Plymouth Road Runner (1969) – Pędziwiatr
Nie dajcie się zwieść zabawnej nazwie ani sympatycznemu klaksonowi, Plymouth Road Runner to poważny zawodnik. Przystępny cenowo muscle car miał zmienić nudny wizerunek marki Plymouth. Niechcący osiągnął znacznie więcej.

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
Chroniczne gadulstwo to przypadłość, która trapi mnie od najmłodszych lat. Moi rodzice opracowali na to dwa niezawodne remedia. Pierwszym było wręczenie pędrakowi książki o samochodach lub samolotach, a drugim odpalenie kasety VHS z amerykańskimi kreskówkami. Większość animacji z mojej ulubionej serii "Zwariowane melodie" powstało w latach 50., jednak przygody Królika Bugsa, Kaczora Daffy’ego i wielu innych są absolutnie ponadczasowe. Gdybym dziś zaprosił do wspólnego seansu najmłodszych członków rodziny, to oglądając zmagania Wilusia Kojota i Strusia Pędziwiatra, bawiliby się równie dobrze jak niegdyś wujek Antek.
Prawie trzy dekady później staję oko w oko z Pędziwiatrem we własnej osobie. Nieco inaczej go zapamiętałem. Bezkresne połacie stali są pięknie wyprofilowane, a detale, których nie sposób dostrzec na zdjęciach, doskonale widać w świetle zachodzącego słońca. Struś ma też dwa atrybuty, które dobrze pamiętam z dzieciństwa: jest niezwykle szybki i robi "beep, beep!".

Plymouth Road Runner @PIOTR CIECHOMSKI
Bulgotu, który wydobywa się z przelotowego układu wydechowego, trzeba doświadczyć na żywo.
PLYMOUTH ROAD RUNNER – Przepis na mięśniaka
Z pozoru receptura na muscle cara jest niezwykle prosta – weź niezbyt drogie auto klasy średniej, a pod maską umieść potężny silnik. Następnie okraś to paroma błyskotkami i czekaj na efekty. W ten sposób powstał Pontiac GTO rocznik 1964, powszechnie uznawany za założyciela tego gatunku. Jednak z tą definicją jest pewien problem. Po pierwsze, Pontiac nie był pierwszą firmą, która wpadła na ten pomysł. Począwszy od lat 30. według podobnej formuły działali m.in. Ford, Hudson, Buick, Oldsmobile czy Chevrolet. Co więc sprawiło, że rok 1964 jest tak istotną cezurą?

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
Ojcem Road Runnera był Jack Smith (na górze), inżynier Plymoutha. Auto powstało, by zmienić nudny wizerunek marki i przyciągnąć młodych klientów.
Odpowiedź na to pytanie można zawrzeć w słowie "wizerunek". GTO rocznik ’64 był jednym z pierwszych samochodów z Detroit, który projektowano nie tylko po to, by po prostu był szybki, ale też by sprawiał wrażenie dynamicznego i drapieżnego nawet na postoju oraz żeby te cechy udzielały się właścicielowi. Na topie były potężne silniki, krzykliwe kolory, atrapy wlotów powietrza na masce, bogata galanteria, sportowe felgi, opony z czerwonym paskiem, kubełkowe fotele, a nade wszystko doskonały marketing w prasie i telewizji. To wszystko sprawiło, że nagle do salonów zaczęły ustawiać się kolejki młodych gniewnych z pokolenia powojennego wyżu demograficznego. To nie jest tak, że we wcześniejszych latach producenci z USA nie potrafili robić szybkich aut za przystępne pieniądze. Po prostu samochody z gatunku Chevroleta Biscayne 409 nie były tak chwytliwe, ani kuszące dla młodego pokolenia jak Pontiac GTO, który w telewizyjnej reklamie miał prawdziwego tygrysa pod maską. Szybkim autom z dawnych lat nie brakowało mocy, tylko seksapilu.

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
Drzwi są ciężkie jak w szafie pancernej. Górna część boczków to zwykła, lakierowana blacha. Finezji nie stwierdzono.

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
Big block 383 był podstawowym silnikiem. W opcji był jeszcze potworny 426 Hemi, a w połowie rocznika ’69 doszedł także 440.
Zrozumienie powyższego jest kluczowe dla osadzenia Plymoutha Road Runnera w historycznym kontekście. Muscle car bez otoczki wizerunkowej i specyficznej estetyki lat 60. byłby szybkim, ale zwykłym samochodem. To, a nie moc silnika ani czasy na ćwierć mili, stanowi klucz do zrozumienia wozów takich jak Road Runner.

