Forda Mustanga zna właściwie każdy, przynajmniej z nazwy. Istnieje od wielu lat, a od trochę ponad dekady ponownie wygląda jak Mustang, a nie okularnik w swetrze. Wszystko dzięki nawiązaniu do pierwszej generacji, najbardziej wyrazistej ze wszystkich. Co prawda aktualna wersja straciła nieco ze swojej męskiej prostoty, lecz prezentuje się wciąż charakterystycznie i następne pokolenie kierowców nadal kojarzy, co to za wóz. Ale czterocylindrowy silnik turbo pod maską wozu o takiej prezencji? Przecież to nie Fox-body. Polejcie mi.
FORD MUSTANG MACH 1 – GDZIE CI MĘŻCZYŹNI?
Dochodzimy do sedna sprawy. Dzisiejszy samochód sportowy to na tle historycznym taki nieco cienki bolek. Jest naszpikowany elektroniką, posiada asystenta wszystkiego, dzięki czemu jest go w stanie poprowadzić 10-letnie dziecko, o ile dosięga do pedałów. Brakuje asystenta mózgu i praw fizyki, dlatego mniej sprytni kierowcy są w stanie wjechać w przystanek na prostej drodze. Kiedyś wóz ze sportowym zacięciem wymagał umiejętności, pokory i jeszcze raz umiejętności. Usidlenie takich aut jak Porsche 911 czy Mercedes 300 SL łatwe nie było. 20 lat po wojnie najwięcej działo się jednak w Stanach Zjednoczonych, gdzie czasy wyperfumowanych i obwieszonych biżuterią krążowników odchodziły do lamusa.
Druga połowa lat 60. to epoka mięśniaków. Od teraz liczyły się tylko pojemność, moc i czas na ćwierć mili. Prezentacja Forda Mustanga w 1964 roku zbiegła się w czasie z początkiem tej ery, chociaż pierwszym pojazdem skonstruowanym w tym nurcie był Pontiac Tempest GTO. Od tamtej chwili wozy dzieliły się na dwie kategorie: muscle i pony cars. Obie różniły się między sobą właściwie wyłącznie wymiarami nadwozia i w mniejszym stopniu osiągami silnika, ale na papierze wszystko się z grubsza wyrównywało. Przepis był prosty – osadź potężny silnik w średniej wielkości nadwoziu, zamieszaj i podaj na stół. Miało być mięso, dym spod opon i piszczące dziewczęta na poboczu.
Mustang bardziej zaliczał się do kategorii pony cars ze względu na swoje kompaktowe wymiary. Na tle barokowych limuzyn był zwiewny niczym ptak, a dzięki silnikom V8 silny jak tur. Samochód z miejsca odniósł spektakularny sukces i zmotoryzował amerykańską młodzież, która w końcu otrzymała coś odpowiadającego ich stylowi życia. Ogólna praktyka wszystkich szanujących się amerykańskich producentów zakładała robienie masy na siłowni, a kto nie miał umięśnionego samochodu w ofercie, ten trąba. W przypadku Mustanga takich wersji było aż kilka, m.in. legendarny Shelby GT500, ale również nie mniej rozpoznawalny Mach 1. Takiego właśnie Mustanga postanowiliśmy ujeżdżać, a testowany przez nas egzemplarz pochodzi z 1969 r. i wyposażony jest w 428-calowy silnik Cobra Jet. W przeliczeniu "na nasze" to około 7 litrów pojemności skokowej.
FORD MUSTANG MACH 1 – BAD BOY
Mustang pod koniec lat 60. przeszedł wizualne zmiany, dzięki którym zdecydowanie zmężniał. Stracił nieco pierwotnej lekkości, ale już od pierwszego spojrzenia wzbudza respekt. Podrzuca zapalniczkę Zippo, po czym odpala papierosa i spogląda na mnie wyzywająco poczwórnymi ślepiami spod mocno wysuniętej maski, jakby pytał, w czym mam problem. Jego wyraźna muskulatura z początku mnie wręcz przytłacza, a świadomość jego siły jeszcze bardziej. Po otwarciu długich drzwi niemalże wpada się do środka, pozycja za kierownicą jest niska, a miejsca jest dużo we wszystkich kierunkach. Czuję się przez to jeszcze mniejszy. Ford jest samochodem czteromiejscowym i w tym wypadku jestem nawet skłonny w to uwierzyć, w przeciwieństwie do np. Porsche 911, gdzie na tylnej kanapie zmieści się co najwyżej mały pies. Tutaj również lepiej unikać dłuższych podróży, ale w razie czego da się pomieścić w czwórkę. Deska jest symetryczna, chociaż Mustanga nigdy nie oferowano z kierownicą po prawej stronie. Do ergonomii właściwie trudno mieć zarzuty, ponieważ wszystkie istotne wskaźniki znajdują się w zasięgu wzroku i są czytelne, a przełączniki typowo po amerykańsku podpisane. Widać, że inżynierowie Forda czytali książkę Ralpha Nadera. Chociaż ten, kto zdecydował o umiejscowieniu zegara, prawdopodobnie nigdy nie widział swojego dzieła z fotela kierowcy. Po przekręceniu kluczyka i obudzeniu ponad 300 koni mechanicznych z pobliskich drzew uciekły wszystkie wróble. Silnik trzęsie całym nadwoziem i groźnie bulgocze przez dwie końcówki układu wydechowego. Szkoda, że na zdjęciu nie