Aston Martin DB5 Shooting Brake w sam raz dla rodziny... Bonda

Co by było, gdyby Bond miał dzieci? Wyobrażacie go sobie w Volvo 240? Brrrr, straszne. Na szczęście jest Aston Martin DB5 Shooting Brake. To idealny wóz do wożenia Bondziątek do przedszkola, a w międzyczasie ratowania świata czy lansowania się w Monako.

Michał Trzcionkowski
ASTON MARTIN DB5 SHOOTING BRAKE @RM SOTHEBY’S

Choć jest rodowitym Brytyjczykiem, to jego obecność na krętych szwajcarskich szosach jest równie oczywista jak sera Gruyère w fondue. No i jak smakowicie wygląda!

Podobno gdy rodzą się dzieci, zmieniają się priorytety. Z motoryzacyjnego punktu widzenia jest to smutna zmiana – zaparkowanego w garażu roadstera trzeba zamienić na wielkopojemne kombi, a najlepiej na 7-osobowego vana. W końcu taki autobus może się przydać, gdy będzie okazja do transportu dziadków, a i dzieci mają to do siebie, że z czasem może być ich więcej. I tak obecność pociech powoduje, że samochody zaczynamy oceniać pod względem pojemności bagażnika, odporności tapicerki na plamy, a nie sprawiania frajdy. Na szczęście są kombi, które potrafią pogodzić ogień z wodą, i oprócz sporego bagażnika są nadal pełnoprawnymi sportowymi autami. Anglicy nazywają je "shooting brake". Każdy samochód kryje ciekawą historię, niezależnie od tego, czy dotyczy ona jego powstania, późniejszych właścicieli czy też podróży, które ma za sobą. W przypadku widocznego na zdjęciach Astona Martina DB5 Shooting Brake w kolorze Silver Birch (srebrnej brzozy, nazwa lakieru godna Williama Shakespeare’a) jest co opowiadać. A więc siądźcie wygodnie w fotelu, uprzednio nalejcie sobie szklankę przedniego single malta (tylko, na Boga, bez coli!) i posłuchajcie.
Aston Martin DB5 Shooting Brake @RM SOTHEBY’S

DB5 Shooting Brake Browna miał z tyłu światła ze zwykłego DB5. Pozostałe egzemplarze wyposażono w tylne lampy od Triumpha. W tym egzemplarzu po renowacji założono lampy z DB5.

ASTON MARTIN DB5 SHOOTING BRAKE – Chapter One: Pan DB
David Brown był niesfornym dzieckiem. Zafascynowany motoryzacją pchał się do automobili od małego. Jego tata nie posiadał nawet prawa jazdy, za to mama była zapalonym szoferem. Podobno młody prowadził samochody już w wieku 11 lat. Jako nastolatek dojeżdżał rowerem do oddalonej o 6 mil fabryki dziadka, w której pracował. Ojciec zaproponował, że ułatwi mu codzienne dojazdy, kupując motocykl. David wykorzystał motoryzacyjną abnegację taty i namówił go na zakup Harleya Davidsona z litrową "fałką". Dość szybko zaczął modyfikować całkiem szybki już w seryjnej formie motocykl i ścigać się w zawodach. Kumaty chłopak z czasem zbudował swój własny silnik – dwuwałkową rzędową "ósemkę". W latach 30. ubiegłego wieku objął stery rodzinnego biznesu, niewielkiej manufaktury budującej przekładnie. Rozbudował zakład, zajmując się produkcją traktorów. Wybuch II wojny światowej spowodował skokowy wzrost zapotrzebowania na produkty fabryki David Brown Ltd, czyniąc z Davida prawdziwego bogacza. Zdobyta fortuna pozwoliła mu po wojnie na zakup będącego w kiepskiej kondycji finansowej Astona Martina. Pierwszym samochodem, który trafił do sprzedaży pod rządami Davida, był Aston Martin 2-litre Sports, znany także jako… DB1. Jak łatwo się domyślić, kolejne generacje otrzymywały coraz wyższe numery. Samochody były świetne, ale dość niszowe, przynajmniej do czasu debiutu DB5 u boku Seana Connery’ego w "Goldfingerze". W książce Iana Fleminga Bond jeździł Astonem Martinem DB Mark III, lecz przy przenoszeniu prozy na ekran zdecydowano o zmianie auta i wsadzono Bonda w prototypowego DB5. Marketingowo był to przysłowiowy strzał w dziesiątkę – samochód okrzyknięto najbardziej znanym autem na świecie, a to przełożyło się na sprzedaż, więc wykresy wystrzeliły.
ASTON MARTIN DB5 SHOOTING BRAKE @RM SOTHEBY’S

Pokażcie mi drugie kombi z lat 60., które nie dość, że miało prędkościomierz wyskalowany do 300 km/h, to jeszcze mogło przepchnąć wskazówkę blisko licznikowego maksimum.

