Szaleli za nim nie tylko w Stanach

Saab 900 Turbo Monte Carlo powstał na życzenie Amerykanów i wygrał swoja egzotyką. Sprawdzając, czym wersja Cabrio w ekskluzywnej wersji Monte Carlo Yellow urzekła mieszkańców USA, spróbowaliśmy odnaleźć kawałek Los Angeles w centrum stolicy. Z warszawskim kaszkietem na głowie, jeżdżąc po pustym, wakacyjnym mieście od zmierzchu do świtu.

Piotr Skowron
SAAB 900 TURBO MONTE CARLO @WOJCIECH JURECKI
Szwedzi zawsze kochali i do dziś kochają amerykańskie samochody. I to z niejaką wzajemnością. Weźmy Volvo 240 kombi – swego czasu było w USA synonimem auta rodzinnego. Za to Saab zaczął w Stanach nie najlepiej. Z miernym skutkiem sprzedawał dwusuwowe małe samochodziki. Ale Amerykanie nie polubili dwusuwów, poza tym, po co mieli kupować Saaby, skoro był VW Garbus? Kolejne modele, sprzedawane jako niewielkie, ale mocne auta z charakterem, odniosły już niejaki sukces. Za to strzałem w dziesiątkę okazał się pomysł pozbawienia Saaba 900 dachu.
SAAB 900 TURBO MONTE CARLO @WOJCIECH JURECKI

Saab 900 w wersji kabriolet ciągle wygląda zjawiskowo i jest jedyny w swoim rodzaju. Wersja Monte Carlo Yellow powstała na 5-lecie produkcji Dziewięćsetki "topless". Wszystkie wozy z limitowanej edycji sprzedały się na pniu.

Saab 900 Turbo Monte Carlo – KABRIOLET, GŁUPCZE!
Może kojarzyć się z dojrzałym bananem. Bardziej zaznajomieni wiedzą, że Saab 900 dorobił się ksywy Krokodyl (podobnie jak w przypadku Mercedesa W123, o którym piszemy po prostu Beczka, Saaba 900 będziemy potocznie nazywać Krokodylem – bez cudzysłowu [przyp. red.]). Przyjechał do Polski właśnie z USA, konkretnie z Los Angeles.
SAAB 900 TURBO MONTE CARLO @WOJCIECH JURECKI

Wskaźnik Świętej Akceleracji. Gdy ta wskazówka przesunie się w prawo, poczujesz się jak we własnym odrzutowcu.

Po co solidnego jak czołg Saaba pozbawiać dachu i czynić z niego auto mniej praktyczne? Aby zrozumieć egzotyczne auto, trzeba je postrzegać w konkretnym kontekście. Wyobraźcie sobie słoneczną Kalifornię albo Manhattan latem. I sunącego żółtego Saaba 900 bez dachu. Prawda, że to idealny obrazek? Właśnie po to powstał ten samochód. W Kalifornii kto nie sprzedawał kabrioletów, ten się nie liczył. Nawet najdziwniejsze auta miały wersje bez dachu. A jeśli nie, jak np. BMW serii 6, to można było zamówić przeróbkę u jednej z licznych firm karoseryjnych. Mercedes W124. BMW E30. Nie najtańsze, ale opatrzone na Starym Kontynencie wozy, w USA miały sznyt egzotyki i europejskiej ekskluzywności. I wśród nich znalazł się Saab 900 Cabriolet. Nie tak nowoczesny, tańszy, ale... jeszcze bardziej egzotyczny, bo inny niż wszystkie.
SAAB 900 TURBO MONTE CARLO @WOJCIECH JURECKI

Jest dużo żółtych Saabów 900 Turbo Cabrio. Ale taką kompletację, kolor, pakiet aerodynamiczny i najmocniejszy, 16-zaworowy silnik posiada tylko limitowany Monte Carlo Yellow.

SAAB 900 TURBO MONTE CARLO @WOJCIECH JURECKI

Właśnie stąd wzięła się nazwa Krokodyl.

