INWESTUJ W KLASYKI

Toyota Celica ST 185 Carlos Sainz jest już niestety drogim samochodem. Do 30 tys. zł można kupić wersje All-Trac lub Turbo 4wd, które nie mają tak dopracowanej techniki jak Carlos i wyglądają mniej charyzmatycznie.
Turbo inwestycje
Gumy Turbo, plakaty nad łóżkiem, jaskrawe ubrania i imprezy techno to symbole tej dekady. Lata 90. to także era wozów z turbo. Dla jednych te auta to nic niewarty plastikowy kicz, a dla innych klasyka. Zapraszamy do krainy turbo za rozsądne pieniądze!
Ostatnio w redakcji wykonaliśmy fajne ćwiczenie. Jaki wóz kosztuje do 25 tys. zł (maksimum 30 tys. zł), daje dużo frajdy z jazdy i może stać się ciekawym obiektem inwestycyjnym? Głosów było tyle, co członków redakcji, jednakże większość propozycji stanowiły produkowane w latach 90. wozy z turbodoładowaniem. Które z tych aut czeka zatem (naszym zdaniem) świetlana przyszłość?
W poprzednim numerze fascynowałem się Fiatem Coupé 20V Turbo (220 KM). Po dokładniejszej analizie rynku doszedłem jednak do wniosku, że ciężko jest znaleźć egzemplarz w dobrym stanie w cenie do 15 tys. zł. Bezpieczna kwota, za którą można kupić ładną sztukę w Polsce, to 20 tys. Pięciocylindrowy, turbodoładowany silnik zapewnia niesamowite wrażenia za kierownicą, jednak jakość wykonania wnętrza sprowadza na ziemię i przypomina, że mamy do czynienia z Fiatem. Ale nie jest to zwykły Fiat. W chwili wejścia na rynek był najszybszym seryjnym autem (250 km/h), jakie kiedykolwiek opuściło bramy fabryki tego producenta. Z punktu widzenia inwestora najciekawszą propozycją są wersje LE (Limited Edition) oraz Plus, które niestety są trudne do zdobycia w ramach wspomnianej kwoty. Obie były limitowane, a wyposażono je m.in. w fotele Recaro, hamulce Brembo oraz dodatkowe ospoilerowanie. Ciekawym wariantem jest również model roku ‘99, wyposażony w inne zegary, hamulce Brembo z wersji limitowanych, sześciostopniową skrzynię biegów oraz wiele innych, drobnych ulepszeń. Podsumowując – za 20 tys. można kupić ładną, nielimitowaną wersję Fiata Coupé z turbodoładowanym, 5-cylindrowym silnikiem o istotnym potencjale inwestycyjnym.

Volvo 480 Turbo to wybuchowa mieszanka szwedzko-francusko-niemieckiej technologii. To drugie po 1800ES Volvo w historii, które odziano w karoserię shooting brake.
Subaru Impreza GT (218 KM), Subaru Legacy Turbo (200 KM), Toyota Celica GT-Four (ST185, 203-221 KM) i Mazda 323 GTX (163 KM) oraz GTR (186 KM) to ostatnie turbodoładowane czteronapędówki, stanowiące bazy homologacyjne do motorsportu, które można jeszcze kupić w przedziale 20-30 tys. zł. Niestety znalezienie ładnych sztuk nie jest proste. Niegdyś najtańsza propozycja spośród wymienionych, czyli Legacy Turbo, obecnie jest praktycznie nieosiągalna. Większość zjadła korozja albo użycie w amatorskim sporcie motorowym. O oryginalny egzemplarz w wersji sedan jest bardzo trudno. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda z Mazdami 323 GTX i GTR. Ich problemem były papierowe skrzynie biegów, które sprawiły, że wiele aut zgniło pod płotem. Gdybym mógł wybierać, to wybrałbym mocniejszego GTR-a z przepięknym ospoilerowaniem, którego powstało zaledwie 2500 sztuk. Ale nawet słabszy GTX to dziś rodzynek. Te samochody po prostu przestały istnieć, w przeciwieństwie do Toyoty Celiki ST185 – tę nadal można znaleźć w ogłoszeniach. Największy komfort mają pasjonaci Subaru Imprezy GT, która była najpopularniejszym wozem tego typu na świecie, a kupienie ładnego egzemplarza jest wykonalne. Jak widzę przyszłość tych japońskich „czterołapów”? Z przeprowadzonego „wywiadu środowiskowego” największym uznaniem cieszy się Mazda 323, ale koniecznie GTR. To ona spośród tej czwórki będzie osiągać najwyższe ceny na aukcjach za 15 lat. Toyota się podoba, ale tylko w wersji Carlos Sainz (5000 szt.) i wtedy kosztuje tyle, co Sierra Cosworth 4x4, która z uwagi na cenę (20 tys. euro) znalazła się poza zestawieniem. Z kolei miłość do wyglądającego jak Daewoo Espero Subaru Legacy będzie oparta przede wszystkim o sentyment. A co z Subaru Imprezą GT? Problem w tym, że model ten wyprodukowano w ogromnych ilościach (co jest korzystne z punktu widzenia obsługi i serwisu, ale wartości kolekcjonerskiej niekoniecznie), a wersje limitowane już w tym momencie osiągają wysokie ceny.

W Fiacie Coupé żółty lakier jest jednym z bardziej popularnych kolorów w wersji bez doładowania. Niestety w modelu 20V Turbo jest bardzo rzadki.
10 lat temu można było kupić słynną szwedzką turbocegłę za kilka-kilkanaście tysięcy złotych. Obecnie za rozsądny egzemplarz Volvo 240 Turbo (155 KM) trzeba zapłacić minimum 10 tys. euro, a jego miejsce w tej kategorii cenowej zastąpił model 480 Turbo (120 KM). To zdecydowanie najtańsza (do 15 tys. zł) i zarazem najwolniejsza propozycja w naszym inwestycyjnym zestawieniu. Jego nadwozie dobrze się starzeje, i choć przy wyposażonym w sprężarkę Garretta silniku 1,7 z Renault majstrowali inżynierowie z Porsche, jedyne, czego mu brakuje, to mocy. No cóż, zawsze można pomyśleć o podniesieniu ciśnienia doładowania.

5 cylindrów pod maską Fiata cieszy się dobrą opinią. Oczywiście dopóki nie zaczniemy ich tuningować i nieumiejętnie serwisować...
Kolejnym interesującym wozem, który bez problemu kupimy za 20-25 tys. zł, jest Audi TT Turbo Quattro (225 KM) pierwszej generacji. Do wyboru mamy nadwozie Coupé lub Roadster. TT ma swoich zagorzałych fanów, jak i przeciwników, a jedynym jego problemem z punktu widzenia inwestora jest olbrzymia liczba wyprodukowanych egzemplarzy i dalsze eksploatowanie niezmienionego konceptu przez producenta z Ingolstadt. Jestem jednak przekonany, że w chwili pojawienia się Audi TT wyłącznie w wersji w pełni elektrycznej pierwsze egzemplarze modelu mogą zacząć zyskiwać na wartości. Musimy jednak na to trochę poczekać, i to więcej niż w przypadku pozostałych wozów z tej listy, bo on się nie starzeje.