Ford F250 nie idzie na kompromis

Ford F250 przyjechał do nas z Teksasu i jest dowodem na to, że rozmiar ma znaczenie. Dzięki niemu poczułem, że Stany Zjednoczone to kraj pickupów i sprzętu „heavy duty”. Nie ma przebacz.

Kamil Pawłowski
Ford F250 @rafał andrzejewski

Konie i samochody to pasją wielu osób. Patrząc na Forda trudno znaleźć zadanie, któremu nie podoła. W takim razie on pracuje, a konie mają tylko ładnie wyglądać.

Pickupy to swoisty fenomen USA. Sprzedają się lepiej niż hot dogi na polskiej stacji benzynowej. Każda seria ciężarowego Forda zdobyła miliony użytkowników. A trochę ich wykonano. Niedawno obchodziliśmy 70. urodziny serii F. Dziś można kupić w salonie samochody czternastej serii, a zmiany następowały mniej więcej co 3-6 lat, zatem dość często. Ponoć w Ameryce sprzedaje się Forda F co kilkadziesiąt sekund. I mimo że Amerykanie zawsze trochę bardziej spoglądali w stronę produktów General Motors, akurat w przypadku Forda F150 i pochodnych nie zawsze się to potwierdzało. Często to właśnie Ford był liderem rynku. A gdy ktoś myślał inaczej, zawsze można się w tej sprawie pobić w knajpie. Najnowsza wersja Forda wygląda jak Mike Tyson – jest umięśniona, kanciasta i ma ostre rysy twarzy. A w wersji Super Duty Platinum FX Deeper Harder Stronger, znajdziemy super wyposażenie typu fontanna, strzelnica, fabryka chromu i gorzelnia whiskey. F150 jest teraz większy od przeciętnego amerykańskiego domu i na pewno mocniejszy i wytrzymalszy. Wielu pijanych kierowców sprawdziło to w praktyce – wjechanie Fordem w dom zawsze kończyło się gorzej dla tego drugiego. Zdecydowanie wolę starsze wersje, bardziej przyjazne, mniejsze i pasujące "krajobrazowo" do bezkresnych terenów środkowych Stanów. Były proste jak ich mieszkańcy. Piję Danielsa, jaram Marlborasy, strzelam z Browninga i jeżdżę pickupem. Coś ci się nie podoba, gościu? Kierowca Forda jest jak ten aktor, który wchodzi do knajpy i mówi "hou". Prosty świat, proste zasady i prosty samochód. Kierownica, kanapa na trzy osoby i duża paka. Więcej do życia nie potrzeba.
FORD F250 @RAFAŁ ANDRZEJEWSKI

W Ameryce naklejki z tyłu auta to podstawa. Właściciele samochodów pokazują w ten sposób kim są, co lubią i jakie mają poglądy.

Amerykańskie ciężarówki z paką można porównać do europejskich Golfów. Fordy F, czy Chevrolety C są dla Amerykanów tym samym, czym kompakty dla Europejczyków. Wozi się nimi rodzinę, Meksykańców na pole, siano, sprzęty z hardware store, pijanych kumpli, skrzynki piwa i wszystkie tajemnice Brokeback Mountain. Zresztą widać to w amerykańskich filmach, dzięki którym wszystko o Ameryce wiemy. W małych miasteczkach tylko nieliczni jeżdżą osobówkami. Zazwyczaj jest to miejscowy lekarz, bankier lub kobieta, która niedawno przeprowadziła się z większego miasta. A prawdziwa Ameryka, to ponoć środek kraju i małe miejscowości.
Ford F250 – From Texas
Nasz Ford przyjechał do Polski ze stanu na "H" czyli Teksasu. Właścicielem jest Jerzy, który prowadzi w Warszawie prawdziwą amerykańską knajpę. Jerzy uwielbia wozy z USA w stanie oryginalnym, z lekką patyną i prawdziwą Ameryką w sobie. Po wyremontowaniu jednego Cadillaca musiał go sprzedać, bo wóz stracił autentyczność. Jerzy po prostu brzydzi się sztuczności. Ford pickup cały czas jest zarejestrowany w USA, co dodaje mu jeszcze klimatu. Jerzy wygląda w nim jak Rocky Balboa z mistrzowskim pasem – tworzą idealną parę. Forda kupił, by pomógł mu w rozebraniu przydrożnej, zabytkowej knajpy i przewiezieniu jej resztek w inne miejsce. Po wykonaniu zadania szkoda było go sprzedawać. Tym bardziej, że zachował się w naprawdę dobrym stanie. Najważniejsze, że rama jest praktycznie idealna. Oprócz amerykańskich tablic klimatu dodaje wypłowiały od teksańskiego słońca lakier. Tego dnia brakowało tylko kogoś odpowiedniego za kierownicą by klimat się dopełnił. Dajmy na to Johna Wayne’a albo młodego Clinta Eastwooda. Na szczęście przechodziłem obok (z tragarzami!) i przypadkiem wyglądałem tego dnia jak Teksańczyk. Fordem F250 pojechałem sprawdzić, jak czują się konie na podwarszawskiej prerii.
FORD F250 @RAFAŁ ANDRZEJEWSKI