Wiele razy było tak, że europejscy producenci "nie kumali" potrzeb amerykańskiego rynku. Tak było i tym razem. Pomysł na ten samochód zrodził się właśnie w USA. Wyszedł on mianowicie od Boba Sinclaira, szefa Saab-Scania of America. Dach wykonano w American Sunroof Company, natomiast prace nad modyfikacją nadwozia odbyły się w Szwecji. Powstały dwa niezależne zespoły, jeden budujący odkrytą wersję na bazie coupe, drugi wziął w obroty dwudrzwiowego sedana. Paradoksalnie ten drugi osiągnął lepsze efekty. Budując odkrytą wersję gotowego już samochodu bardzo trudno znaleźć złoty środek. Auto potrafi wyglądać obłędnie z otwartym dachem, natomiast z zamkniętym nie da się na niego patrzeć, lub na odwrót.
SAAB 900 TURBO MONTE CARLO @WOJCIECH JURECKI

Sylwetka której nie da się pomylić z żadnym innym autem. Połączenie żółtego lakieru z ciemnoszarym wykończeniem podkreśla elegancję.

Bjorn Envall, uczeń Sixtena Seasona ten złoty środek znalazł. Charakterystyczną, mocno pionową przednią szybę Krokodyla pochylił do 45 stopni, z tyłu odciął stalowy dach w ten sposób, że świetny soft-top od ASC płynnie przechodzi w linie bagażnika. Rozłożysta sylwetka 900-ki nie została zaburzona. Dach chowa się całkowicie w nadwoziu i prawie nie zmniejsza bagażnika. Jeśli jesteśmy w słonecznym LA i przewidujemy, że auto przez dłuższy czas pozostanie "topless", na to można założyć trzyczęściową plastikową osłonę. Dopiero z nią Saab 900 kabriolet wygląda jak milion dolarów. Niestety pozbawienie Saaba dachu zaburzyło aerodynamikę, zatem Envall opracował niewielki spoiler mocno zachodzący na boki nadwozia, na linii podziału między dachem a karoserią. Ten element, zawierający trzecie światło "stop" uspokoił przepływ powietrza, a przy tym trzeba przyznać, że świetnie pasuje do reszty auta. Envallowi udała się rzadka sztuka: 900 Cabriolet wygląda równie dobrze z dachem, jak i bez.
saab 900 targa @ VALMET

Tak powstawał Saab 900 Cabrio. Pierwsze przymiarki i wersja targa...

saab 900 targa @VALMET

... która nawet po całkowitym złożeniu dachu nie wyglądała dobrze.

saab 900 @ VALMET

Najlepsza pogoda na przejażdżkę prototypem kabrioletu bez drzwi: trochę śniegu i kilkanaście stopni mrozu.

@VALMET

Gotowe prototypy poddawano morderczym testom na sztywność nadwozia. Ale i tak nie jest ona idealna, choć nadwozie gruntownie wzmocniono w 14 miejscach. 300 części odróżnia wersję zamkniętą od Cabrio, a zatem względnie niewiele.

saam 900 cabrio @VALMET

Każdy Saab 900 Cabrio wyjeżdżał z fińskiej fabryki Valmet.

@VALMET

Valmet do dziś zajmuje się produkcją aut niskoseryjnych i nietypowych. Tutaj Krokodyl w doborowym towarzystwie Opla Calibry.

