VW Transporter T1: Bulik na żądanie

Volkswagen Transporter T1, czyli popularny Bulik to przede wszystkim wóz użytkowy. Nasz egzemplarz przez całe życie robił robotę w pewnej warszawskiej rodzinie. Dopiero niedawno stał się autem rekreacyjnym i zlotowym. Porwaliśmy go z zatłoczonego miasta na jednodniowe wakacje.

Kamil Pawłowski
@WOJCIECH JURECKI, MICHAŁ SZEWCZYK
W historii motoryzacji jest kilka wozów użytkowych znanych na całym świecie: Citroen HY, amerykańskie pikapy, furgonetka Drużyny A. Ale jeden model przebija konkurencję popularnością globalną. Volkswagena Transportera pierwszej serii znają absolutnie wszyscy, nie tylko miłośnicy motoryzacji i filmów z ramówki Polsatu. Pojawia się na gadżetach z napisem "Kalifornia" albo "love and peace". Bywa na koszulkach, plakatach i występuje w teledyskach. Trudno o samochód, który jest tak jednoznacznie kojarzony. No bo z czym Wam się kojarzy uśmiechnięty bus Volkswagena? Pewnie z wolnością, hipisami, szaleństwem lat 60. i wszystkim, co było wówczas piękne. A o tym, że dostawczaki z Wolfsburga mocno pracowały na sukces powojennej Europy Zachodniej na budowach, w transporcie towarów, przewożeniu ludzi do pracy, do szpitala czy gdzieś tam, jakby wszyscy zapomnieli. Buliki i Ogórki zapadły w pamięć bardziej jako wozy pełne eterycznych blondynek i symbole epoki, niż pospolite wóły robocze.
@WOJCIECH JURECKI, MICHAŁ SZEWCZYK

Jechać tam? Właściwie czemu nie? Jak mnie złapie noc to prześpię się w Buliku. Nie dziwię się, że Volkswageny były symbolem wolności i radości życia. Volkswagenem można bezpośrednio z pracy w biurze wyskoczyć za miasto i wieść życie hipisa.

Sukces Bulika jako gwiazdy popkultury najprawdopodobniej zbudowano w USA. Symbolizuje go znane zdjęcie pary oglądającej koncert na Woodstock z dachu swojego busa. Być może tylko Volkswagen wytrzymywał trudy jazdy z dyletantami technicznymi w oparach gandzi. A może to przypadek, kilka zdjęć i stereotypów utrwaliło wizerunek niemieckiego wozu? Tak czy owak, stał się symbolem i teraz musi dźwigać swą popularność. A że jest małą ciężarówką, to wychodzi mu to całkiem nieźle.
@WOJCIECH JURECKI, MICHAŁ SZEWCZYK

Boxer z Garbusa bardzo dobrze radzi sobie z dostawczakiem. Jest w miarę elastyczny, nie przegrzewa się, a przede wszystkim jest bezawaryjny i odporny na ludzką głupotę.

Okazuje się, że nie tylko na zachód od Łaby Buliki pracowały na swoją opinię. Testowany przez nas Volkswagen całe swoje życie, jak do tej pory, mieszka w Polsce. Kupiono go w 1965 r. w niemieckim salonie Volkswagena. Najpierw jeździł po Mokotowie, a od 1972 r. znajduje się w rękach rodziny Jabłczyńskich z Ursusa. Niedawno przeszedł na emeryturę, z tej okazji dostając w prezencie solidny remont. Wcześniej wiódł dość proste życie samochodu użytkowego i jeszcze kilka lat temu woził pralki do naprawy. Na szczęście był kochany, więc przetrwał w dobrym stanie. Trzeba przyznać, że na początku lat 70. senior rodu musiał się solidnie wykosztować na zachodni wóz. Ale był to wydatek bardzo przemyślany i opłacił się. Podczas gdy właściciele Syren Bosto, Żuków czy Nys szukali iskry na świecy, albo awanturowali się w sklepie o podłą jakość przegubów czy kopułki rozdzielacza, pan Jabłczyński bezproblemowo używał Volkswagena, kiedy chciał i jak chciał. Dzięki dbałości szoferów i solidnemu wykonaniu Bulika ominęły naprawy przy pomocy drutu, części od Fiata, lamp od Warszawy i plasteliny.
@WOJCIECH JURECKI, MICHAŁ SZEWCZYK

Nagle na drodze pojawił się samolot. Widocznie pilot wypatrzył Bulika z powietrza i chciał go dokładniej obejrzeć.