Palę marlborasy, pije Danielsa, a potem ujeżdżam dzikie konie. Wieczorem, na tle zachodzącego słońca, jadę Fordem do domu.

Ford f250 – 3/4 tony
Wszyscy pamiętają Dodge’a 3/4 tony z czasów wojny. Fordy serii F również dzielą się na modele względem ładowności. Najmniejszy i najpopularniejszy jest F150, który zabierał na siebie tylko pół tony. To mniej niż Żuk, ale oczywiście ładowność można sobie odpowiednio dobrać. Nasz, to F250 o teoretycznej ładowności 3/4 tony. Jednak w coraz nowszych wersjach ładowność się zwiększała i w latach 80. wynosiła już ponad tonę. Zresztą opcji było więcej i w zależności od wersji ładowność wahała się między 1150 kg, a 1705 kg. Do dyspozycji klient miał jeszcze wersję Heavy Duty, czyli F350, która w latach 80. mogła brać na siebie ponad 2 tony (a w latach 40. oznaczała jednotonówkę). W pierwszych modelach było osiem różnych opcji ładowności, potem oferta jeszcze się rozrastała. Wszystko po to, aby na bazie pickupa można było wykonać nie tylko lekką ciężarówkę, ale także autobusy i inne specjalistyczne sprzęty. Forda siódmej generacji, z którym mamy do czynienia, zaprezentowano w 1979 r. i oferowano w sprzedaży od 1980 r. Był to całkowicie nowy model, który zrywał z poprzednikami zarówno konstrukcyjnie jak i wizualnie. Poprzednie serie bazowały na modelu z 1965 r., w siódmej zastosowano nową ramę i większe silniki – panika kryzysu paliwowego roku 1979, najwyraźniej obchodziła klientów z Teksasu tyle, co zamieszki w Paryżu. Samochód stał się też wyraźnie większy i masywniejszy. Po jakimś czasie zrezygnowano z najmniejszej wersji F-100. W 1982 r. na grillu po raz pierwszy zamontowano niebieski owal. Siódma generacja była produkowana do 1987 r. Następca był podobny – wygładzono go stylistycznie, dodano kilka plastikowych elementów i przystosowano do designu wczesnych lat 90. Wówczas pickupy modernizowano równolegle z furgonami z serii Econoline.
FORD F250 @RAFAŁ ANDRZEJEWSKI

Przestronna kanapa zmieści spokojnie trzy osoby. Widać także pionowo ustawioną kierownicę. Heavy duty jest również karteczka przyklejona w USA jakieś 15 lat temu. Ani myśli odpaść.

Wersja Jerzego może przewieźć nawet 6 osób, bowiem kabina jest lekko przedłużana i z tyłu znajduje się ławka. Niezbyt wygodna i ciasna, ale zawsze. Nie nadaje się na trasę wzdłuż całej Route 66, raczej do dojazdów na pole albo z knajpy do domu. Oczywiście jakby ktoś potrzebował, może przewieźć dowolną liczbę ludzi na pace. Dopóki nie wjedziemy naszą ciężarówką po pijaku pod pociąg albo nie zaczniemy strzelać z Browninga, szeryf nie powinien się wkurzyć. Ford F250 wygląda na mocne heavy duty. Nie miałbym oporów by wstawić na pakę załadowanego Poloneza Trucka. Ale to już raczej słowiańska fantazja, bo w USA nie ma takich potrzeb i zepsutego Poloneza zabrałaby pomoc drogowa. Oczywiście na długiej liście dodatków była możliwość wzmocnienia tylnego zawieszenia, a także zamówienia pickupa z bliźniakami z tyłu.
FORD F250 @RAFAŁ ANDRZEJEWSKI

Tempomat w kierownicy to nie wynalazek ostatnich lat. W najzwyklejszym Fordzie był już na początku lat 80.

