Skoda 105/120 – obiekt socjalistycznych marzeń

Kto w czasach PRL zamiast na wóz krajowy postawił na Škodę 105 lub 120, nie żałował. Blisko 50 lat po jej premierze, Polacy nie jeżdżą już Dużymi Fiatami i Maluchami. Za to Czesi swoimi Škodovkami – jak najbardziej! Są i miewają się świetnie, za nic mając takie przezwiska, jak żelazko, kapelusz, fortepian, czy emerytka.

Jakub Ruchlewicz
SKODA 105/120 @KAROL FILAS
Tym z Was, którzy nie pamiętają czasów PRL, może wydać się to śmieszne i niepojęte, ale żeby stać się posiadaczem Skody 105/120, a w zasadzie każdego nowego samochodu, trzeba było nieźle się nagimnastykować. Tych, których stać było na bogatszą, eksportową wersję, czekało wiele trudności, między innymi konieczność przedpłat w dolarach, oczekiwanie i w końcu jazda pociągiem z kanistrami benzyny w plecaku, w celu odbioru wymarzonego auta z granicy. Dla osób, które nie dysponowały obcą walutą i wytrwały w oczekiwaniu na przydział (co mogło potrwać i 10 lat), pozostawały uboższe wersje, dostępne w Polmozbycie.
Skoda 105/120 @KAROL FILAS

Tak przez 10 lat zmieniła się Skoda.

Skoda 105/120 – ŚWIĘTY SPOKÓJ
Czy zwykła, czy bogatsza, nowo zakupiona Skoda 105 lub 120, zaparkowana pod blokiem z wielkiej płyty mogła wzbudzać zazdrość sąsiadów. Skody miały u nas dobrą opinię i były lubiane. Przede wszystkim ze względu na dobrą jakość wykonania i spasowania elementów, czterodrzwiowe nadwozie, mimo tylnego silnika dużą praktyczność oraz niskie zużycie paliwa. Ale jedna rzecz sprawiała, że ze Skodą żyło się dużo łatwiej, niż nawet z Maluchem. Była to dostępność części zamiennych, o jakiej posiadacze aut z FSO i FSM w latach 70. i 80. mogli tylko pomarzyć. Gdy właściciel Dużego Fiata kombinował jak koń pod górę, jak zdobyć lub załatwić kopułkę czy amortyzator, a właściciel Malucha sterczał w kolejce po łożyska, posiadacz Skody szedł do sklepu i przeważnie "jak człowiek" kupował daną część zamienną, co zresztą nie było częstą koniecznością. Sobotni widok Skody podniesionej na lewarku także należał do rzadkości.
SKODA 105/120 @KAROL FILAS

Czeskie piktogramy nieraz wymagają specjalnego tłumaczenia oznaczeń dla niewtajemniczonych użytkowników.

Fakt, że Skody nie wymagały większej uwagi (może z wyjątkiem obszernego układu chłodzenia) oraz dostępność tanich części spowodowała, że jeździły one bardzo długo, wykorzystywane nawet jako auta budowlańców. W III RP, mimo iż często wyśmiewane za image "kapelusznika", jako jedne z nielicznych socjalistycznych aut pozostawały w czynnej służbie swoich właścicieli – nie tylko do kościoła czy na grzyby. Dzięki temu ciągle można kupić świetnie utrzymane Skody z osiedlowych garaży. W większości od pierwszych właścicieli, którzy raz lepiej raz gorzej, ale na pewno obficie zabezpieczali samochody antykorozyjnie; w stanie oryginalnym lub z pakietem rozwiązań i ulepszeń rodem z książek Adama Słodowego.
SKODA 105/120 @KAROL FILAS

Korek wlewu paliwa jest nielicznym detalem, na którym można "zawiesić oko".

SKODA 105/120 @KAROL FILAS

W maszynowni jest wręcz pusto, dzięki temu swobodnie można dostać się do wszystkich podzespołów. W tylnosilnikowych Skodach jest on pochylony pod kątem 30° w prawo.

SKODA 105/120 @KAROL FILAS

Słynny logotyp Skody funkcjonuje do dziś. Dopiero niedawno poddano go pierwszemu w historii liftingowi.

