem czasu postanowiłem pójść na swoje. Żeby nie wchodzić w drogę poprzedniemu pracodawcy, skupiłem się na tym, co lubię najbardziej, czyli autach ze Stuttgartu. W biznesie na pierwszym miejscu postawiłem jakość. Chciałem, by odbudowywane u mnie wozy były najlepsze, niekoniecznie najtańsze. Dbałość o detale oraz zdobyta przez lata wiedza zaowocowały. Klientów na odbudowy przybywało.
@Piotr Ciechomski
Taki tam mały silniczek, prawda? A jeżeli powiem Wam, że na hamowni wykręcił 150 koni?
W życiu pojawiła się kolejna córka, budowa domu, rozbudowa warsztatu, trzeba było zmienić priorytety. Profesjonalna restauracja auta to proces czasochłonny. To rzadko udaje się w mniej niż półtora roku. Fajnie odczarował to w świadomości klientów projekt "Polskie Porsche". Dlatego gdy sprowadziłem identyczne 356 dla klienta do odbudowy, a czas realizacji okazał się dla niego zbyt odległy, zgodnie postanowiliśmy wymienić się autami z dopłatą na moją korzyść. Znów szewc bez butów chodził…
@PIOTR CIECHOMSKI
356 jest wyjątkowo krótkie. Rozstaw osi wynosi niewiele ponad dwa metry.
Aż przyszedł czas na niebieskie.
Minęły trzy lata, zanim wziąłem się za swoje kolejne Porsche. Tym razem chciałem stworzyć spersonalizowany samochód, który byłby moją wizytówką. Miał nie odstawać osiągami od współczesnych aut sportowych, ale z możliwie subtelnymi modyfikacjami, by nie zaburzyć jego zabytkowego charakteru. Dlatego wizualnie wystylizowałem Porsche na wersję Super 90 GT, która powstała w kilkunastu egzemplarzach. Na masce pojawił się otwór na wlew paliwa i dodatkowe skórzane paski zabezpieczające przed otwarciem pokrywy w czasie jazdy. Ze zderzaków zniknęły chromowane kły, za to dodałem lekkie aluminiowe listwy bez gumowej wstawki. Z progów usunąłem nakładki. Zmiany są też w środku: aluminiowe kubełkowe fotele z wersji Speedster, akcesoryjna drewniano-aluminiowa kierownica Nardi, prędkościomierz wyskalowany do 250 km/h oraz obrotomierz z czerwonym polem powyżej 7 tys. obrotów. Dodatkowo na desce zamontowałem lotniczy instrument do pomiaru czasu pochodzący z amerykańskiego bombowca nurkującego Douglas SBD Dauntless. Na pokrywie silnika są dodatkowe skrzela dla lepszego zasysania powietrza do gaźników. Auto stoi na lekkich magnezowych kołach Tecnomagnesio.
Pomalowałem go w niemetaliczny błękit Aqumarine z palety kolorów Porsche z przełomu lat 50. i 60. Wnętrze jest wykończone w koniakowej skórze, a na podłodze leżą ciemnobrązowe wełniane pętelkowe dywany, z materiału stosowanego przez Porsche w epoce.
@PIOTR CIECHOMSKI
Czasem wygląda całkiem jak zabawka. Tak naprawdę to jest zabawka dla Piotra.
Już wiemy, że jest ładny. Ale jak jeździ?
Auto ma nie tylko dobrze wyglądać, ale musi także dobrze jeździć. Dlatego postanowiłem pójść na grubo i poddałem silnik szeregowi modyfikacji. Jednak wszystko zostało zrobione tak, że silnik optycznie nie różni się od seryjnego z wersji Super 90, która miała 90 KM.
I tak oryginalny blok został rozwiercony, by zamontować większe cylindry o średnicy 91 mm wykonane z Dura-Baru, czyli żeliwa odlewanego pod wysokim ciśnieniem. Zastosowałem sportowy wał z przeciwwagami i o wykorbieniu zwiększonym do 84 mm. To powiększyło pojemność z 1,6 do blisko 2,2 litra. Do tego doszły sportowe korbowody Carillo oraz kute tłoki CP doprężające do 10,5:1.Aby silnik odpowiednio oddychał, zastosowałem nowe, obrabiane głowice z powiększonymi zaworami (ssący 42 mm i wydechowy 36 mm), sparowane z rozwierconymi kolektorami dolotowymi oraz dwoma dwugardzielowymi gaźnikami Weber IDF 44 z wysokimi zwężkami Venturiego. Rasowego brzmienia nadaje sportowy przelotowy układ wydechowy typu Sebring. Do tego zainstalowałem sportowy system filtrowania oleju. Modyfikacje pozwoliły uzyskać 150 koni (mierzone na kołach) oraz 200 Nm. Przy masie obniżonej do 840 kg to daje niesamowite wrażenia z jazdy. Auto dosłownie wciska w fotel. W skrzyni biegów jest też oryginalny mechanizm różnicowy o ograniczonym uślizgu. Trzeba uważać i nie dać się podpuścić na światłach. Rasowe brzmienie sprawia, że jest sporo chętnych, by się sprawdzić. Jak już podejmę rękawicę, satysfakcja jest ogromna, a zdziwienie na twarzy i gorycz porażki rywala bezcenna (śmiech).