da się uwiecznić dźwięku silnika. Po przesunięciu selektora w pozycję D napęd zaskakuje agresywnie, samochód jakby wyrywał się z rąk. Od razu czuć, że Mustang będzie wymagał pewnej ręki i nogi w prowadzeniu, tak też jest w istocie. Można swobodnie dozować moment obrotowy dzięki długim biegom, jednak zdecydowane dociśnięcie gazu natychmiast zwija asfalt i zarzuca tyłem, nawet na prostej drodze i na szerokich oponach. Kierownica pozbawiona wspomagania pracuje ciężko, również kiedy auto jest w ruchu, zaś manewrowanie przypomina wyciskanie sztangi. Podczas jazdy Mustang wprost emanuje pewnością siebie. Nie trzeba nim jechać szybko, to tania popisówka dla dzieci. Najlepiej za kierownicą czułem się, kiedy wóz wolno sunął prawym pasem, a ja przez otwartą szybę obserwowałem otoczenie. Wystarczyła mi wyłącznie świadomość, że mam pod prawą nogą całe zwały niutonometrów i jeżeli tylko zajdzie potrzeba, to zrobię z nich użytek i cały lewy pas wciągnę wlotem powietrza. Oczywiście jak na typowy amerykański wóz przystało, Mustang najlepiej czuje się na długich prostych, można wtedy rozluźnić mięśnie i wsłuchać się w cudowny bulgot V8 na niskich obrotach. Jedyne, co mi przeszkadzało, to ciągłe podświadome wyczekiwanie zmiany biegu. Kiedy jedzie się spokojnie, bez wybijania dziury w podłodze prawą stopą, skrzynia przerzuca biegi bardzo wcześnie, przez co na "trójce" jedzie się nienaturalnie długo. Oczywiście kick-down w razie potrzeby momentalnie dorzuca węgla, a kierowca przesiada się do tyłu. Dojechałem do końca długiej prostej i czar delikatnie prysł. Chciałem być niczym porucznik Bullitt, ale wyraźnie luźny układ kierowniczy połączony ze słuszną masą nie jest udanym przepisem na szybkie zakręty. Nie dość, że trzeba się namordować z kierownicą, to jeszcze ciężko jest utrzymać wóz na torze jazdy. Jednak prosta szosa nie jest taka zła. Mustang zdecydowanie bazuje na sile, a nie technice. Wali prawym prostym centralnie w nos, bez pytania o samopoczucie.
Przy bliższym poznaniu okazuje się, że Mustang może i jest nieprawdopodobnie męski, ale brakuje mu jednak wiele do szykownej włoskiej elegancji. Tu jest lekko niedogolony, tam ma odpięty guzik koszuli, plamę po paście do zębów i spodnie lekko wytarte w kroczu. Nie jest z pewnością ubrany w idealnie dopasowany jedwabny garnitur, prędzej w postrzępioną skórzaną kurtkę, połatane jeansy Levi’s i biały, lekko poplamiony t-shirt wsadzony za pasek. Plastiki wewnątrz są marnej jakości, spasowane przy wyłączonym świetle. To samo jest z nadwoziem, gdzie drzwiami trzeba wyraźnie trzasnąć, aby wpasowały się w wycięty na nie kształt. Ale w zasadzie… kogo to obchodzi? Prawdziwy mężczyzna nie ma czasu być każdego dnia wymuskany.
FORD MUSTANG MACH 1 – TO JUŻ NIE WRÓCI
Era umięśnionych samochodów niestety szybko przeminęła, głównie za sprawą kryzysu paliwowego. Nagle potężne i paliwożerne auta stały się passé, a kurzenie oponami jawiło się jako marnotrawstwo cennego dobra. Inna sprawa, że kiedy moda na muscle cars osiągnęła apogeum, wszystkie zaczęły wyglądać… tak samo – charakterystycznie zarysowane biodra, wcięcie w talii, brak słupka B i groźne spojrzenie. Ford Mustang z nadwoziem typu fastback nieco się wyróżniał, ale postawiony obok Chevy Chevelle lub AMC Javelin z daleka wyglądał do nich dosyć podobnie. Coś się kończy, coś się zaczyna, bo potem nastały czasy wykastrowanych silników, przednich napędów i pudełkowatych nadwozi w stylu malaise.
Dzisiaj takie samochody jak Ford Mustang Mach 1 wspomina się z nostalgią. Nostalgią do czasów, kiedy kierowca był kierowcą, samochód samochodem, a ich relacja czasem szorstka i wymagająca.
FORD MUSTANG MACH 1 – DANE TECHNICZNE
PRODUKCJA
1969-1970 113,428 szt. wszystkich wersji
SILNIK
benzynowy, V8, OHV 16v, umieszczony wzdłużnie z przodu, zasilany gaźnikiem
Śr. cyl./skok tłoka: 105/101,2 mm
Pojemność skokowa: 7014 cm³
Moc maks.: 335 KM/5200 obr/min
Maks. moment obr.: 600 Nm/3400 obr/min
NAPĘD
Na tylne koła, skrzynia automatyczna, 3-biegowa
ZAWIESZENIE
Przednie: wahacze poprzeczne, sprężyny śrubowe, amortyzatory teleskopowe, stabilizator
Tylne: most napędowy, resory piórowe, amortyzatory teleskopowe
HAMULCE
Hydrauliczne, tarczowe na przedniej osi, bębnowe na tylnej
WYMIARY I MASY
Dł./szer./wys.: 476/128/182 cm
Rozstaw osi: 274 cm
Masa własna: 1530 kg
OSIĄGI
Prędkość maks.: 235 km/h
Przysp. 0-100 km/h: 5,5 sek.
Czas na ¼ mili: 14,1 sek.