SKODA 105/120 – Z TRYLINKĄ ZA PAN BRAT
Skodę 105/120 zaprezentowano w 1976 r., na 18. Targach Techniki w Brnie. Pisano o niej jako o nowym samochodzie, ale w istocie stanowiła unowocześnioną wersję starej Setki, niektóre podzespoły bez problemu dałoby się nawet przemontować ze Skody 105 do 1000 MB. Zaletą nowego modelu była nowoczesna stylistyka. Od razu znalazła uznanie i sprawiała, że nawet na Zachodzie ten samochód nie wyglądał jak dinozaur. Niestety z braku funduszy nie udało się przeprojektować układu napędowego. Stopiątka i jej siostra, odziedziczyły wywodzący się z modelu 1000 MB układ – silnik umieszczony za tylną osią, napędzający oczywiście koła tylne. Rozwiązanie to pod koniec lat 70. było, co tu dużo mówić przestarzałe i niemodne (nawet w Porsche przekonali się w tym czasie, że można inaczej – przyp. red.). Sprawiało, że Skoda, w istocie dobry wóz, spełniający swoją funkcję, od razu dostawał pogardliwą łatkę starocia "bo ma silnik z tyłu". Jedyne odstępstwo od czterodrzwiowego sedana stanowiła wersja Coupé (traktowana jednak jako oddzielny model), w fazie prototypu pozostało kombi. Jeszcze zanim pojawił się model 105/120, Czesi eksperymentowali z przednim układem napędowym. Powstały liczne prototypy, między innymi w nadwoziu 105/120, ale doświadczenia wykorzystano dopiero w modelu Favorit (1987).
SKODA 105/120 @KAROL FILAS

Wiele osób uważało Skodę 120 za następczynię 105, jednak oba modele produkowano równocześnie. Jedyny znak upływającego czasu, to face lifting z 1983 roku i przejście na nowocześniejszy wygląd (wóz z lewej).

Do napędu posłużył nieco zmodyfikowany silnik, który w modelach 105 rozwijał zawrotne 45 KM. Zaletą była natomiast prosta konstrukcja, dzięki czemu serwisowanie nie sprawiało kłopotów. Innowację w stosunku do poprzedniego modelu 100, stanowił układ chłodzenia z chłodnicą przeniesioną do przodu auta. Rozbudowany system z rurociągami idącymi przez całe auto mieścił teraz ponad 12 litrów płynu chłodniczego. Mimo komplikacji działał poprawnie, o ile użytkownik dbał o niego.
Pod przednią maską, która otwierała się nietypowo "na bok" i wyglądała niemal jak rozłożony żagiel czy otwarty fortepian, znajdował się spory i wygodnie ukształtowany bagażnik. Zazwyczaj silnik z tyłu oznacza, że bagażnik z przodu będzie mały i niepraktyczny. W Skodzie liczy on 280 litrów. Tylko o 20 mniej niż w Polonezie i 80 mniej, niż w Polskim Fiacie 125p. I nie jest to jedyne miejsce na bagaże. Dodatkowa przestrzeń o objętości 120 l znajduje się za oparciami tylnych foteli. Powodem otwierania klapy na bok, miało być ułatwienie załadunku od strony chodnika, lecz przy tak wysokim progu, nie na wiele się to zdawało. Często przedni bagażnik kierowcy zagospodarowywali poprzez zapakowanie trylinki lub worków z piaskiem. Stosowano je w celu dociążenia przedniej osi, a tym samym poprawy sterowności, zwłaszcza w zimie, na śliskiej nawierzchni. To fakt, Skoda w takich warunkach skręca niechętnie a jeśli już, to chętnie zarzuci ciężkim tyłem. Natomiast w zimie tylny silnik ujawnia ogromną zaletę w postaci trakcji: Skoda ruszy pod górkę, gdy inne auta będą się bezradnie ślizgać.
SKODA 105/120 @KAROL FILAS

Najbogatsza wersja 120LS, posiadała charakterystyczne cztery lampy. Różnica między światłami mijania a drogowymi była tak duża, że sam producent ostrzegał o tym w instrukcji obsługi.

Skoda 105/120 – ŠKODOLOGIA
Zasadniczą różnicą pomiędzy Stopiątką i Stodwudziestką jest silnik. Oznaczenie modelu pochodzi od pojemności – odpowiednio 1046 i 1174 cc. Pierwszy model zwany "żelazkiem" od kształtu tylnych lamp, miał chromowane zderzaki, koła 14-calowe z kołpakami i klapę bez charakterystycznego, czarnego spojlera. Skoda prezentowała się nader schludnie i elegancko. Co roku fabryka wprowadzała drobne modyfikacje, aby w 1983 roku przeprowadzić gruntowny face-lifting. Skoda otrzymała wtedy nowy przód (atrapa, reflektory i kierunkowskazy), zderzaki z tworzywa sztucznego i zmieniony tylny pas z dużymi, prostokątnymi lampami.
SKODA 105/120 @KAROL FILAS
SKODA 105/120 @KAROL FILAS

Żelazko Lampy, którym Skoda zawdzięcza swój przydomek, można spotkać również w zamkniętej wersji Avii A21.