@PIOTR CIECHOMSKI
Twarda fura, to i twarda mina – wiadomo.
A czy równie dobrze hamuje?
Tak, to też dość ważna sprawa. Żeby Porsche dało się bezpiecznie zatrzymać, zamontowałem wyczynowe wentylowane hamulce z wersji 356 Carrera GT o średnicy bębna 280 mm i szerokości szczęk 60 mm.
Zmodyfikowane jest też zawieszenie. Pojawiły się sportowe regulowane amortyzatory Koni oraz wzmocnione stabilizatory z przodu i z tyłu. Trakcja jest fantastyczna! 356 ma bardzo krótki rozstaw osi – zaledwie dwa metry, dzięki czemu jest bardzo zwinne w zakrętach i na nawrotach.
@PIOTR CIECHOMSKI
Ciekawe detale są w każdym miejscu tego samochodu. Nieważne, jak długo się patrzy, zawsze w oko wpadnie kolejny.
Dużo konkretnych części. Czy ich zdobycie było problemem?
Przy odbudowie auta bardzo ważne było dla mnie, żeby użyć możliwie wielu oryginalnych części, także akcesoryjnych, pochodzących jednak z epoki. Poza usprawnieniami silnika większość gratów mechanicznych pochodzi z wersji wyczynowych przygotowywanych do motorsportu w latach 60. Porsche 356 jest dość popularnym autem kolekcjonerskim na Zachodzie, a rynek części jest naprawdę duży. Nie sztuką jest jednak odbudować auto na współcześnie wyprodukowanych zamiennikach, tylko zachować możliwie jak najwięcej oryginalnych. Taki właśnie przyświecał mi cel.
@Archiwum Piotra Bema
Zaczęło się od miłości do silników chłodzonych powietrzem, a skończyło na restaurowaniu Porsche.
Do czego służy Ci ten samochód?
Daje mi niesamowitą frajdę z jazdy. Uważam, że auta zabytkowe powinny jeździć, a nie tylko stać jak obiekty muzealne. W Polsce, na wzór Wielkiej Brytanii czy Stanów Zjednoczonych, coraz częściej organizuje się imprezy przeznaczone dla klasycznych wozów wyścigowych, gdzie można podziwiać je w ruchu. Ja również zamierzam jeździć i cieszyć się nim, startując w Classicauto Cup. W dalszej perspektywie chciałbym pojechać moim 356 na Goodwood Revival oraz Le Mans Classic.
@jakub Żołędowski
To nie tylko eksponat. To rasowe auto sportowe i poznało już smak toru.
@PIOTR CIECHOMSKI
Ten samochód naprawdę potrafi zaskoczyć. Nie polecam mierzyć się z nim spod świateł.
A gdybym chciał znów się ożenić, to mam szansę nazbierać na ślubie pieniądze na 356?*
Musiałbyś zaprosić naprawdę wielu gości. Niestety ceny 356 poszybowały w kosmos. Dziś kwota za niekompletnego szrota, i to nie na chodzie, to od 130 tys. złotych w górę. Za sensowny projekt do odbudowy trzeba zapłacić bliżej 200 tys. Ja swoje pierwsze 356 kupiłem w 2006 r. za dwadzieścia. Ze sprowadzeniem (śmiech).
*Paulina! Nic nie kombinuję, tak tylko hipotetycznie pytam.
@PIOTR CIECHOMSKI
Karosseriewerk Reutter to legendarny budowniczy nadwozi 356.
Super 90 GT skończone. Co teraz?
Mam parę aut-projektów, w tym oryginalne 914-6 oraz 911 z 1972 r., ale jeszcze czekają na swoją kolej. Znowu mam dylemat. Po pierwsze – od którego zacząć, a po drugie – czy przeprowadzić odbudowę w oryginalnej specyfikacji, czy może znowu zbudować samochód na wzór czegoś rzadkiego. Chodzi mi po głowie 914-6 GT, których powstało zaledwie kilkanaście sztuk. Powstałaby minikolekcja wozów GT (śmiech).
@PIOTR CIECHOMSKI
Większość ludzi zwyczajnie daje swoją wizytówkę. Piotr się o nią opiera.
@PIOTR CIECHOMSKI
Sportowy wydech słychać bardzo dobrze. Na całej ulicy. W sąsiedniej dzielnicy.
@PIOTR CIECHOMSKI
Warto było czekać tyle lat na ten jeden, jedyny samochód.
@PIOTR CIECHOMSKI
Gotowy do jazdy. A czy miasto też jest już gotowe?
@PIOTR CIECHOMSKI
Brak kłów na zderzaku i skórzane paski do zamykania maski to znaki rozpoznawcze Super 90 GT.
@PIOTR CIECHOMSKI
Na desce znalazło się nawet miejsce na zegar z bombowca nurkującego Douglas SBD Dauntless.
@PIOTR CIECHOMSKI
Nie ma nic fajniejszego niż pościg po wielopoziomowym parkingu.