Saab 900 Turbo Monte Carlo – KUPUJĄ!
Księgowi Saaba z oporem wydali zgodę na prace przy kabriolecie – najwyraźniej nie wierzyli w potencjał tego auta i to, że może stać się autem niemal ekskluzywnym. Zainteresowanie, jakim cieszył się prototyp na targach we Frankfurcie w 1983 roku, pozwalało jednak sądzić, że odniesie sukces. W końcu w 1986 r. zdecydowano się na produkcję inauguracyjnej serii 400 sztuk, wyłącznie do USA. Auta zeszły na pniu, więc zaczęto gorączkowe przygotowania do produkcji seryjnej, którą zlecono fińskiej firmie Valmet, znanej z produkcji samochodów małoseryjnych i dziwnych. Nawiasem mówiąc, pierwsza seria to najciekawsze 400 sztuk cabrio na świecie: tylko w specyfikacji USA i tylko z tzw. płaskim nosem, bo w 1987 r. wszystkie Saaby 900 przeszły facelifting, w którego ramach zmieniono zderzaki, przód auta i parę innych drobiazgów. O Krokodylu można mówić, że jest piękny lub brzydki, ale jedno trzeba stwierdzić obiektywnie: był i jest inny, niż wszystkie auta dookoła. Zarówno przez 15 lat produkcji, jak i współcześnie wyróżnia się na tle potoku innych aut swoją charakterystyczną klinowatą sylwetką, niemal pionową przednią szybą i lekko opadającym tyłem. Podstawowe linie są zaskakująco spójne niezależnie od wersji, czy to hatchback/coupe, sedan czy właśnie cabrio. Aż chce się dziękować, że do produkcji nie weszła wersja kombi zwana Safari – zaburzyłaby idealną linię całej palety nadwoziowej.
SAAB 900 TURBO MONTE CARLO @WOJCIECH JURECKI

Świt był letni. Lepiej oglądać krajobrazy niż wnętrze Saaba. Zegary to jedyne, na czym przyjemnie jest zawiesić oko.

Saab 900 Turbo Monte Carlo – KTO JEŹDZI SAABEM?
Przyznajmy, pierwsze udane auta z turbodoładowaniem zrobiło Porsche. Ale to Saab wprowadził świst turbiny pod strzechy, modelem 99 Turbo. Dekadę później Saab miał świetnie dopracowaną i mocną jednostkę, ale jako całość, model 900 nie porażał techniką, na tle niemieckiej konkurencji wyglądał wręcz jak wóz drabiniasty. W porównaniu do np. Mercedesa A124 raził konstrukcją karoserii rodem z lat 60. czy zawieszeniem z taczki. Gdy Niemcy wydawali miliony marek na słynne zawieszenie wielowahaczowe, Szwedzi pudrowali staruszka nowymi zderzakami, lampami czy wyposażeniem dodatkowym. Nadwozie Saaba 900 zakorzenione jest w połowie lat 60., gdy Sason projektował model 99, a silnik to zmodernizowany „Slant 4” Triumpha. Żeby pokazać filozofię Saaba, w tej kwestii wystarczy przypomnieć, że ta jednostka po wielu modernizacjach pozostawała w produkcji do roku 2009 (!). Ale to nie problem. Zwłaszcza dla ludzi, których nie do końca obchodzi, czy auto pali 9,7 czy 11 litrów, przyspiesza do 100 km/h w 11 czy 12 sekund. Ale za to nie zniosą za nic jeżdżenia autem nudnym wizualnie, smutnym czy do bólu tuzinkowym. Wymóg "bycia interesującym" Krokodyl spełniał wyśmienicie. Jak wie każde dziecko, Saaby upodobali sobie głównie ludzie wolnych zawodów: lekarze, architekci, etc. – osoby zazwyczaj wrażliwe na dobre i charakterystyczne wzornictwo. Tak, to stereotyp, ale kilka marek samochodowych mogłoby pozazdrościć Saabowi takiego stereotypu. Zwłaszcza BMW, Mercedes czy Subaru.
SAAB 900 TURBO MONTE CARLO @WOJCIECH JURECKI

W 1992 r. trzybiegowy "automat" uchodził za antyk. Ale dzięki potężnemu momentowi obrotowemu silnika, 16-zaworowy Saab 900 turbo nie potrzebował więcej przełożeń.

