Wartburg 1.3 (1988-91) na pożegnanie DDR
Zespół Perfect śpiewał, że trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść, robiąc to w blasku jupiterów. 30 lat temu konglomerat IFA zrobił, co powinno wówczas uczynić FSO, czyli opuścił scenę i zgasił za sobą światło. Ostatnim jego tchnieniem był Wartburg 1.3.
Helmut Klimke po zjednoczeniu Niemiec i otwarciu granic w końcu mógł nabyć zachodni wóz. Fajny taki, nie za nowoczesny, ale nowy i pachnący, prosto z salonu.
Zachodni Niemcy eksperymentowali z katalizatorami spalin i turbosprężarkami. A co w tym czasie czynili ich wschodni bracia? Robili "ryn-dyn-dyn" podczas przyspieszania i chowali się ze wstydu w chmurze niebieskiego dymu. Wschód z Zachodem potrafi się jednak dogadać, dlatego od połowy lat 80. w enerdowskim Chemnitz produkowano silnik czterosuwowy na licencji Volkswagena. Włożenie takiego motoru do samochodu osobowego stało się ostatnim tchnieniem motoryzacji NRD, a jednym z beneficjentów był Wartburg 1.3, wyposażony w wyżej wymieniony silnik o pojemności – nie zgadlibyście! – 1,3 litra. Motor był nieco za długi, więc trzeba było kombinować. Produkt końcowy posiadał rozstaw kół powiększony o prawie 10 centymetrów oraz skrzynię biegów własnej konstrukcji. Wszystko poskładano do kupy w 1988 roku, a model 1.3 sprzedawano równolegle z dwusuwowym 353. Czterotakt był dwa razy droższy, więc ludzie nie tratowali się w kolejce. Kiedy pod koniec 1989 r. mur berliński upadł i sobie twarz pokaleczył, enerdowska gospodarka zderzyła się z nową rzeczywistością z hukiem giętego metalu i tłuczonego szkła. W zalewie używanych samochodów z Zachodu Wartburg 1.3 stał się kompletnie nieporadny. Wszyscy go przepychali w kolejce do drzwi, wytrącali kanapki z ręki i chwytając za daszek, zrzucali czapkę z głowy. Sprawdzimy, czy na tle zachodniej konkurencji ten wóz rzeczywiście był aż tak zły.
WARTBURG 1.3 @PIOTR CIECHOMSKI
WARTBURG 1.3 @PIOTR CIECHOMSKI
WARTBURG 1.3 @PIOTR CIECHOMSKI
Classicauto bawi i uczy. Wartburg 1.3 był ostatnim produkowanym w Europie samochodem osobowym z nadwoziem na ramie nośnej. Ta oczywiście kończy się przed bagażnikiem. Tak, jest rok 1991.
WARTBURG 1.3 – Dobrze, ale nie beznadziejnie
Patrząc z profilu i z daleka, od razu widać poddany retuszowi model 353. Jak wyglądają młodzieżowe ciuchy na mężczyźnie w wieku emerytalnym, wielokrotnie już omawialiśmy. Wartburg w nowych szatach prezentuje się może nowocześniej, ale zatracił przy tym całą swoją elegancję. To jest niestety przypadłość projektów z epoki chromu, które po latach obrastają plastikiem. Tak było z Trabantem, Wołgą czy Zastavą. Razi w tym wszystkim mnogość detali pochodzących sprzed kilku epok, które tworzą dysonans z unowocześnionym nadwoziem. Ostre cięcia i skalpelowe klamki na początku lat 90. były już mocno nieświeże, a w zestawieniu z zaokrąglonym przodem i tyłem wyglądały jak pożyczone z innego samochodu. Kiepsko wygląda również jakość wykonania. Szpary między elementami są większe, niż nakazywałaby przyzwoitość, a elementy mocujące bywają widoczne gołym okiem. Drzwi zamykają się z donośnym odgłosem, a najgorzej jest, gdy zatrzaskujemy klapę bagażnika. Czynności tej towarzyszy przeraźliwy huk rezonującego nadwozia, jak przy zamykaniu czołgowego włazu. Praca wszystkich zawiasów odbywa się z odpowiednią dla takich wrót gracją.