ASTON MARTIN DB5 SHOOTING BRAKE – Chapter Two: Pies
DB5 był służbowym autem nie tylko Jamesa Bonda, jeździł nim także David Brown. Samochód miał tylko jedną wadę – nie mieścił się do niego całkiem spory pies myśliwski Davida. Od biedy można go było posadzić na fotelu pasażera, jednak ryzyko uszkodzenia gustownej skórzanej tapicerki czy szykownych fornirów było dla Browna nie do przyjęcia. Poza tym pal diabli psa, do DB5 nie mieścił się sprzęt do polo. Nie wiem jak wy, ale ja na miejscu Davida, gdybym był angielskim lordem, a do tego właścicielem fabryki sportowych aut, zamiast kupić gotowy, większy samochód dostępny na rynku, zleciłbym zbudowanie czegoś dla siebie. Legenda głosi, że David przyszedł na zebranie zarządu Astona Martina ze swoim psem, postawił bydle na stole, po czym z angielską flegmą i tym genialnym brytyjskim akcentem powiedział – "Zbudujcie mi coś, gdzie będę mógł go zmieścić". To jest ten sam casus jak z garniturami – szanujący się angielski lord nie kupi gotowca w sklepie, zamiast tego zleci uszycie ubrania krawcowi. Anglicy mają nawet specjalny termin na takie działanie – "bespoke", co w wolnym tłumaczeniu oznacza krawiectwo miarowe. I tak uszyto od podstaw kombi dla pana DB.
ASTON MARTIN DB5 SHOOTING BRAKE @RM SOTHEBY’S

Ileż więcej możliwości na ukrycie gadżetów miałby Q, gdyby Bond jeździł DB5 Shooting Brake!

ASTON MARTIN DB5 SHOOTING BRAKE – Chapter Three: Radford
Ciężko mówić, że po premierze Goldfingera klienci rzucili się tłumnie kupować DB5, bo samochód dostępny był dla nielicznych. Luksusowo wyposażony wóz (wełniane dywany, elektryczne szyby, chodnica oleju, w pełni skórzane wykończenie, a nawet gaśnica – wszystko to było w standardzie) kosztował blisko 4300 funtów, podczas gdy porządne domy w Londynie wyceniano w okolicach 3500 funtów. Mała manufaktura, jaką był Aston Martin, odnotowała zauważalny wzrost zamówień. Na tyle duży, że zaprojektowanie i wyprodukowanie kombi na bazie DB5 zlecono zewnętrznemu podwykonawcy. Trafiło na małą rzemieślniczą firmę Harold Radford Ltd., przy czym nie był to przypadkowy wybór – z garaży Radforda w 1947 r. wyjechał Bentley Mk IV Countryman, niezwykle szykowna maszyna okrzyknięta "limuzyną o wyjątkowo przestronnym wnętrzu i naprawdę pojemnym bagażniku". David Brown chciał czegoś podobnego, jednak znacznie bardziej sportowego, w końcu punktem wyjścia miał być DB5. Największym wyzwaniem było przerobienie nadwozia zbudowanego w technologii Superleggera. Wymagało to daleko idących modyfikacji podwozia, aby zachować sztywność karoserii. Nowa konstrukcja nie była już tak wymyślna, a auto przytyło. Szczęśliwcy, którzy mieli okazję jeździć tym samochodem, wspominają, że Shooting Brake prowadził się zauważalnie gorzej od seryjnego DB5. Jednak wciąż był to jeden z szybszych samochodów na ówczesnych drogach. Rozpędzał się do blisko 250 km/h (!), a po złożeniu foteli oferował przestrzeń bagażową o pojemności ponad 1150 l. David był zachwycony! Podobno gdy zobaczył finalny efekt, krzyknął – "Damn! It looks so f…ing good" (co w wolnym tłumaczeniu z angielskiego znaczy "Boże, jakie to cudowne auto!" – dedykujemy to tłumaczom polskich list dialogowych w anglojęzycznych firmach). Wszystko mu się podobało, miał tylko jedną małą uwagę – żeby nie wykańczać skórą bagażnika, bo wiedział, że jego psy lubiły ją podgryzać.
ASTON MARTIN DB5 SHOOTING BRAKE @RM SOTHEBY’S

Rzędowa "szóstka" w oryginale miała pojemność 4,0, jednak kolejni właściciele ją zwiększali – najpierw do 4,2, a potem do 4,8. Paliwo podają trzy oryginalne gaźniki SU HD8.