VW Transporter T1 – Szał na Buliki
Od jakiegoś czasu Bulik stał się niezwykle modnym pojazdem. A co za tym idzie – drogim. Na targach w Essen od kilku lat można zaobserwować istne szaleństwo na ich punkcie. Wartości dostawczych Volkswagenów dobijają do cen mieszkań w Warszawie. Oczywiście największe zainteresowanie wzbudza Samba, czyli osobowy bus z małymi okienkami z boku dachu oraz T1 Westfalia. Teraz każdy egzemplarz, nawet do solidnego remontu, może liczyć na wielkie zainteresowanie kolekcjonerów i kwoty, o których nie śniły niektóre modele Ferrari i Porsche. Zresztą nie tylko Samba przeżywa boom cenowy. Generalnie wszystkie dobrze odrestaurowane busy z tego okresu są rozchwytywane jak jagodzianki przez osy w cukierni.
@WOJCIECH JURECKI, MICHAŁ SZEWCZYK

Piękny dzień. Aż się nie chce wysiadać z Bulika.

VW Transporter T1 – Takie kombi
Nasz Bulik to wersja Kombi, czyli towarowo-osobowa. Chyba najlepsza pod względem praktyczności. Pojazd może przewieźć do 9 osób lub 2 osoby i 930 kg towaru. Zresztą konfiguracji jest więcej, bo wnętrze daje takie możliwości. W reklamie z epoki producent napisał: "nasze Kombi to ciężarówka, która myśli, że została kombi. Bez foteli jest ciężarówką, z fotelami staje się kombi. A to nie koniec. Jeśli zechcesz może być także kamperem. Zajrzyj do środka". To wszystko prawda. Żadnej marketingowej ściemy. Z tyłu zamontowano dwie proste kanapy, dzięki którym wygodnie może podróżować nawet sześć osób (nie licząc tych w szoferce). Kanapy można także rozłożyć na łóżko albo wyjąć i przewieźć jakieś graty, dajmy na to kolekcję gitar Jimiego Hendrixa.
Możliwości jest wiele. Na pewno ogranicza je wysoki tylny próg załadunku, który zapewne nie przeszkadzał hipisom jadącym nad morze, ale sprzedawcy ziemniaków z Hamburga napsuł trochę krwi. Należy jednak pamiętać, że niemiecka furgonetka dysponuje bocznymi ogromnymi dwuskrzydłowymi drzwiami z niskim progiem.
@WOJCIECH JURECKI, MICHAŁ SZEWCZYK

Wysoki próg załadunku to jedna z nielicznych wad Bulika i wszystkich tylnosilnikowych Volkswagenów dostawczych. Na szczęście praktyczność wozu ratują szerokie drzwi boczne z niskim progiem.

VW Transporter T1 – Garbus wśród furgonów
Transportery były niezwykle popularne na całym świecie i pracowały w każdej branży. Stały się garbusami w swoim segmencie. Być może za wszystkim stoi praktyczność wozu znana choćby z jego reklam. Bulik idealnie łączył cechy osobówki i dostawczaka. Rano można było zawieść cement na budowę, a wieczorem z dziewczyną pojechać na koncert.
Do sukcesu Volkswagena na pewno przyczyniły się także inne cechy jak niezawodność. Mechanika Bulika potrafi wytrzymać zmagania z kierowcą, który z technicznych umiejętności potrafi jedynie skręcić papierosa. Minimalna obsługa techniczna, tanie części i łatwo dostępny serwis to kolejne atuty w czasach popularności tego auta.
@WOJCIECH JURECKI, MICHAŁ SZEWCZYK

Ascetyczne ale bardzo ładne wnętrze może cały czas się podobać. Białe elementy to kwintesencja lat 50. w designie motoryzacyjnym.