W 1990 r. dokonano liftingu wnętrza. Rysunek tablicy przyrządów jest okropny, a samą deskę wykonano z odpowiednio beznadziejnych materiałów. Volkswagen również nie słynął z trwałych i eleganckich plastików, ale elementy były ze sobą spasowane. W Wartburgu przypomina to drewniane klocki dla dzieci, gdzie każdy jest lekko przesunięty, obrócony czy większy od tego na dole. Ergonomicznie wszystko jest na odwrót. Przyciski funkcyjne przy zegarach się ciągnie, a nie naciska, a drzwi blokuje się, wyciągając rygiel, a nie wciskając. Wkładanie kluczyka celem uruchomienia motoru odbywa się po lewej stronie kierownicy, co samo w sobie nie jest niezwykłe, ale stacyjka jest w tak niewygodnym miejscu, że kręcąc rozrusznikiem trudno nie włączyć kierunkowskazu albo nie zatrąbić. Kluczyk zaś, niczym pendrive, pasuje dopiero za trzecim razem, ponieważ jest niesymetryczny i oczywiście zawsze zaczyna się złą stroną.
Podłoga jest doskonale płaska, dlatego wnętrze można zamiatać miotłą. Konstrukcja na ramie i napęd na przednie koła całkowicie wyeliminowały wystający tunel środkowy, dzięki czemu gdy z tyłu siedzą trzy osoby, nie kopią się po kostkach. Gorzej z trącaniem się łokciami, ale to już wina szerokości nadwozia. Za kierownicą jest trochę ciasno. Siedzi się wysoko, przez co nad głową zostaje mało miejsca, drzwi znajdują się blisko barku i biodra, a deska rozdzielcza jest nienaturalnie przysunięta do kierowcy. Brakuje tu nieco miejsca na oddech, ale jadąc w góra dwie osoby nie jest tak źle.
WARTBURG 1.3 @PIOTR CIECHOMSKI
Dorodni ludzie nie mają lekkiego życia. Siedzi się wysoko, dlatego niestety głowa w kapeluszu podtrzymuje sufit.
WARTBURG 1.3 @PIOTR CIECHOMSKI
Na wyposażeniu powinna być jakaś lampka kontrolna załączenia biegu, ponieważ dźwignia pozbawiona jest jakiegokolwiek oporu i trudno się zorientować, czy "to już".
WARTBURG 1.3 @PIOTR CIECHOMSKI
Wartburg zawieszony jest miękko, co jest profitem na podziurawionych drogach. Konstrukcja zniesie wiele, również jazdę na pełnej bombie po kocich łbach.
WARTBURG 1.3 @PIOTR CIECHOMSKI
O, tutaj! Koło ustawione pionowo przy ścianie bagażnika jest łatwo dostępne, nie trzeba zatem wzywać ADAC na ratunek.
WARTBURG 1.3 @PIOTR CIECHOMSKI
Ależ oczywiście, że wszystko się zmieści, gaśnica i apteczka także. Wszak to porządny niemiecki samochód.
WARTBURG 1.3 @PIOTR CIECHOMSKI
Układ hamulcowy pozbawiony jest wspomagania i wymaga dużego przyzwyczajenia. Sama skuteczność jest przyzwoita, gorzej z łatwością wyczucia, kiedy zacząć i jak mocno wcisnąć.
WARTBURG 1.3 @PIOTR CIECHOMSKI
Licencyjny silnik Volkswagena nie pasował w żadną stronę, dlatego w końcu wciśnięto go w poprzek i szybko zatrzaśnięto maskę, aby nie wyskoczył. Przez to serwis jest nieco utrudniony, ale oleju przez słomkę wlewać nie trzeba.
WARTBURG 1.3 @PIOTR CIECHOMSKI
Helga dzwoniła, że jest sama w domu. Udało mi się przeżyć i nie wydachować Wartburga, ale postawienie go na trzech kołach nie należy do trudnych. Dojechałem umordowany.
WARTBURG 1.3 @PIOTR CIECHOMSKI
Serwis żarówek nie sprawia kłopotu i jest nieskomplikowany, zarówno z przodu, jak i z tyłu. Widać, że to zachodni wóz.