FORD F250 @RAFAŁ ANDRZEJEWSKI

Koniokrad? Gdy jakiegoś zobaczę, przechodzę do działania. Naklejka "Browning" na przedniej szybie nie jest przypadkowa.

FORD F250 @RAFAŁ ANDRZEJEWSKI

Paka Forda udźwignie 1150 kg. Ładowność wydaje się mała, ale zazwyczaj nie wozi się dużych i ciężkich towarów. Od tego są większe ciężarówki.

FORD F250 @RAFAŁ ANDRZEJEWSKI

Piękny Teksas Szkoda, że cały kraj tak nie wygląda.

FORD F250 @RAFAŁ ANDRZEJEWSKI

Deska rozdzielcza w stylu starszej szafy, jest prosta i przejrzysta.

FORD F250 @RAFAŁ ANDRZEJEWSKI

Ogromne V8 daje dużo spokoju za kierownicą Forda. Poza tym świetnie brzmi, po każdym dodaniu gazu w okolicy Forda słychać poezję ośmiocylindrowej jednostki.

FORD F250 @RAFAŁ ANDRZEJEWSKI

F250 czyli średniak Większy od F150, ale mniejszy od F350, w którym dostępne były nawet bliźniaki z tyłu.

Wnętrze jest bardzo przyjazne. Nie dziwię się, że Amerykanie jeżdżą nimi wszędzie. Już po sekundzie czułem się w Fordzie jak w domu i zacząłem mówić z teksańskim akcentem. Dłuższa przejażdżka z pewnością wzbudziłaby chęć zagłosowania na Busha. Znakomita kanapa z przodu, ogólnie dużo miejsca, a przed nami deska rozdzielcza jak w modernistycznej szafie. Lubię w amerykańskich wozach możliwość ustawienia kierownicy pod każdym kątem – od pionowej na wysokości mojego brzucha do poziomej w stylu Stara 25. Tym razem wybrałem pionową. Samochód posiada automatyczną skrzynie biegów przy kierownicy, czyli w takim miejscu by nie przeszkadzać pasażerom z przodu. Chylę czoła przed Amerykanami, którzy nadal uważają, że to najlepsze miejsce dla dźwigni zmiany biegów. W tym wypadku mieliśmy skrzynie 3-biegową, ale w serii siódmej jako nowość w ofercie zdarzały się wersje 4-biegowe z tzw. overdrive. Zresztą w ogóle seria siódma zasłynęła z wielu dodatków. Ponoć można było dobrać 150 opcji. Od właśnie lepszej skrzyni biegów poprzez radio z magnetofonem na kasetę z muzyką country, po mocnego diesla (po raz pierwszy w siódmej generacji). Pod maską naszego F250 mruczał największy w ofercie motor V8 o pojemności 7,5 litra i mocy 150 KM. Pali tyle benzyny ile mu się wleje, czyli około 25 litrów na 100 km. .
FORD F250 @RAFAŁ ANDRZEJEWSKI

Na hajłeju ciągłe korki. Co oni zrobili z tym krajem? – Wie pan, ja bym to inaczej zorganizował. Po teksańsku, wszystko byłoby heavy duty.