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
Zachodzące słońce doskonale podkreśla linię boczną nadwozia, a zwłaszcza szerokie biodra Plymoutha. Kształt butelki Coca-Coli był wtedy bardzo modny.
PLYMOUTH ROAD RUNNER – Każdemu według potrzeb
W połowie lat 60. Plymouth miał problem. Najtańsza marka w portfolio Chryslera zmagała się z wizerunkiem producenta solidnych, ale nudnych samochodów. Pierwszym ukłonem w stronę młodych klientów było wprowadzenie modelu GTX w roczniku 1967. Bazował na Belvedere, limuzynie klasy średniej, a w zamyśle był muscle carem dla dżentelmena – dobrze wyposażonym i wykończonym, a także oferowanym z najmocniejszymi silnikami w gamie. Pomysł wypalił, jednak tylko częściowo. Podczas gdy w 1967 r. Pontiac sprzedał 81 tys. egzemplarzy GTO, Plymouthowi udało się wyprodukować jedynie 12 tys. sztuk GTX. Najwyraźniej kroczenie szlakiem wyznaczonym przez innych (z nazwą modelu włącznie) nie było przepisem na sukces.

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
Silnik Road Runnera w standardzie generował 335 KM (SAE). Auta wyposażone w opcjonalną klimatyzację miały łagodniejszy wałek rozrządu i 5 KM mniej.
Brock Yates, człowiek legenda, wieloletni redaktor naczelny magazynu "Car & Driver" i inicjator słynnego Cannonball Run, zaproponował inne rozwiązanie. Indagowany przez prezesa Plymoutha zasugerował, by wprowadzili auto tanie, bez zbędnych bibelotów, ale z jak najmocniejszym silnikiem. O dziwo, konserwatywne szefostwo przyklasnęło temu pomysłowi, lecz postawiło konstruktorom kilka kryteriów. Seryjne auto miało przyspieszać do 60 mil na godzinę (96 km/h) w mniej niż 7 sekund oraz osiągać ćwierć mili ze startu zatrzymanego w czasie poniżej 15 sekund, a przy tym kosztować mniej niż 3 tys. dolarów.

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
Koncern Chrysler wykupił prawa do korzystania z wizerunku Strusia Pędziwiatra za 50 tys. dolarów. Na dzisiejsze standardy to śmiesznie niska kwota.
Prototyp powstał bardzo szybko, bo złożono go z istniejących części. Na ramę nałożono kosmetycznie zmienione szaty projektowanych modeli Belvedere i Satellite na rok 1968. Pod maskę trafił silnik o pojemności 383 cali sześciennych (6,3 litra). Motor wyposażony w czterogardzielowy gaźnik generował bardzo solidne 335 KM. Do produkcji miał trafić spięty z 4-biegową przekładnią ręczną lub 3-biegowym automatem. Usztywnione zawieszenie typu "heavy duty" oraz duże, 11-calowe bębny na obu osiach pożyczono z policyjnego katalogu Chryslera, który w owym czasie kontrolował ponad połowę amerykańskiego rynku radiowozów. Pod względem przepychu samochód przypominał nowojorską taksówkę, bo zamiast kubełkowych foteli posiadał obitą tanim skajem kanapę z przodu, a podłogę przykryto gumowymi dywanikami. Na liście wyposażenia widniały tylko absolutne podstawy, ponieważ nawet za obrotomierz trzeba było dopłacić.
Ludzie z Chryslera, którzy testowali wóz, byli zachwyceni. Pozostał jedynie problem wizerunkowy – auto trzeba było jakoś nazwać, a przede wszystkim sprzedać.

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
Zamontowany na przednim błotniku maleńki kierunkowskaz w kształcie pocisku to detal, którego na tak wielkim wozie można po prostu nie dostrzec.

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
W standardzie oferowano babciną kanapę. "Kubełkowe" fotele i konsola środkowa były za dopłatą. Z tyłu jest mniej miejsca, niż mógłby na to wskazywać rozstaw osi.
PLYMOUTH ROAD RUNNER – Beep, beep!
Autorem genialnego pomysłu na nazwę był Gordon Cherry, pracownik działu marketingu Plymoutha. Na trzy tygodnie przed zatwierdzeniem nazwy modelu wpadł do biura swego przełożonego i opowiedział o kreskówce, którą uwielbiały jego dzieciaki. Struś Pędziwiatr był bohaterem wręcz skrojonym na potrzeby tego auta. Był niesłychanie szybki i bardzo sprytny, a w razie potrzeby natychmiast zatrzymywał się w miejscu. Mimo usilnych prób i niezwykłej pomysłowości jego nemezis, Wilusia Kojota, Struś zawsze wychodził obronną ręką z wszelkich kłopotów. Kojarzył się jednoznacznie pozytywnie. Jego znakiem rozpoznawczym było "beep, beep!", dźwięk, który znali absolutnie wszyscy. Marketingowcy zabrali się do roboty, a po krótkich negocjacjach prawnicy podpisali z Warner Bros. umowę o udostępnienie wizerunku Strusia Pędziwiatra za 50 tys. dolarów, co na dzisiejsze standardy jest kwotą wręcz śmieszną. Potem poproszono inżynierów o stworzenie klaksonu, który trąbiłby tak, jak kreskówkowy pierwowzór. Koszt jego opracowania wyniósł 10 tys. dolarów.