WARTBURG 1.3 @PIOTR CIECHOMSKI
Kapelusz jest elastyczny, kask niestety nie, dlatego osoby wysokiego wzrostu powinny unikać startowania Wartburgiem wyczynowo, bo dostaną skoliozy.
WARTBURG 1.3 @PIOTR CIECHOMSKI
Średnica zawracania jest przyzwoita, niestety możliwości ograniczają wysoko położony środek ciężkości i badziewne przeguby napędowe.
WARTBURG 1.3 @PIOTR CIECHOMSKI
Zamykanego schowka niestety brak, jest za to półka. Na jakieś podręczne bibeloty powinno wystarczyć.
WARTBURG 1.3 @PIOTR CIECHOMSKI
Pierwsi na światłach raczej nie będziemy, ale da się zbytnio nie odstawać od ruchu ulicznego. Generalnie emocje jak na grzybach.
WARTBURG 1.3 @PIOTR CIECHOMSKI
Bagażnik ma ponad 500 litrów pojemności, niestety trudno je efektywnie wykorzystać. Kubatura jest nieregularna, krawędź załadunku wysoko, a do tego łatwo złożyć samochód na pół.
WARTBURG 1.3 – Trochę śmieszno, trochę straszno
Nadwozie posadzone na ramie ma kilka użytkowych zalet. W ciepłe dni można je odkręcić i pojechać do pracy samą ramą. W przypadku nieszczęśliwego zdarzenia, kiedy na samochód spadnie coś ciężkiego, np. Zwycięska Mysz Postępu i Tradycji, można przykręcić nowe nadwozie i udawać, że nic się nie stało. Z mniej istotnych zalet: konstrukcja jest sztywniejsza od wschodnich aut samonośnych i dzięki temu bardziej odporna na jeżdżenie po schodach. Wadą jest jednak bardzo wysoko położony środek ciężkości, co niestety czuć w trakcie jazdy. Wartburg na szybkich zakrętach znacznie się przechyla. Nie ma w tym lekkości Citroëna 2CV, a jego niegramotność przypomina Żuka. Nie chodzi tu bowiem o uginanie się zawieszenia, tylko o jego ruch wraz z karoserią, co w najlepszym razie skończy się postawieniem wozu na trzech kołach.
WARTBURG 1.3 @PIOTR CIECHOMSKI
Pod bagażnikiem nie ma już ramy nośnej, zatem trzeba uważać z przewożeniem ciężkich gabarytów. Albo żywych zwierząt. Albo…
Układ hamulcowy nie ma wspomagania, dlatego Wartburg bardziej wytraca prędkość, niż hamuje. Brak podciśnienia wymaga wdepnięcia pedału do dechy. Miłej zabawy, kiedy po takiej przejażdżce wsiądziecie np. do Opla i spróbujecie delikatnie przyhamować przed przejściem dla pieszych. À propos ducha lat 60., czy jakieś ówczesne osobowe auto z Europy miało wystające z podłogi pedały? Fascynująca jest praca skrzyni biegów. Czy bieg wszedł? Może jednak nie wszedł? A co jeżeli wszedł, a ja myślę, że nie wszedł? Tym razem wszedł, bo samochód zaczął jechać do przodu. Pora zmienić na drugi i znowu te same rozterki, pot na czole i zimne ręce, ale również jest sukces. Dźwignia zmiany biegów sprawia wrażenie, jakby nie była z niczym połączona, a wybieranie biegu przypomina mieszanie w garnku zupy. "Syndrom niedopchnięcia" to dobre określenie sytuacji, biegi bowiem wchodzą jakby do połowy. Przekładnia ma cztery biegi, dlatego lepiej unikać dróg szybkiego ruchu. Przy tej charakterystyce silnika piąte przełożenie byłoby mile widziane, ale skrzynię konstruowano w NRD, gdzie dopiero co opanowano sztukę liczenia do czterech. Zachodni silnik jest przyzwoicie żwawy, na pewno dużo bardziej od dwutaktu, który robił więcej dymu i hałasu niż osiągów. Żwawość polega jednak głównie na tym, że nie odstaje się od innych pojazdów na drodze. Nie róbcie sobie więc nadziei na połykanie wszystkich lewym pasem.