Ten stereotyp w pełni potwierdza auto z naszych zdjęć. Bananowym 900 Cabrio Monte Carlo jeździł Jacek Kołodziejski, uznany artysta fotografik (a także współpracownik i sympatyk Classicauto). Gdy my jeździliśmy i pisaliśmy o jego wozie, on odbierał w Nowym Jorku jedną z najważniejszych nagród w branży: PDN Photo Annual. Żółte cabrio to nie pierwszy jego Saab. Krokodyle urzekły go w połowie lat 90. właśnie swoją indywidualnością. Pierwszym autem spod znaku Gryfa zjeździł całą Europę, Turcję i popadł w Saabomanię. Jak sam mówi: "Wersja Coupe jest niedoścignionym kompromisem między autem rodzinnym a klasycznym coupe". W naszej pracy ciągle stykamy się z maniakami jednej marki – nie da się z nimi porozmawiać o innych autach niż te, które pokochali. Jest to groźne, bowiem czasami prowadzi to do totalnego zaślepienia i czegoś w rodzaju "motofaszyzmu". Jacek jest inny, co się chwali – pociąga go design i sympatyczny charakter Saaba, ale nie stał się jego filozofią życia i np. nie jest ślepy na wady 900-ki.
SAAB 900 TURBO MONTE CARLO @WOJCIECH JURECKI

Sam jak palec albo raczej jak banan.

Saab 900 Turbo Monte Carlo – MAKE-UP I DUŻO PLASTIKU
Saab stosował specyficzną taktykę sprzedaży – oferował coraz to nowe wersje, często limitowane, sprzedając tak naprawdę cały czas ten sam model. Gros z nich kierowano właśnie na Stany i były one tak liczne, że można się pogubić. Żółty Krokodyl to limitowana do 400 egzemplarzy (według niektórych źródeł do 300) edycja Monte Carlo Yellow. Wyróżnia się wściekłym kolorem, pakietem aerodynamicznym Aero (w USA określanym jako SPG – od Special Performance Group) i najmocniejszym silnikiem z najwyższym ciśnieniem doładowania. Całość uzupełniają trójramienne felgi (także część SPG), skórzana tapicerka, czy klimatyzacja. Jak mówi Jacek, tabliczki z oznaczeniem wersji w USA, zamiast przyczepiać do nadwozia, dodawano do dokumentów, więc zazwyczaj ginęły. Monte Carlo Yellow produkowano wyłącznie na przełomie 1991 i 1992 roku (jako rok modelowy 1992) i wysłano w większości do USA. Studiując prospekty Saaba 900, można zauważyć, że później ten kolor także był oferowany, stąd żółte kabriolety ze słabszym silnikiem czy bez pakietu Aero. Ale prawdziwe Monte Carlo Yellow, to tylko auta z rocznika 1992 i w dokładnie takiej, najbogatszej kompletacji. Są najwyżej cenione i jeśli rozpatrzymy różne wersje limitowane, to nasz Krokodyl należy do najrzadszych Saabów w historii firmy.
SAAB 900 TURBO MONTE CARLO @WOJCIECH JURECKI

Jestem dumny, że jestem Szwedem.

By poczuć sens tego samochodu, nie trzeba nigdzie daleko jechać – wystarczy centrum najbliższego miasta. Mimo 175 KM, skrzyni automatycznej i wygodnych skórzanych foteli, nie jest to pożeracz autostrad. 900 cabrio czuje się najlepiej w mieście, przed modnym klubem. Mimo jego wieku nikt nie zwyzywa go od gratów i trupów. Jadąc podczas marnej pogody mamy całkiem zgrabne coupé, które po kilku sekundach może przeobrazić się w elegancki krążownik szos. Ludzie z ASC wykonali masę dobrej roboty i po odpięciu zaczepów nad szybą oraz przyciśnięciu przycisku na tunelu środkowym, dość spory dach chowa się za tylną kanapą w ciągu 10 sekund. Możemy to zrobić jednak jedynie, gdy dźwignia zmiany biegów jest na pozycji "Parking", a hamulec pomocniczy zaciągnięty. Do pełni szczęścia wystarczy opuścić tylko wszystkie 4 boczne szyby, oczywiście elektrycznie i można ruszać na podbój miasta nocą.
SAAB 900 TURBO MONTE CARLO @WOJCIECH JURECKI

Szkocka skóra od Bridge of Weir – materiał obiciowy wysokiej jakości, to w kabriolecie konieczność, a nie ekstrawagancja.