Trzeba przyznać, że auto także dzisiaj wygląda bardzo dobrze. Tak bardzo, że jak tylko Brown zaczął nim jeździć, do firmy zaczęli zwracać się klienci, którzy byli zainteresowani zakupem DB5 Shooting Brake. W odpowiedzi Radford przedstawił cennik – konwersja na kombi miała kosztować 2000 funtów (przy cenie wyjściowej auta na poziomie 4300 funtów). Gdyby za walutę przyjąć jeden londyński dom, to DB5 Shooting Brake kosztował dwa domy. Nieźle jak na wózek do wożenia psów myśliwskich czy kijów do gry w polo. Pomimo tego znalazło się 12 chętnych na wyłożenie takiej kasy.
ASTON MARTIN DB6 SHOOTING BRAKE @RM SOTHEBY’S

"Shooting brake" na bazie DB6 robiły dwie firmy: Radford oraz FLM Panelcraft. Ten drugi miał dwudzielną tylną klapę oraz szeroki słupek C.

ASTON MARTIN DB5 SHOOTING BRAKE – Chapter Four: Strzelający hamulec
Gdyby chcieć przetłumaczyć sformułowanie "shooting brake" na język polski, to wyjdzie nam idiotyczny "strzelający hamulec". Niezbyt szczęśliwa to nazwa do określenia auta o sportowych aspiracjach, które mieści się gdzieś pomiędzy coupé a kombi. Według mnie znacznie lepiej brzmiałby strzelający gaźnik, no i jak to brzmi po angielsku – "shooting carburettor"! Jednak dla Brytyjczyków francuskobrzmiący karburator byłby nie do przełknięcia, a "strzelający hamulec" ma swoje historyczne konotacje. W XIX w. określenie "shooting brake" oznaczało nie co innego jak nasz swojski wóz drabiniasty, z tym że przeznaczony do transportowania ustrzelonej zwierzyny. Podobno nazwa została ukuta przez księcia Walii. Wozy konne, które służyły do układania młodych i niesfornych koni, nazywano hamulcem (ang. brake). Z czasem, dla odróżnienia wozów "zwykłych" od tych służących do polowań, te drugie zaczęto nazywać "shooting brake". Musiały pomieścić trofea myśliwskie, a także samych myśliwych wraz z całym arsenałem. Pierwszy samochód z "shooting brake" w nazwie wyprodukował w 1900 r. szkocki Albion Motors. Wóz posiadał osiem miejsc, przestrzeń na strzelby i amunicję, a także kosze i sakwy. Mówiąc krótko, zdolny był pomieścić wszystko, co na polowaniu niezbędne, włącznie z solidnym zapasem whiskey. Po chwili maszyny tego typu miała w ofercie każda szanująca się brytyjska manufaktura, nawet Rolls-Royce. Genialny Silver Ghost Shooting Brake, przypominający bardziej amerykański dyliżans, to jednoczesny praprzodek dzisiejszych SUV-ów, kombi i furgonetek. Co by nie mówić, wszechstronność tego typu pojazdów spowodowała, że z czasem zaczęły być użytkowane jako auta do wszystkiego, a określenie "shooting brake" zastąpiono właściwszym "estate car".
ASTON MARTIN DB5 SHOOTING BRAKE @RM SOTHEBY’S

Rainer Heumann był człowiekiem bardzo majętnym. Jednak DB5 Shooting Brake tak bardzo mu przypadł do gustu, że został z nim na ponad 30 lat, aż do śmierci… właściciela.