Pewną przewagą Wartburga nad konkurencją jest jego odporność na złe drogi. Tam, gdzie innym wypadają sworznie, pękają sprężyny czy odkręcają się śrubki, Wartburg jedzie dzielnie i nawet przyjemnie resoruje. Wynika to jednak z jego toporności, a nie finezji. Trudno bowiem zepsuć coś, czego nie ma.
WARTBURG 1.3 – Good bye, Lenin!
Wcześniej
testowaliśmy Mercedesa 400 E. Oba pojazdy pochodzą niemal z tego samego rocznika przypadającego na początek lat 90. Oba zostały wyprodukowane już w zjednoczonym kraju. Różnica pomiędzy jednym i drugim jest jednak ogromna oraz dobrze obrazuje przepaść gospodarczą między Wschodem i Zachodem. Z jednej strony porównanie Wartburga z Mercedesem samo w sobie jest dziwaczne,
w NRD jednak Wartburg był czymś na wzór szykownej limuzyny, zestawienie ma więc dużo sensu. Okazało się wtem, że dyrektorski Wartburg stał się zwykłym plebejuszem, którego kupowali mniej zamożni obywatele, chcący mieć nowy samochód. Aby nie zakłamywać rzeczywistości, powiedzmy sobie szczerze – Wartburg 1.3 to kiepski samochód.
Jest tani, prosty, ma całkiem dobry silnik, ale co innego jeździć nim dzisiaj hobbystycznie, a co innego robić to "na poważnie", jak 30 lat temu, kiedy był fabrycznie nowy. Historia zresztą uważa dokładnie tak samo, ponieważ już w 1991 r., kilkanaście miesięcy po zjednoczeniu Niemiec, produkcję Wartburga zakończono, a wraz z nim zwinięto żagle w całym konglomeracie IFA.
Razem z Wartburgiem do portu zawinęły także Trabant, Barkas i Robur, kolejne ikony NRD, które nie przetrwały kolizji z zachodnią konkurencją. FSO tymczasem tłukło Poloneza w najlepsze… I tak jeszcze kolejną dekadę.
WARTBURG 1.3 – DANE TECHNICZNE
PRODUKCJA
1988-1991, 152 757 szt. wszystkich wersji
SILNIK
Barkas typ B860, benzynowy, R4, OHC, umieszczony poprzecznie z przodu, zasilany gaźnikiem
Śr. cyl./skok tłoka: 75/72 mm
Pojemność skokowa: 1272 cm³
Moc maks.: 64 KM/5400 obr/min
Maks. moment obr.:
96 Nm/3300 obr/min
NAPĘD
Na przednie koła, skrzynia ręczna, 4-biegowa
ZAWIESZENIE
Przednie: podwójne wahacze poprzeczne, sprężyny śrubowe, amortyzatory teleskopowe
Tylne: oś sztywna, sprężyny śrubowe, amortyzatory teleskopowe, stabilizator
HAMULCE
Hydrauliczne, bez wspomagania, tarczowe na przedniej osi, bębnowe na tylnej
WYMIARY I MASY
Dł./szer./wys.: 422/164/149 cm
Rozstaw osi: 245 cm
Masa własna: 900 kg
OSIĄGI
Prędkość maksymalna:
150 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h: 16,7 sek.
WARTBURG 1.3 @PIOTR CIECHOMSKI
Krysia się nie odwróciła. No, ojciec, to żeś kupił samochód. Było brać jakiegoś używanego Opla albo Volkswagena, byłby nowocześniejszy. A tak jest skansen, który wygląda pseudonowocześnie i raczej nie wzbudza tym większej sympatii.
WARTBURG 1.3 @PIOTR CIECHOMSKI
W bloku wschodnim czas płynie wolniej, stąd po konfrontacji Wschodu z Zachodem okazało się, że ten pierwszy wylądował z twarzą w sałatce. Ale zegarek niczego sobie.
Wartburg 1.3 @Piotr ciechomski
Sztuka kadrowania. Na tym ujęciu widać stylowe radio, natomiast gdyby oddalić obiektyw, zobaczylibyśmy okropnie wykonaną deskę rozdzielczą. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.