Saab 900 z końca produkcji to prawdziwy festiwal sprzeczności, zalet i wad, nowoczesności i anachronizmów. Po maską naszego cabrio pracuje silnik w bardzo przebiegły sposób zmodernizowany w stosunku do wspomnianego "Slant 4", jeszcze z czasów modelu 99. Z szesnastozaworową głowicą, wysokim ciśnieniem doładowania rozwija 175 KM. To dzięki specjalnemu "czerwonemu" modułowi APC – Automatic Performance Control, czyli autorskiego urządzenia SAABa sterującego turbosprężarką na podstawie danych z czujnika spalania detonacyjnego. Co ciekawe, taki układ montowano już w starszym silniku z ośmiozaworową głowicą, zasilanym wtryskiem mechanicznym. Tutaj mamy już elektroniczny wtrysk wielopunktowy. Dodatkowo silnik jest umieszczony na samej osi nad skrzynią biegów, lecz "tyłem do przodu": napęd rozrządu mamy przy grodzi, sprzęgło (lub jego odpowiednik) przy pasie przednim. Do tego ABS, klimatyzacja, nowoczesny dach rozkładany hydraulicznie oraz doskonale zaprojektowane pod względem aerodynamicznym nadwozie, jednak bez krzykliwych spojlerów i wlotów. Z drugiej strony festiwal anachronizmów: zaledwie trzybiegowy automat, sztywną oś z tyłu, naprawdę marnej jakości plastiki we wnętrzu i bryłę nadwozia prosto ze snu futurysty z lat 60.
SAAB 900 TURBO MONTE CARLO @WOJCIECH JURECKI

Wentylacja komory silnika. Po niej poznamy, że mamy do czynienia z wersją Turbo.

Paradoksalnie proste zawieszenie jest jedną z największych zalet tego samochodu. Saab jest przyjemnie i przewidywalnie podsterowny, wystarczająco sztywny, niewiele tracąc na komforcie. Jest też zadziwiająco zwrotny – średnica zawracania to niewiele ponad 10 m, jednak na parkingu trzeba się mocno nakręcić kierownicą, bo od oporu do oporu mamy ponad 4 obroty. 175 KM to moc, która w zupełności wystarcza ważącemu nieco więcej od zamkniętej wersji, kabrioletu. Silnik jest zawsze miękko i przyjemnie cichy, zaś po wciśnięciu gazu zamruczy nieco głośniej, zagwiżdże turbosprężarką i wbije w fotel, choć mocno ograniczany dość ślamazarnym automatem. Jednak jeśli Krokodyl Turbo, to tylko z ręczną skrzynią. Zauważalną cechą odkrytego Saaba, jest pewna wiotkość nadwozia. Przy tak rozłożystej karoserii o konstrukcji samonośnej, trudno osiągnąć sztywność absolutną. Zwłaszcza jeśli jak w Saabie 900 – przeróbka na kabriolet odbywa się dość niskim kosztem. Od wersji zamkniętej rózni go około 300 części, gdy w Mercedesie A124, ilości idą w tysiące. Suma sumarum w Saabie 900 Cabrio, na wyboistej drodze widać i czuć, że przednia szyba zajmuje się trochę czym innym, niż reszta samochodu.
SAAB 900 TURBO MONTE CARLO @WOJCIECH JURECKI

Żółty Saab na tle surowej kolorystyki Śródmieścia często wygląda jak rodzaj artystycznego performansu. A poza tym kojarzy się z barwami jego flagi ojczystej.