@archiwum
Obok podstawowego coupé (2945 dolarów) Road Runner występował też jako hardtop (bez słupka środkowego, 3083 dol.) oraz kabriolet (3313 dol.).

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
Struś Pędziwiatr budzi jednoznacznie pozytywne emocje i łatwo go rozpoznać. Ile osób dziś pamięta, że Road Runner miał rodzeństwo?

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
Felgi o potocznej nazwie Magnum to klasyczne akcesorium z epoki. Road Runner wyjeżdżał z fabryki na 14-calowych stalowych obręczach.
Tym sposobem w 1968 r. w salonach zagościł samochód niedrogi, a bardzo szybki i co najważniejsze – z jajem. W roczniku ’69, jak tym z naszych zdjęć, cena wersji podstawowej wynosiła jedynie 2946 dolarów, a zatem o 10 procent poniżej rynkowej średniej. Miesięczny przychód statystycznego gospodarstwa domowego wynosił wtedy około 775 dolarów, a galon etyliny kosztował jedynie 35 centów. Żyjąc na przyzwoitym poziomie i nie musząc zbytnio zaciskać pasa, rodziny Smithów i Brownów raz na kilka lat mogły pozwolić sobie na wycieczkę do salonu Plymoutha i kupno nowego auta. Bajka!

@archiwum

@archiwum
Familia aut koncernu Chryslera bazowanych na platformie B (ang. B-body) była niezwykle liczna. Na podobnej ramie powstawały auta Plymoutha (Fury, Satellite, Belvedere i inne) oraz Dodge’a (choćby Coronet czy Charger). Ostatnie auto z rodziny opuściło fabrykę w 1979 r.
Młodzież od razu polubiła się z Road Runnerem. Planiści prognozowali, że uda im się wyprodukować 20 tys. egzemplarzy modelu w pierwszym roczniku. Sprzedaż wyniosła ponad dwa razy tyle. W kolejnym roku było jeszcze lepiej, bo kosmetycznie zmienionego Road Runnera ’69 wybrało ponad 84 tys. klientów. W ciągu dwóch lat Plymouth dobił do pierwszej trójki najlepiej sprzedających się muscle cars. Osiągnął to autem, które robiło "beep, beep". Bez Strusia Plymouth zostałby z wozem ciekawym i niedrogim, ale nie na tyle oryginalnym, by na wieki wieków wyryć się w kolektywnej automobilowej pamięci. Jednym ruchem w Chryslerze stworzono coś absolutnie kultowego, co całe pokolenie amerykańskich baby boomers do dziś wspomina z rozrzewnieniem.

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
Wloty powietrza i pasy na masce to typowe dodatki w muscle cars z epoki. Załamania w kant optycznie zmniejszają auto na zdjęciach, ale na żywo ten wóz jest po prostu wielki. Wrażenie to podkreślają długie zwisy, zwłaszcza z tyłu.

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
Z tej perspektywy najlepiej widać, że Road Runner miał być po prostu tani. Wspomaganie, obrotomierz (tu akcesoryjny) czy radio AM/FM były za dopłatą.
PLYMOUTH ROAD RUNNER – Przemysł ciężki
Drzwi Road Runnera są ciężkie jak wrota do sejfu i zamykają się z solidnym łupnięciem. Mimo biednej specyfikacji ten mierzący ponad 5 metrów wóz waży prawie 1,6 tony. Musiał kosztować więcej niż podstawowe 3 tys. dolarów, bo pierwszy właściciel szarpnął się na opcjonalne wspomaganie kierownicy oraz 3-biegowy automat. Zawieszenie z drążkami skrętnymi z przodu oraz bębnowe hamulce na obu osiach pozostały bez zmian. Akcesoryjne felgi to klasyczny wzór popularnie zwany Magnum, dostępny do niemal każdego samochodu z epoki. Jedynym nowoczesnym akcentem na aucie są radialne opony, które radykalnie poprawiają właściwości jezdne w porównaniu do diagonalnych Firestone’ów montowanych z fabryki.

