JAPOŃSKI HANDLARZ
Toyoya Chaser - Ścigając odmienność
Wielkością odpowiada BMW 5, ma mnóstwo bajerów i japońskiej techniki, a na dodatek obdarzono ją drzwiami bez ramek, co wywołuje u nas spazmy radości. W Europie takiej Toyoty Chaser GT Twin Turbo nie uświadczysz, bo Japończycy zachowali je tylko dla siebie.

Tekst: アントニ ワルカウスキ
Zdjęcia: ラクラン カーター
Zdjęcia: ラクラン カーター
Jeśli pracujesz jako menedżer średniego szczebla w Japonii lat 80., to najpewniej nieźle ci się żyje. Co prawda jesteś przyspawany do swojej firmy na wieki wieków, ale nosisz przyzwoity garnitur, a po pracy chodzisz ze swoim szefem na karaoke. Nadszedł czas, byś kupił eleganckie auto.
Jako człowiekowi „ze środka” nie wypada, byś pozwolił sobie na ekstrawagancję z importu. Bi-emu (BMW) i Bentsu (Mercedes-Benz) zostawiasz maklerom giełdowym i smutnym panom z Yakuzy. Wędrujesz więc do salonu Toyoty. Twoi podwładni jeżdżą Corollami i Coronami, szef posiada model Crown, a po prezesa przyjeżdża Century z szoferem. Twoim ideałem jest miejscowy odpowiednik BMW serii 5. Na szczęście Toyota o tobie pomyślała i wypuściła aż trzy auta, spośród których możesz wybierać.




Chaser jest w bardzo dobrym, ale szczerym stanie. Na liczniku widnieje 146 tys. km. Ma wspomaganie kierownicy, elektryczne szyby, klimatyzację i niezły sprzęt grający. Jak przystało na japońską limuzynę z lat 80.
Modele Chaser, Cresta i Mark II to rodzeństwo, a ich kuzynem jest eksportowa Cressida. Mają wspólną architekturę, ale posiadają odmienne oblachowanie, wyposażenie i paletę silników. Mark II to wariant podstawowy, którego odwiecznym rywalem jest Nissan Laurel. Z kolei Cresta to najbardziej luksusowa odmiana, a jej rynkowy konkurent to Nissan Leopard. Ty wybierasz alternatywę dla Skyline’a w sedanie – model Chaser GT Twin Turbo w czterodrzwiowym hardtopie. Ani Mazda Luce, ani Mitsubishi Debonair nie budzą twojego zainteresowania.
Pod maską masz dwulitrowy, dwuwałkowy, podwójnie doładowany silnik typu 1G-GTE o mocy 185 koni. W porównaniu do wolnossącej konkurencji z Europy nabija dużo niższy podatek drogowy, a świetnie brzmi i jeździ. W środku masz pełen wypas, bo wszystko jest elektryczne. Pół-kubełkowe fotele mają wspaniały, japoński welur, który pachnie równie dobrze, jak wygląda. I te przepiękne zegary w digitalu! Europejskie auta mogą pękać z zazdrości.


Ma silnik z dwiema turbosprężarkami, zegary w digitalu i sterowanie radiem z panelu za kierownicą, które wygląda jak wzięte wprost z boom boxa marki Sharp albo Panasonic. Czego chcieć więcej?

Chaser wiernie ci służy przez lata. Dopiero wtedy, gdy opłata za shaken (przegląd techniczny) staje się zbyt wysoka z racji na wiek auta, podejmujesz decyzję o jego sprzedaży. Trafia na aukcję z nieoryginalną kierownicą (handoru), obniżonym zawieszeniem (shakocho) i tuningowymi felgami (hoīru), które dołożyłeś, by nieco odświeżyć auto.
Niestety nie znalazł się amator, który doceniłby twoje oczko w głowie. Wszak Chaser otrzymał ocenę „4”, która oznacza znakomity stan. Licytacja doszła jedynie do 670 tys. jenów (ok. 23,5 tys. zł), poniżej ceny minimalnej. Podobne auto wraz z kosztami importu i rejestracji kosztowałoby w Polsce ok. 40 tys. zł. Trudno o lepszy sposób, by jeżdżąc wygodną limuzyną, wyróżnić się z oceanu Baleronów w małym dieslu na cotygodniowych spotach.
MATERIAŁ REALIZOWANY WE WSPÓŁPRACY
Z FIRMĄ JAPAN IMPORTS.
Z FIRMĄ JAPAN IMPORTS.