JAPOŃSKI HANDLARZ
Trochę Fiat 2300, trochę Plymouth Road Runner. W tamtych latach Japończycy podążali za tym, co było modne na innych kontynentach, po drodze dodając swoje smaczki, jak np. lusterka na błotnikach.
Nissan Skyline GT-R - od niego się zaczęło!

Gdy Nissan przejął firmę Prince, otrzymał w dobrodziejstwie inwentarza model Skyline 3. generacji. Dodanie do jego nazwy trzech liter uczyniło zeń prawdziwy obiekt kultu. Oto Skyline GT-R, przez fanów zwany Hakosuka, klasyk z najwyższej półki, japońskie ne plus ultra.

Tekst: アントニ ワルカウスキ
Zdjęcia: ラクラン カーター
Fanom japońskiej motoryzacji na dźwięk nazwy „Skyline GT-R” szybciej bije serce, a konkurencji jeżą się włosy na karku. Najszybsze Skyline’y mają bowiem wredną manierę wygrywania wyścigów prawie wszędzie tam, gdzie się pojawią (więcej w Classicauto nr 142).
Historia „R” zaczęła się w 1969 roku, kiedy zadebiutował Skyline GT-R o kodzie nadwozia PGC10. Fani ochrzcili go mianem „Hakosuka”, co znaczy „pudełkowaty Skyline”. Niepozorny sedan, opracowany pod auspicjami Prince Motor Company (producenta wchłoniętego przez Nissana w 1966 r.), miał pod maską niezwykły sekret. Jego silnik typu S20 był ucywilizowaną wersją motoru GR8 opracowanego przez Prince na potrzeby wyczynowego prototypu R380. Dwulitrowy, dwuwałkowy potwór o czterech zaworach na cylinder generował 160 KM przy niebywałych siedmiu tys. obrotów, i to w wersji ulicznej! Wieść gminna niesie, że ostatnie zasilane wtryskiem Lucasa wersje wyczynowe S20 osiągały nawet 250 KM przy 10 tys. obrotów… Oczywiście taka moc na nic by się nie zdała, gdyby reszta auta nie dawała rady. I tak GT-R otrzymał krótką pięciobiegową skrzynię, szperę, niezależne tylne zawieszenie z wahaczami skośnymi oraz hamulce tarczowe z przodu, a także cały katalog opcjonalnych części do sportu. Fabryczne wyścigówki wygrywały wszystko, co było do wygrania w Japonii, zwyciężając 33 razy w półtora sezonu „turystyków”. Nissanowi było jednak mało, więc powstało auto, które widzicie na zdjęciach. Oto dwudrzwiowy Skyline GT-R o kodzie nadwozia KPGC10, jedna z 1197 sztuk w tej karoserii. Jest lżejszy, krótszy i szerszy niż limuzyna. Dzięki niemu oba modele Skyline’a wygrały łącznie 49 wyścigów samochodów turystycznych z rzędu (!). Dla Japończyka GT-R jest tym, czym dla „porszysty” są najrzadsze, najbardziej dopracowane wersje 911 RS – to Święty Graal. Ten egzemplarz to nie replika ani przeróbka słabszej wersji, lecz prawilny GT-R z samego początku produkcji, z 1970 r., o numerze seryjnym 000053 i z oryginalnym silnikiem.

Skyline to sportowiec w każdym calu, ale styliści zachowali umiar – tu akcesoryjna kierownica, tam dwie rury wydechowe, a na tylnej klapie arcyważny znaczek „GT-R”. Za wspaniałą wyczynową karierę Nissana odpowiada technika.

Jeśli zachęciłem Was do zakupu, to szykujcie grube nominały. Ten egzemplarz nie znalazł nowego właściciela mimo najwyższej oferty na poziomie ponad 11 mln jenów, czyli ok. 450 tys. zł. Kwota ta jest oczywiście abstrakcyjna, ale prawdziwy GT-R może kosztować nawet 14 mln. Tańszy już nie będzie – trudno oczekiwać, by ktoś przykleił legendzie metkę z napisem „przecena”.

Dwulitrowy silnik ma korzenie w wyczynowym prototypie. Na szczęście Skyline dobrze się prowadzi, a to dzięki sztywnemu zawieszeniu, tarczowym hamulcom z przodu i szperze.

MATERIAŁ REALIZOWANY WE WSPÓŁPRACY
Z FIRMĄ
JAPAN IMPORTS.


Czytaj więcej