Renesans nazwy przyniosły dopiero lata 60., a konkretnie Sunbeam, które na bazie coupé Alpine (nie mylić z francuską marką z Dieppe) zbudował… kombi. W folderze reklamowym określano go jako wyjątkową maszynę, dostarczającą mnóstwo frajdy z jazdy przy zachowaniu wysokiej funkcjonalności. Auto świetnie sprawdzało się, żeby podjechać w dobrym stylu na polowanie, przy czym nikt już nie myślał o wrzucaniu do wykończonego skórą bagażnika zakrwawionego truchła upolowanego zwierzęcia. Pomysł chwycił i w ślady Sunbeama poszli pozostali brytyjscy producenci. Dość wspomnieć Relianta Scimitara GTE, MGB GT czy… szwedzkie Volvo 1800ES.
ASTON MARTIN DB5 SHOOTING BRAKE @RM SOTHEBY’S

Na tylnej kanapie miejsca jest ledwo dla dzieci, ale wykończenie i jakość użytych materiałów godne są angielskiej królowej. Złożenie oparcia pozwala powiększyć pojemność bagażnika do ponad 1100 litrów.

ASTON MARTIN DB5 SHOOTING BRAKE – Chapter Five: Milion dolarów
Widoczny na zdjęciach wóz jest jednym z czterech, które wyprodukowano z kierownicą po lewej stronie. Został zamówiony przez Herr Rainera Heumanna ze Szwajcarii. Auto doposażono w elektrycznie wysuwaną antenę, zagłówek dla fotela pasażera, pasy bezpieczeństwa oraz gustownie wykonane inicjały właściciela na każdych drzwiach. Rainer był zakochany w swoim samochodzie. Jeździł nim codziennie przez 30 lat, aż do swojej śmierci. W 1980 r., kiedy znudził mu się oryginalny kolor auta, postanowił go przemalować na zielono. Po redakcyjnej naradzie jesteśmy w stanie mu to wybaczyć, bo gdybyśmy jeździli dwie dekady jednym autem, to pewnie też przemalowalibyśmy je na inny kolor. W 1996 r. Rainer zmarł, a Aston Martin na kilka lat trafił do rodzinnego garażu. Dobrze ponad ćwierć wieku regularnego użytkowania, eufemistycznie mówiąc, odcisnęło swoje piętno na aucie. A będąc brutalnym, wóz wymagał generalnego remontu.
ASTON MARTIN DB5 SHOOTING BRAKE @RM SOTHEBY’S

Konstruktorem silnika był Polak, Tadeusz Marek. Oprócz rzędowej "szóstki" zaprojektował dla Astona Martina jeszcze V8.

Z początkiem nowego tysiąclecia auto kupił drugi właściciel, a remont zlecono renomowanemu zakładowi Aston Engineering. DB5 ponownie zmienił kolor, tym razem wybór padł na szary Grigio Quartz (z wł. "szarość kwarcowa"). Oprócz tego zrekonstruowano stelaż dachu. Zmodyfikowano napęd – automatyczna skrzynia ustąpiła miejsca przekładni ręcznej, a pojemność silnika zwiększono z 4,0 do 4,2 litra.
ASTON MARTIN DB5 SHOOTING BRAKE @RM SOTHEBY’S

Reklamowanie Astona Martina większą ilością miejsca w bagażniku. Skandal? Paradoks?

W 2009 r. samochód zakupił kolejny właściciel i od razu wstawił go do warsztatu Richarda Stewarta Williamsa, który uchodzi za najlepszego specjalistę w dziedzinie odbudowy klasycznych Astonów Martinów. Zmodyfikowano zawieszenie, nieznacznie je usztywniając, oraz powiększono silnik, tym razem do pojemności 4,8 litra. Nadwoziu przywrócono oryginalny kolor Silver Birch. Trzeba przyznać, że wóz świetnie wygląda. Perfekcyjna odbudowa powoduje, że prezentuje się tak, jakby wczoraj wyjechał z garażu Radforda. Drobne modyfikacje zawieszenia czy powiększony silnik dają znacznie więcej frajdy z jazdy niż w seryjnej konfiguracji.
ASTON MARTIN DB5 SHOOTING BRAKE @RM SOTHEBY’S
W sierpniu 2019 roku słynny, specjalizujący się w klasycznej motoryzacji dom aukcyjny RM Sotheby’s ogłosił, że podczas konkursu elegancji w Pebble Beach odbędzie się aukcja widocznego na zdjęciach DB5 Shooting Brake. Specjaliści i eksperci dość odważnie szacowali wartość samochodu na 1 mln dolarów. Byli i tacy, którzy twierdzili, że wóz sprzeda się za 1,5 mln. Okazało się, że wszyscy się mylili, Aston Martin osiągnął bowiem cenę 1 765 000 Jerzych Waszyngtonów, tym samym stając się jednym z najdroższych kombi w historii motoryzacji, a na pewno najdroższym Shooting Brake. Nieźle jak na auto, które było trzy razy przemalowywane, ma mocno przerobiony silnik, a zamiast oryginalnej automatycznej przekładni wstawiono mu ręczną skrzynię.
ASTON MARTIN DB5 SHOOTING BRAKE @RM SOTHEBY’S

Czyszczenie szprychowych felg wymaga mnóstwa czasu, jednak efekt jest tego wart.