Wyposażenie samochodu było uzależnione od wersji. I tak najuboższa, a zarazem najpopularniejsza w naszym kraju 105 S (Standard), oprócz braku galanterii na karoserii, nie posiadała takich, wydawałoby się podstawowych elementów, jak: otwierane okna w tylnych drzwiach (o dziwo dziś wielu producentów "wytania" swoje samochody w ten sam sposób, tyle że dorabia do tego pokrętne teorie), świateł cofania, czy świateł awaryjnych (w pierwszym roku produkcji). Drzwi od środka zamykało się za pomocą pasków, niczym w samochodach rajdowych, a oparcia przednich foteli nie miały regulacji. Słowem, było dość spartańsko, zwłaszcza jak na rok 1976.
SKODA 105/120 @KAROL FILAS

Czechosłowaccy inżynierowie na przekór systemowi nie żałowali dobrych materiałów. Większość galanterii jest wykonana ze stali nierdzewnej.

Fabryka z Mlada Boleslav dość mocno stawiała na tak ważny w tamtych czasach eksport do krajów zachodnich. Z punktu widzenia marketingowego świetną promocją marki były sukcesy w rajdach, odnoszone głównie przez Skody 130 RS. Ciekawa jest różnorodność nazw modeli na poszczególnych rynkach zagranicznych. W Wielkiej Brytanii Skody 105/120 były oferowane jako Estelle. Posiadały one dodatkowe wyposażenie, takie jak: szyberdach, aluminiowe felgi, czy modny wówczas winylowy dach. W Grecji nazywały się Target. Na rynek francuski zmieniono oznaczenia z 105 na 1050. To po sprzeciwie koncernu PSA, który zastrzegł sobie liczbowe oznaczenia z zerem w środku. Często importerzy sami doposażali Skody w przeróżne udogodnienia, w celu poprawy atrakcyjności lub spełnienia lokalnych norm i wymogów.
SKODA 105/120 @KAROL FILAS

Po modernizacji większość detali została zastąpiona tworzywami sztucznymi.

Skoda 105/120 – TANIO NIE ZNACZY KIEPSKO
Skodą 105 da się poruszać sprawnie, pod warunkiem, że jest to małe miasto lub wieś. Niska moc i czterobiegowa skrzynia raczej nie zachęcają do dłuższych tras. Prawdę mówiąc, dynamika jest ujemna. Przyspieszenie do 100 km/h rzędu 23 s oraz prędkość maksymalna wynosząca 130 km/h – te parametry sprawiają, że Skoda to auto dla ludzi żyjących bez pośpiechu. Za to odwdzięcza się oszczędnym spalaniem: przeciętnie zużywa około 7 litrów na 100 km. W latach 70. kierowca Skody miał zatem do dyspozycji spory, wygodny samochód, który palił praktycznie tyle, co Maluch. Gdy do tego dołożyć niezależne zawieszenie, bardzo dobrze sprawujące się na naszych drogach i dość wygodne fotele to okazuje się, że możemy naprawdę przyjemnie podróżować. Układ kierowniczy pracuje lekko, chyba że aktualnie wieziemy trzy worki ziemniaków. Lekki przód to także łatwiejsze manewrowanie, ale i gorsza stateczność samochodu np. przy podmuchach bocznego wiatru.
Wnętrze Skody 105/120 z pewnością nie przejdzie do annałów designu. Na desce rozdzielczej mamy prędkościomierz, wskaźnik temperatury silnika, poziomu paliwa i tylko najpotrzebniejsze kontrolki. Wszystko niby jest na swoim miejscu i poprawnie, ale z trudem szukać równie smutnego wnętrza. Zupełnie jakby zarząd fabryki nakazał: "zróbcie takie wnętrze, żeby nikt się w nim nie poczuł miło!" To się udało wyśmienicie. Jednak z drugiej strony, jeśli spojrzymy na deskę rozdzielczą zmodernizowanego PF 125p MR75, to w kategorii "ponure wnętrze", śmiało może konkurować ze Skodą.
SKODA 105/120 @KAROL FILAS

W lepiej wyposażonych wersjach pojawiał się obrotomierz, a wraz z face-liftingiem dzienny licznik i zielonkawe podświetlenie.