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
W latach 60. mocne kolory, takie jak obecny na aucie Scorch Red, były zestawem obowiązkowym w muscle cars. Z biegiem lat jaskrawych odcieni przybywało.
Jakość wykonania można porównać do Poloneza. Owszem, wszystko jest ciężkie i na oko solidne, ale blaszane wykończenie boczków drzwi oraz plastiki wołają o pomstę do nieba. Nie bez przyczyny testujący w tamtych latach narzekali na materiały w autach z koncernu Chryslera. Ówczesne wozy Forda i General Motors po prostu składano staranniej. Potężna kanapa nie zachęca do hulanki po zakrętach, tylko do innego rodzaju wygibasów, tym bardziej że auto nie posiada opcjonalnej konsoli środkowej. Niestety obecność redakcyjnego fotografa na prawym fotelu nie skłania do niecnych myśli, wręcz przeciwnie.

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
Nawet seryjny Road Runner ze zwykłym silnikiem 383 to bardzo szybka maszyna. Dobrze wystrojony egzemplarz przyspiesza do "setki" w około 7 sekund.
Uruchomienie silnika to wydarzenie z gatunku tych ekstatycznych. Wyposażony w przelotowy wydech big block dudni tak, że czuję go każdą komórką mojego ciała. Jego dźwięk, wibracje i cudowny zapach tworzyw sztucznych przyprawiają o zawrót głowy. Gdyby nie trwająca sesja zdjęciowa, to mógłbym tak siedzieć przez cały dzień.

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
Roczniki najłatwiej odróżnić po tylnych światłach. W ’68 mają kształt litery C, zaś w ’70 przybrały formę poziomych pasów. Ten egzemplarz to ’69.
O tym, że Road Runner prowadzi się cokolwiek marnie, nikogo przekonywać nie muszę. Hamulce działają zero-jedynkowo, z układu kierowniczego nie płynie wiele informacji, a kręcenie wolantem jednym palcem przypomina machanie rumplem w mazurskiej żaglówce. Nie mam odwagi, żeby nim cisnąć jak szalony, bo życie mi jeszcze miłe. W prasie fachowej z epoki donoszono o silnej tendencji do podsterowności, która na wyjściu z zakrętu zmieniała się w nadsterowność. Nie jest żadnym zaskoczeniem, że silnik to potęga. Błyskawicznie reaguje na gaz, wciska w fotel przy każdych obrotach i stanowi dobrze dobraną parę z szybko działającym automatem TorqueFlite. Nie rozumiem, jak komuś mógł nie wystarczać motor 383 w normalnym ruchu, bo takie osiągi w ciężkim aucie to przeżycie samo w sobie.

@archiwum
Superbird był wyścigówką z drogową homologacją. Dodatki aerodynamiczne służyły zwiększeniu stabilności i zmniejszeniu oporu na superszybkich owalach NASCAR.
W tym nadwoziu dostępne były jeszcze dwa silniki: potężny 440 (7,2 litra) z trzema dwugardzielowymi gaźnikami oraz potworny 426 Hemi (7 litrów), który miał o wiele więcej sensu w wyścigach równoległych niż na ulicy. Obie jednostki mają swoich zwolenników, ale konsensus jest taki, że 440 jest bardziej przyjazny w użytkowaniu na co dzień. Pod warunkiem, że nie pada i masz dobre opony.

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
Pasy na nadwoziu i elementy w czarnym macie to popularna kombinacja w muscle cars lat 60. Oceany chromu były passé.

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
3-biegowa skrzynia TorqueFlite działa zaskakująco sprawnie i jest bardzo wytrzymała. Wielu miłośników woli ją od przekładni ręcznej.