ASTON MARTIN DB5 SHOOTING BRAKE @RM SOTHEBY’S

Rainer Heumann dopłacił niemałe pieniądze za opcjonalne pasy bezpieczeństwa. Klamra to małe dzieło sztuki.

ASTON MARTIN DB5 SHOOTING BRAKE – Epilogue
Aston Martin znany jest z produkcji sportowych i odjechanych samochodów. Dość wspomnieć takie modele, jak wyciosaną siekierą Lagondę, rewelacyjnego V8 Virage/Vantage czy choćby DB5. Na bazie większości tych aut stworzono wersje kombi, zazwyczaj w kilku egzemplarzach, a czasami zaledwie jednym. Na ich tle DB5 Shooting Brake powstały w ilości 12 sztuk zdaje się wręcz wielkoseryjną produkcją, a mimo to, jak pokazała niedawno zakończona aukcja, okazał się najwyżej wycenianym kombi angielskiego producenta. I tak naprawdę cena to jedyna wada nielicznych kombi Astona Martina. Gdyby nie to, to sam bym kupił DB5 i zaparkował w garażu jako rodzinny wóz. A gdybym był Davidem Brownem, to zrobiłbym to samo co on – zleciłbym zbudowanie dla mnie odjechanego kombi na bazie sportowego wozu. I pies czy kije do polo nie byłyby mi do tego potrzebne.
ASTON MARTIN DB5 SHOOTING BRAKE @RM SOTHEBY’S

Tak według Brytyjczyków wygląda przestrzeń do wożenia psów myśliwskich.

ASTON MARTIN DB5 SHOOTING BRAKE – DANE TECHNICZNE
PRODUKCJA
1965, 12 szt. wszystkich wersji (w tym 4 LHD)
SILNIK
benzynowy, R6, DOHC 12v, umieszczony wzdłuż nikiem
Śr. cyl./skok tłoka: 96/92 mm
Pojemność skokowa: 3995 cm³
Moc maks.: 282 KM/5500 obr/min
Maks. moment obr.:
390 Nm/3850 obr/min
NAPĘD
Na tylne koła, skrzynia ręczna, 5-biegowa ZF lub automatyczna, 3-biegowa
Borg Warner
ZAWIESZENIE
Przednie: wahacze poprzeczne, sprężyny śrubowe, stabilizator
Tylne: oś sztywna, wahacze wleczone, drążek Watta, sprężyny śrubowe
HAMULCE
Hydrauliczne, tarczowe na obu osiach
WYMIARY I MASY
Dł./szer./wys.: 457/168/132 cm
Rozstaw osi: 249 cm
Masa własna: ok. 1500 kg
OSIĄGI
Prędkość maks.: 240 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h: ok. 7 sek.
ASTON MARTIN DB5 SHOOTING BRAKE @RM SOTHEBY’S

Tylna klapa, wyżej poprowadzony dach i dodatkowe boczne szyby kosztowały 2000 funtów. Na ówczesne czasy to była fortuna. Dzisiaj te dodatki są warte niespełna 1,75 mln dolarów.

ASTON MARTIN DB5 SHOOTING BRAKE @RM SOTHEBY’S

Nudne, nobliwe angielskie wnętrze czy może raczej kwintesencja angielskiej wielkiej turystyki z lat 60.?

ASTON MARTIN DB5 SHOOTING BRAKE @RM SOTHEBY’S

Aston Martin za możliwość budowy aut w technologii Superleggera początkowo płacił Włochom 9 funtów od każdego wyprodukowanego nadwozia. Z czasem opłatę licencyjną zmniejszono do 5 funtów.

ASTON MARTIN DB5 SHOOTING BRAKE @RM SOTHEBY’S

Tylko z tej perspektywy DB5 i DB5 Shooting Brake są identyczne.

@RM SOTHEBY’S

DBS i Virage to kolejne modele, na bazie których powstały wersje kombi.

Pierwotna wersja tego artykułu ukazała się w "Classicauto" nr 160/2020


Czytaj więcej