Chcemy tego czy nie, jesteśmy świadkami ogromnych zmian technologicznych, które wpływają na naszą codzienność. Oblicze motoryzacji zmienia się wraz z przejściem z napędu spalinowego na elektryczny, a dynamika tej transformacji zaczyna przypominać to, co w ostatnich dwóch dekadach wydarzyło się z telefonem komórkowym. Na początku telefon miał po prostu dzwonić, później pojawiły się SMS-y, MMS-y, e-maile, możliwość robienia zdjęć, nagrywania filmów i przeglądania internetu. Dziś funkcji jest jeszcze więcej. Jednak gdy przypomnimy sobie tempo tych zmian, trzeba przyznać, że w pewnym momencie stało się wręcz zawrotne. Dokładnie tak dzieje się teraz z samochodami elektrycznymi.

Ładowanie indukcyjne! Porsche postanowiło wyeliminować konieczność podłączania auta do domowej ładowarki za każdym razem, gdy wracamy z podróży. Po porstu parkujesz i samochód zaczyna ładowanie. Rozwiązanie pozwala na uzupełnianie energii z mocą do 11 kW – wystarczy przejechać autem nad specjalną płytą w garażu lub na podjeździe. Indukcyjne ładowanie nie jest nowością – podobne systemy rozważało już kilku producentów. Genesis testował bezprzewodowe ładowanie aut elektrycznych w Korei w 2023 r., ale szybko uznał, że nie widzi szans na wprowadzenie tej technologii do masowej produkcji. Wygląda jednak na to, że Porsche będzie pierwszym, które wprowadzi je do seryjnej produkcji.

Bezprzewodowe ładowanie samochodu działa podobnie jak w telefonach czy innych urządzeniach elektronicznych – tyle że w większej skali. Prąd zmienny wytwarza pole magnetyczne w cewce ładującej w podstawie, które indukuje prąd w cewce odbiorczej w aucie. Inżynierowie Porsche zapewniają, że system działa z efektywnością przekraczającą 90%. Pozostaje jednak pytanie, czy klienci uznają to udogodnienie za warte swojej ceny. Porsche nie ujawniło jeszcze amerykańskiego cennika, ale całość – czyli ładowarka indukcyjna w aucie (dodająca ok. 15 kg) i stacja bazowa – prawdopodobnie będzie kosztować ok. 8000 dolarów.