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
Ukryty za tablicą rejestracyjną wlew paliwa nie burzy linii nadwozia.
PLYMOUTH ROAD RUNNER – Szlachetna patyna
Wszelkie niedogodności z jazdy tym autem nie mają najmniejszego znaczenia, podobnie jak porównywanie go do samochodów z innych kontynentów. Muscle cars to kategoria, którą można kochać albo obchodzić szerokim łukiem. Jednak Road Runner nikogo nie pozostawia obojętnym. Tym, co zrobiło na mnie największe wrażenie, jest osobowość tego wozu. Niczego nie udaje, dumnie obnosi się z piękną patyną, a przede wszystkim stanowi spektakl dla wszystkich w kabinie i na zewnątrz. Jazda tym autem jest jak wizyta w rasowej amerykańskiej knajpie w klimacie z epoki Hendrixa i lądowania na Księżycu. Może jedzenie nie jest najzdrowsze, a wystrój wnętrza przyprawia o oczopląs, ale wizyta w takim miejscu zapisuje się w pamięci na długie lata. A gdy potrzebujesz czegoś na poprawę humoru, wystarczy, że wciśniesz guzik klaksonu.
PLYMOUTH ROAD RUNNER ’69 – DANE TECHNICZNE
PRODUKCJA
1969, 84 420 szt. wszystkich wersji
SILNIK
benzynowy, V8, OHV 16v, umieszczony wzdłużnie z przodu, zasilany gaźnikiem
Śr. cyl./skok tłoka: 107,95/85,8 mm
Pojemność skokowa: 6286 cm³
Moc maksymalna:
335 KM/5200 obr/min (SAE)
Maks. moment obr.:
576 Nm/3400 obr/min (SAE)
NAPĘD
Na tylne koła, skrzynia ręczna, 4-biegowa, opcjonalnie automatyczna, 3-biegowa
ZAWIESZENIE
Przednie: podwójne wahacze poprzeczne, drążki skrętne, amortyzatory teleskopowe, stabilizator
Tylne: sztywny most, resory piórowe, amortyzatory teleskopowe
HAMULCE
Hydrauliczne, bez wspomagania, bębnowe na obu osiach, opcjonalnie tarczowe z przodu, ze wspomaganiem
WYMIARY I MASY
Dł./szer./wys.: 515/194/138 cm
Rozstaw osi: 295 cm
Masa własna: 1558 kg
OSIĄGI
Prędkość maks.: 209 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h: ok. 7,5 sek.
GONIĄC ZA STRUSIEM
Premiera pierwszego odcinka zmagań Strusia i Kojota pt. "Fast and Furry-ous" odbyła się w 1949 r., ale nie w telewizji, lecz w kinie. Struś Pędziwiatr (Road Runner, Accelleratii Incredibus) przemierza drogi po amerykańskiej pustyni z szybkością odrzutowca. Zło się go nie ima, wychodzi cało z każdej opresji. Wiluś Kojot (Wile E. Coyote, Carnivorous Vulgaris) z podziwu godnym uporem usiłuje spałaszować Strusia. Jego niezwykła pomysłowość idzie w kontrze do zawodności pułapek, które konstruuje (części zawsze zamawia z katalogu firmy ACME), sprytu Pędziwiatra i skazanej na porażkę walki z grawitacją. Zmagania Strusia i Kojota to absolutna klasyka slapsticku w gatunku Charliego Chaplina i Bustera Keatona. Nie ma tu dialogu, jedynie dźwięki, które wydają genialny Mel Blanc oraz Paul Julian, głos słynnego "beep, beep!". Wiele odcinków można bezpłatnie obejrzeć w internecie. Pokażcie je dzieciom, bo ten czysto sytuacyjny humor jest po prostu ponadczasowy. Nowe produkcje z udziałem obu bohaterów powstają do dziś.

@archiwum

@archiwum
Dzięki autom takim jak Road Runner Plymouth przeistoczył się z marki dla grzybów w najbardziej młodzieżowy dział koncernu Chrysler. Za nim podążył Dodge.

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
Klimat podwarszawskiej żwirowni idealnie pasuje do charakteru tego wozu. Podobieństwo do kadrów z amerykańskich filmów drogi jest absolutnie zamierzone.

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
W stosunku do standardowego 383 ten w Road Runnerze ma głowice o większym przepływie i ostrzejszy wałek rozrządu pożyczony z mocniejszego motoru 440.

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
Taksówka, radiowóz czy samochód przedstawiciela handlowego? Gdyby nie trójramienna kierownica i akcesoryjny obrotomierz, kabina Road Runnera byłaby śmiertelnie nudna.

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
Europejczykowi trudno to zrozumieć, ale w Stanach tak wielkie auta były samochodami klasy średniej. Gamę modelową Chryslera podzielono w taki sposób, by każdy klient znalazł swoją niszę.

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
Wielu amatorów wyścigów spod świateł najlepiej znało Road Runnera właśnie z tej strony. Beep, beep!

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
Elementów upiększających kokpit jest tu jak na lekarstwo.

PLYMOUTH ROAD RUNNER @PIOTR CIECHOMSKI
Panel sterowania oświetleniem znajduje się po lewej od kierownicy. Po drugiej stronie jest prawie pusto.
Dziękujemy firmie Inwestuj w Klasyka za udostępnienie auta do sesji zdjęciowej.