Saab 900 Turbo Monte Carlo – SKRYCIE POŻĄDANY
Pełen tych sprzeczności i wad Saab 900 jest cenionym i chodliwym klasykiem. Największym zainteresowaniem cieszą się wersje turbodoładowane i oczywiście cabrio. Jak zeznaje Wojciech Jurecki, który za kierownicą żółtego Monte Carlo miał okazję spędzić najwięcej czasu, sporo przedstawicielek płci pięknej, okazuje się cichymi wielbicielkami Saaba. Skrycie marzą o "takim kabrioleciku", najlepiej właśnie w bananowej żółci. Ponadto osiągi i komfort "krokodyla" pozwalają na swobodne poruszanie się we współczesnym ruchu. Dołączając do tego niebanalną stylistykę i legendę, jaką obrosły te auta (samoloty, stacyjka pośrodku i tak dalej...) okazuje się, że są dość rozchwytywane na rynku. Warto również przypomnieć, że 900 Cabrio to ostatni Saab zaprojektowany samodzielnie przez Szwedów – potem przyszło GM i rozpoczął się powolny koniec tej marki. Dzięki temu szwedzkie kabriolety chyba nigdy nie osiągnęły jakiegoś wyraźnego dołka cenowego, za to dość szybko z auta dostępnego w salonie, stały się klasykami. Obecnie ceny za egzemplarze turbo zaczynają się od około 20 tys. zł, ale średnia już oscyluje w okolicach 50-60 tys. zł. Znaleźliśmy też kilka sztuk za ponad 100 tys. zł. Zainteresowani nimi nie są tylko kolekcjonerzy klasyków i zdeklarowani Saabiarze, ale i majętni ludzie szukający nietuzinkowego auta, jednak nieprzejmujący się testami w popularnej prasie motoryzacyjnej ani tym, co powiedzą sąsiedzi. To tylko pokazuje, jak udanym pomysłem było pozbawienie dachu "krokodyla". Mimo upływu lat dalej jest ciekawą alternatywą dla niemieckiej konkurencji z epoki, ale i samochodów współczesnych.
SAAB 900 TURBO MONTE CARLO @WOJCIECH JURECKI

Niebywała sztuka: Saab 900 Cabrio wygląda równie dobrze z dachem, jak bez dachu. Klimatu przełomu lat 80. i 90. dopełniają modne wówczas, trójramienne felgi. Do mało którego wozu pasują tak dobrze, jak do Dziewięćsetki.

Saab 900 Turbo Monte Carlo @WOJCIECH JURECKI

W 1992 r. był niemal skansenem na kołach. Ale miał niezwykle miły charakter oraz wszystko, czego Amerykanin potrzebował: automatyczny dach, elektryczne szyby, automatyczną skrzynię, klimatyzację, wspomaganie kierownicy, centralny zamek.

SAAB 900 TURBO MONTE CARLO @WOJCIECH JURECKI

Nazwa koloru pochodzi ponoć od żółtych kwiatków, które rosną w Monte Carlo.

SAAB 900 TURBO MONTE CARLO @WOJCIECH JURECKI

Drzwi zakrywają próg całkowicie. Jeśli coś zardzewieje od chlapiącego błota, to będą to tanie drzwi, a nie kosztowny w naprawie próg.

SAAB 900 TURBO MONTE CARLO @WOJCIECH JURECKI

To Szwedom zawdzięczamy, że turbosprężarka trafiła pod strzechy. Volvo było pionierem turbo w ciężarówkach, Saab – w autach osobowych.

SAAB 900 TURBO MONTE CARLO @WOJCIECH JURECKI

Ostatni Saab stworzony od podstaw przez Szwedów. Pewnie dlatego kabriolety szybko stały się klasykami.

SAAB 900 TURBO MONTE CARLO @WOJCIECH JURECKI

Spojler nad tylna klapą świetnie współgra z resztą karoserii.

SAAB 900 TURBO MONTE CARLO @WOJCIECH JURECKI

Z cichym świstem turbiny, odkryta Dziewięćsetka staje się idealnym krążownikiem na nocny objazd miasta.

Artykuł pochodzi z "Classicauto" nr 119/2016


Czytaj więcej