Zaskoczyć mogą nietypowe oznaczenia i kontrolki. Przed wprowadzeniem europejskich norm, na zegarze z kontrolkami kierowca miał istny "czeski film". Litera B wpisana w błyskawicę? To kontrolka ładowania. Seryjnie nie montowano również radioodbiorników, z wyjątkiem najbogatszej wersji 120-ki, nawet nie przewidziano takiej możliwości. Dzięki temu możemy słuchać charakterystycznego, basowego dźwięku silnika. Iście czołgowy pomruk, przy około 100 km/h zamienia się w warkot. Słuchając go zza pleców, miło o nim myślimy, gdyż silnik to może i leciwy, ale zupełnie bezproblemowy, a zestaw do zrobienia remontu kapitalnego jest tańszy niż od Malucha.
SKODA 105/120 @KAROL FILAS

W latach 70. panowała moda na proste i ostre kształty. Stylistyka Skody 105/120 doskonale wpasowała się w ówczesne trendy nie tylko motoryzacyjne, ale także architektoniczne.

Skoda 105/120 – POCZCIWOŚĆ
Produkcję Stopiątki i Stodwudziestki zakończono dopiero w 1990 roku. Ciągle były chętnie kupowane, mimo że już od trzech lat na rynku brylowała Skoda Favorit. W Polsce jeszcze pod koniec lat 90. Skodami poruszali się przeważnie pierwsi właściciele, czyli już emeryci. Przejazdy spod bloku do kościoła, pod sklep, a w najlepszym przypadku na działkę, utrwaliły nam widok kierowcy w kapeluszu, któremu nie spieszy się nigdzie. Skoda zawsze budziła zerowe emocje, choć każdy zna kogoś, kto "miał taką". Nie brakuje ludzi, którzy z sentymentem wspominają czasy posiadania Skody 105 czy 120, a niektóre opowieści mogłyby posłużyć jako temat na dowcip jak choćby to, jak jeden egzemplarz zawsze psuł się wtedy, kiedy trzeba było zawieźć gdzieś teściową. Dziś to jeden z najbardziej wyśmiewanych oldtimerów. Każdy ma utrwalony obraz podrdzewiałej Stopiątki w kolorze "smutnej myszy", ale wszelkim "znawcom" warto przypomnieć, że ten poczciwy samochód prezentuje wyższy poziom kultury technicznej, niż np. auta z FSO. Można się o tym przekonać w dowolnej wsi lub miasteczku w Czechach. Škodovki wciąż jeżdżą, ciągają przyczepki i często wyglądają jak nowe. Po co się pozbywać czegoś, co dobrze działa? Słowem, zbliżająca się do pięćdziesiątki Škoda 105 i 120 prezentuje świetną formę.
ŠKODA 105/120 - DANE TECHNICZNE
PRODUKCJA
1976-1988, 840561 szt. (105), 1976-1990, 1070693 szt. (120)
SILNIK
Czterocylindrowy, rzędowy, chłodzony cieczą, OHV, gaźnikowy, umieszczony wzdłużnie za tylną osią
Pojemność skokowa: 1046/1174 cc
Moc: 45 KM/4800 /
52 KM/5000 obr/min
NAPĘD
Na koła tylne, skrzynia ręczna, czterobiegowa, synchronizowana
ZAWIESZENIE
Przód: niezależne, podwójne wahacze poprzeczne, sprężyny śrubowe, amortyzatory teleskopowe, stabilizator
Tył: wahacze wzdłużne, sprężyny śrubowe, amortyzatory teleskopowe
HAMULCE
Dwuobwodowe, bez wspomagania, przednie tarczowe, tylne bębnowe/ze wspomaganiem
WYMIARY I MASY
Dł./szer./wys.:
417,5/159,5/140 cm (do 1983)
Rozstaw osi: 240 cm
Masa własna: 855/875 kg
OSIĄGI
Prędkość maksymalna: 130/140 km/h
Zużycie paliwa: 6,4/6,6 l/100 km
@archiwum

Skody w Wysokich Tatrach Prosty, tani i w miarę niezawodny wóz sprawia, że życie staje się łatwiejsze. Pozostaje spokojnie oddawać się życiu rodzinnemu albo podziwianiu górskich widoków.

Pierwotna wersja tego artykułu ukazała się w "Classicauto" nr 121/2016


Czytaj więcej