Z pewnością pomogło także pokrewieństwo z Garbusem, do którego klienci mieli zaufanie. Wnętrze jest tak samo surowe, jak w pierwszych osobówkach z Wolfsburga. Niewielki licznik, kilka wskaźników, nieodzowna popielniczka pośrodku deski rozdzielczej i to tyle. Wszystko zapakowane w ascetyczną, ale ładną i niezwykle schludną całość. Dzięki Żukowi jesteśmy przyzwyczajeni do siermiężnego wnętrza i odpadających elementów, które obsługiwało się siłą Hulka Hogana. W Volkswagenie jest inaczej. Wszystkie elementy wykonane są z typowo niemiecką jakością i co ciekawe przy okazji są także bardzo ładne. Licznik chętnie zamieniłbym na zegarek w moim mieszkaniu, a gałkę zmiany biegów użył jako designerski uchwyt w kuchennej szafce. Mistrzostwem świata większym niż wyniki piłkarzy RFN jest system wentylacji. Powietrze wpada do kanału wywietrznikiem, ukrytym pod okapem nad przednią szybą i rozdzielane jest pokrętłami nad kierowcą. W letnie upalne dni mechanizm sprawdza się znakomicie. Może dmuchać na kierowcę, może też dmuchać do tylnego przedziału. O ogrzewaniu w zimę lepiej nie wspominać. Oryginalne było po prostu niewystarczające. Dlatego nasz egzemplarz posiada Webasto, zresztą możliwe do zamówienia także przy zakupie w salonie firmowym.
@WOJCIECH JURECKI, MICHAŁ SZEWCZYK

System wentylacji kabiny jest genialny w swojej prostocie. Wersje Samba i Sahara miały jeszcze lepszy dzięki uchylanym przednim szybom.

Wygląda na to, że Bulik ma same plusy. Jednak aby być sprawiedliwym, muszę kilka gorzkich słów wypluć. Przede wszystkim już samo wejście do wozu jest kłopotliwe. Aby zająć miejsce kierowcy, trzeba być dość gibkim. Jest ciasno i trudno się przecisnąć przez kolumnę z kierownicą, która prawie wbija się w przedni fotel. Zresztą sama pozycja szoferska do najbardziej wygodnych nie należy. Fotel można przesuwać, oparcie regulować, ale w bardzo niewielkim stopniu. Albo się siedzi dosyć blisko wystających z podłogi pedałów i leżącej kierownicy, albo tak pionowo, że strzela nam kręgosłup. Wybrałem opcję pierwszą i jakoś sobie z tym radziłem. Z pewnością osoby mniejsze i niższe nie miałyby takich kłopotów. Zresztą znajdźcie mi samochód z tego okresu, tej wielkości, który nie miałby tych problemów?
@WOJCIECH JURECKI, MICHAŁ SZEWCZYK

Każda droga się nadaje. Po asfalcie jeździ bardzo dobrze, ale jego możliwości terenowe są wręcz niewiarygodne

Trzymając kierownicę, wyobrażamy sobie, że jesteśmy kierowcami Kamaza z piachem. Podczas manewrów wrażenie się potęguje. Wszystko dlatego, że kierownica jest leżąca i jakby zbyt duża w stosunku do wszystkiego innego w kabinie. Tym bardziej że do dźwigni zmiany biegów nie jest blisko i musimy się specjalnie pochylać w jej stronę.
@WOJCIECH JURECKI, MICHAŁ SZEWCZYK

Zwolnice przy tylnych kołach pozwoliły zastosować silnik z osobówki i osiągnąć odpowiedni prześwit.

@WOJCIECH JURECKI, MICHAŁ SZEWCZYK

Dostęp do silnika jest nieco ograniczony. Motor znajduje się jakby w skrzynce – nie wszystkie prace da się wykonać łatwo i przyjemnie.

VW Transporter T1 – Dostawcza osobówka
Obsługa wozu nie jest trudna. Czuć, że jest ciężko, ale niczego innego się nie spodziewamy. Z drugiej strony przy tysięcznym zawracaniu podczas zdjęć dziękowałem Bogu, że to nie Żuk. Bulika prowadzi się znacznie łatwiej i przyjemniej. Żukowi bliżej do ciężarówki i pracy w kamieniołomach. Jak większość wozów z tylnym napędem i fotelem nad przednimi kołami Volkswagen wykazuje niezwykłą zwrotność. Do całości dochodzi całkiem dobra widoczność. Mimo przesuwanych bocznych okien i braku panoramicznej szyby, z kabiny w każdą stronę widać, to co trzeba. Każdy ruch kierownicą i skrzynią biegów to czysta radość z jazdy, mimo że cały czas przypomina to prowadzenie znacznie większego wozu. Po dojechaniu do celu szofer zawsze pyta pasażerów – "to gdzie teraz jedziemy?".
Pod względem ogólnie rozumianej dynamiki wóz sprawdza się jak typowy sześcian na drodze. Dobrze zestawiona skrzynia biegów i wystarczająco mocny silnik o pojemności 1493 ccm dają nam tylko odpowiedni komfort. I tak jest dobrze, bo w modelach z wcześniejszych roczników występują zazwyczaj silniki o pojemności 1200 ccm, które mają problemy z odpowiednim rozpędzeniem wozu. Dlatego wielu właścicieli pierwszych busów decyduje się na zmianę motoru na silniejszy. Trzeba przyznać, że to dość popularny trend i trudno znaleźć Bulika z własną jednostką napędową.
@WOJCIECH JURECKI, MICHAŁ SZEWCZYK