Na ranczo mieliśmy kilkadziesiąt kilometrów, więc była okazja przetestować wóz na hajłeju. Najpierw zatrzymały nas klasyczne amerykańskie korki, a potem jechaliśmy zgodnie z przepisami, czyli maksymalnie 55 mil na godzinę. W korku zauważyliśmy, że współczesne SUV-y pokroju Hyundaia czy Nissana nie dorastają Fordowi do pięt. Można na nie spoglądać z góry i czuć zdecydowaną wyższość. Dlatego zakup nowoczesnego amerykańskiego pickupa, to kolejny poziom w samochodowej hierarchii na wschodzie Europy. Patrzcie, mam większego! Na szczęście my tacy nie jesteśmy. Nawet Teksańczycy tacy nie są. Pick-up w USA, to nie pokaz siły i wielkości. To po prostu najbardziej praktyczny wóz, dostosowany do panujących tam warunków. Dlatego jazda Fordem, to istny relaks. Łatwo się go prowadzi. Jest jak dobra komedia, którą się ogląda szybko i przyjemnie. Oczywiście wóz lekko skrzypi, ale delikatne mruczenie V8 i automat dają dużo spokoju. Szofer ma banalnie proste zadanie – gaz, hamulec, wspomaganie wszystkiego i tempomat (!) sterowany w kierownicy. Można się wyluzować. W lusterku widać pakę, więc w przypadku gdyby nasz towar chciał uciec, mamy go na oku (i Browninga w kieszeni). Mimo największego i najsilniejszego motoru dostępnego w 1983 r. Ford bywa ociężały i nie warto nim (bez przeróbek) jechać na wyścigi na 1/4 mili. Wszystko jest tak dobrane, żeby wystarczało. Nie będziemy najszybsi na światłach, ale za to mamy mnóstwo momentu obrotowego by nagle depnąć i kogoś wyprzedzić. Choć w USA takich potrzeb nie ma. Poza autostradą wyprzedza się raz na siedem lat. W naszym wozie nie ma jeszcze ABS, zatem po rozpędzeniu uważajcie. Zatrzymanie tego olbrzyma nie jest tak samo proste jak Forda Ka. Po zjeździe z hajłeju w stylu jazdy Forda nie wiele się zmienia. Konstruktorzy wiedzieli, co robią. Seria siódma, to pierwszy pickup z niezależnym zawieszeniem z przodu. Jest wystarczająco twardy na drogi asfaltowe między domem a knajpą. Jest także wystarczająco miękki na polne dukty na podwarszawskiej prerii. Podczas jazdy po bardzo słabych drogach, nie czułem się jak piłka w hali od squasha. Podskórnie wiedziałem, że gdybyśmy zjechali na jeszcze gorsze drogi, też dałby radę, mimo napędu tylko na tylne koła. Przy okazji warto dodać, że testowana seria była pierwszą z dostępną opcją napędu na cztery koła. My jednak wolimy klasyczne rozwiązania. Polne drogi to idealne miejsce na depnięcie w gaz i zarzucenie lżejszym tyłem. Jak na filmach. Wszystko się zgadza.
FORD F250 @RAFAŁ ANDRZEJEWSKI

Gdzie LPG? Jerzy zostawia swoje wozy w oryginalnym amerykańskim stanie. Nie ma prawa go zepsuć jakiś polski wynalazek.

Ford f250 – Czy konie mnie słyszą?
Na ranczo konie sprawdziły nasz wóz, wąchając go z każdej strony i liżąc maskę. Ciekawe czy wyczuły amerykańską wieś? Mimo, że była to idealna sceneria dla naszego Forda, to uważam, że ten wóz typu heavy duty znakomicie sprawdza się wszędzie, także w mieście. Polubiłem go. Daje mnóstwo luzu i relaksującej przyjemności z jazdy. Seria siódma jest na tyle oldskulowa, że robi wrażenie zabytku, a dzięki dużej dostępności aut na rynku możemy sobie wybrać wersję najbardziej odpowiadającą naszym potrzebom: 4x4, diesel, z napędem na tylną oś, z bliźniakami, z małą paką (F150), z tempomatem lub bez, czy co tylko chcemy. Tylko pamiętajcie – styl na Johna Wayne’a i amerykański akcent są mile widziane.
FORD F250 – DANE TECHNICZNE
(VII GENERACJA)
PRODUKCJA
1979-1986
SILNIK
V8, OHV, benzynowy, umieszczony wzdłużnie z przodu
Pojemność skokowa: 7535 cc
Moc maks.: 180-245 KM zależnie od wersji
NAPĘD
na tylne koła, skrzynia biegów automatyczna 3-biegowa
ZAWIESZENIE
Przednie: niezależne, podwójne wahacze poprzeczne, sprężyny śrubowe, amortyzatory teleskopowe
Tylne: sztywny most, resory piórowe, amortyzatory teleskopowe
HAMULCE
Dwuobwodowe, tarczowe z przodu, bębnowe z tyłu, hamulec ręczny mechaniczny na koła tylne
WYMIARY I MASY
Dł./szer./wys.: 556,5/200,7/185,7 cm
Rozstaw osi: 352,6 cm
Masa własna: 2835 kg
OSIĄGI
Prędkość maksymalna:
145 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h: nieistotne
Średnie zużycie paliwa:
25 l/100 km
Artykuł pochodzi z "Classicauto" nr 116/2016


Czytaj więcej