Mordka Bulika z wielkim znaczkiem VW z pewnością jest chroniona jako znak towarowy.

Naszym egzemplarzem w ruchu miejsko-wiejskim można śmiało podróżować z prędkością 70-80 km/h. Wówczas samochód przyjemnie mruczy i płynie po drodze. Na autostradzie dzielny VW rozpędził się nawet do 100-110 km/h. Nikt wówczas nie wymagał lepszych osiągów od zwykłego busa i chyba do czasów Transita z większymi motorami pod maską, żaden blaszak tak dobrze nie jeździł. Przy kołach zastosowano między innymi zwolnice, które podniosły prześwit i pomogły zastosować silnik z osobówki. Zwolnice skróciły przełożenia, dzięki czemu motor lepiej radził sobie z wozem dostawczym. Przy okazji mogę pochwalić świetne zawieszenie Volkswagena. Jazda po dziurawej nawierzchni nie kończy się bólem zębów i operacją kręgosłupa. Bulik świetnie wybiera dziury. Jest w tym wprost rewelacyjny. Nie wiem, czy nowsze konstrukcje z lat 80. nie przegrywają konkurencji z poczciwym busem, w którym można prowadzić ożywione życie towarzyskie bez obawy o wylanie herbaty z kubka.
VW Transporter T1 – Lep na (praktyczne) baby
Nikt chyba się nie zdziwi, że wóz robi ogromne wrażenie na ulicy. Szczególnie radośnie reagują na busa kobiety, znane ze swej pragmatyczności. Nie dość, że samochód jest ładny, to można przewieźć znajomych na daczę, albo szafę do renowacji u wujka. Poza tym to straszny słodziak. Wystarczy spojrzeć na jego mordkę, a już się go lubi jak szczeniaczka. Na postoju zawsze ktoś podejdzie, pogratuluje wozu i zajrzy do środka sprawdzić, czy rzeczywiście jest tak praktyczny jak widzieli to na filmach. Podczas jazdy mamy gwarancję festiwalu uśmiechów, machających rączek i komórek robiących nam zdjęcia. Dlatego lepiej nie dłubać w nosie. A najlepiej zabrać ze sobą przyjaciół, oranżadę, dobre jedzenie i pojechać gdziekolwiek. Na pewno będziecie szczęśliwi.
@WOJCIECH JURECKI, MICHAŁ SZEWCZYK

"Ende" Ujęcie godne końcówki filmu z cyklu "żyli długo i szczęśliwie". Jeśli mieli Bulika, na pewno tak było.

VOLKSWAGEN TRANSPORTER T1 – DANE TECHNICZNE
PRODUKCJA
1950-67, 1 960 542 szt.
SILNIK
cztercylindrowy, przeciwsobny (boxer), OHV, chłodzony powietrzem, umieszczony
za tylną osią
Pojemność skokowa: 1493 cc
Stopień sprężania: 7,5:1
Moc maks.: 44 KM/4000 obr/min
NAPĘD
na koła tylne, skrzynia biegów ręczna 4-biegowa
ZAWIESZENIE
Przednie: niezależne, podwójne wahacze wleczone, listwy skrętne, amortyzatory teleskopowe, stabilizator
Tylne: niezależne, sprężyste wahacze wleczone, niosące osłony półosi, drążki skrętne, amortyzatory teleskopowe
HAMULCE
Dwuobwodowe, bębnowe
WYMIARY I MASY
Dł./szer./wys.: 428/175/192,5 cm
Rozstaw osi: 240 cm
Masa własna: 1140 kg
OSIĄGI
Prędkość maksymalna:
105 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h: trochę trwa
Średnie zużycie paliwa:
9,2 l/100 km
Artykuł pochodzi z "Classicauto" nr 119/2016


Czytaj więcej