Jeździłem Fiatem 130 Gianniego Agnellego

Trudno mi uwierzyć, że naprawdę patrzę na tego Fiata 130 Villa d'Este. Jego pochodzenie i żywot spowite są typową dla Włoch aurą tajemniczości. Tych samych Włoch, na terenie których nic nie jest tak do końca prawdą – i nie mówię tu o treści książek Dana Browna.

Piotr R. Frankowski
FIAT 130 VILLA D'ESTE @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI

Na ulicach Mediolanu drewnopodobny Fiat z koszykiem na dachu wcale nie wygląda dziwnie.

W dobie cywilizacji cyfrowej może się to wydać dziwne, że istnieją aspekty historii konkretnego zabytkowego samochodu, co do których nie zgadzają się nawet autorzy ze specjalistycznych forów. Cóż, żyjemy w epoce, w której miliony wierzą, że ktoś chce im wszczepić antenki 5G, że Hillary Clinton piła krew porwanych dzieci w piwnicy pizzerii (która nie ma piwnicy) oraz że Ziemia jest płaska. Dlaczego więc miałbym się czepiać narodu, który ukuł powiedzenie "se non è vero, è ben trovato"? Może we Włoszech bycie upierdliwym pedantem po prostu nie przystoi. Choć zdarzyło mi się być świadkiem, jak dorośli mężczyźni tracili panowanie nad sobą podczas dyskusji o rzeczywistej wielkości produkcji danego auta, to może warto skwitować te czcze spory tak samo, jak nieśmiertelny Luciano Pavarotti zareagował na oskarżenie, że rzekomo nie potrafi czytać nut: "a nawet jeśli tak jest, to co z tego?".
FIAT 130 VILLA D'ESTE @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI

Podświetlona włoskim słońcem mgiełka i unikatowy Fiat to niemal definicja La Dolce Vita.

Wracam pamięcią do nietypowo ciepłego zimowego dnia w Mediolanie. Niebo ma tę szczególną włoską mglistość, która działa na budynki i samochody tak samo, jak reflektor Kino Flo na pomarszczone oblicze starzejącej się aktorki. Wszelkie przedmioty zyskują pastelową gładkość, nieostre piękno, którego nie da się odtworzyć gdziekolwiek indziej. Stoję na brudnym trotuarze w centrum Mediolanu i czekam, aż przyjedzie po mnie najsłynniejszy włoski kolekcjoner bezcennych samochodów.
Fiat 130 Villa d'este @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI

Aż dziwne, że jeździ na zwykłej bezołowiowej. Myślałem, że potrzebuje przynajmniej prosecco.

Gdy kanciasty pojazd z charakterystycznym, płaskim wiklinowym koszem na dachu wynurza się z oświetlonej kontrowym światłem mgły, wstrzymuję oddech. To wóz rzadszy niż Bugatti Atlantic. Fiata 130 Villa d’Este, czyli w nadwoziu kombi, zbudowano na bazie modelu 130 na zamówienie Gianniego Agnellego, przywódcy imperium Fiata, w 1971 roku. Obecnie jest w kolekcji Corrado Lopresto. Stoi przede mną, realny i namacalny, cicho cykając na biegu jałowym. To, co dzieje się potem, jest jeszcze bardziej abstrakcyjne: oto jeździmy tym bezcennym eksponatem po całym Mediolanie i Corrado kilkakrotnie pozwala mi go poprowadzić. Fajnie siedzi się w tym samym fotelu, na którym Agnelli, znany jako L’Avvocato (wł. "adwokat") siadywał, dojeżdżając z domu przy Via Clavadatsch w St. Moritz pod wyciąg narciarski (bo praktycznie tylko do tego służył wówczas ten samochód).
@archiwum

Gianni Agnelli miał świetny gust. Dlatego najchętniej jeździł Fiatem.

Powstało całkiem sporo nadwozi i wersji specjalnych najdroższego Fiata. 130 Opera był 4-drzwiowym coupé powstałym u Pininfariny w 1974 r. Maremma to auto z karoserią typu shooting brake, zbudowane na bazie 130 Coupé, bardzo ładne. Trzy egzemplarze przygotowano w warsztatach Pininfariny i dwa prawdopodobnie przetrwały, zaś trzeci zniknął bez śladu. Może ktoś go kiedyś znajdzie w jakiejś szopie i sprzeda za krocie. Dalej mamy powstałe w nieznanej liczbie coupé budowane przez malutką firmę Carrozzeria Pavesi. Miały dachy oklejone winylem, podobnie do Jaguara XJ-C. Niektórzy twierdzą, że na bazie Fiata 130 sedan Carrozzeria Grazia z Bolonii zbudowała ileś ambulansów, ale nie wiemy dokładnie ile. Prawdopodobnie miały ciężkie życie i potem zostały bezceremonialnie wepchnięte w kąt jakiegoś złomowiska. Kilka firm nadwoziowych konstruowało karawany pogrzebowe, a dla floty samochodowej Watykanu ktoś zbudował jeden kabriolet. Po brutalnym mordzie na Aldo Moro dokonanym przez terrorystów z Czerwonych Brygad (Moro miał seryjnego Fiata 130 Berlina 2. serii) dla członków włoskiego rządu przygotowano serię opancerzonych stotrzydziestek. Zaopatrzono je w samouszczelniające opony Pirelli oraz 4-litrowe silniki V8, by skompensować masę pancerza oraz kuloodpornych szyb. Ponoć jedna sztuka przetrwała w prywatnej kolekcji na Sardynii, podobno kolejną sprzedano krwawemu rumuńskiemu dyktatorowi, Nicolae Ceaușescu. Ktoś jeden egzemplarz przerobił w Holandii na samochód kempingowy i przez pewien czas mieszkał w nim w Hiszpanii.
FIAT 130 VILLA D'ESTE @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI

Dużo kątów prostych, które do tego samochodu pasują idealnie. Jednocześnie widać, że to Fiat.

No i doszliśmy do wersji kombi. Zgodnie z aurą tajemniczości otaczającą te rzadkie wozy, powiedziano mi, że zbudowano ich cztery. Jednak większość źródeł jest zgodna, że znamy lokalizację tylko trzech z nich. Wszystkie zaprojektowało Centro Stile Fiat, a zbudowała je niewielka firma na brzegu jeziora Como, Officina Introzzi z Lipomo. Rodzinne przedsiębiorstwo specjalizowało się w tworzeniu wersji kombi standardowych aut, a budowało także karawany, na które zawsze jest zapotrzebowanie, bez względu na dominującą w danym okresie historycznym modę estetyczną. W owym czasie wszystkie kombi na bazie Fiata 130 budowane w Introzzi nazywano po prostu "Familiare". Pierwszy egzemplarz, który stoi przede mną, jest srebrny z panelami ze sztucznego drewna na burtach i bagażnikiem dachowym. Był to osobisty wóz Agnellego, przechowywany w jego domu w Szwajcarii, używany de facto tylko do transportu nart. Drugi zbudowano dla brata Adwokata, doktora Umberto Agnellego, i miał on mniej wyzywający wygląd – kremowe nadwozie wieńczył brązowy dach. Trzecie auto miało dach w metalicznej zieleni i może kiedyś jakiś farciarz je znajdzie, by następnie opylić na aukcji za grubą kasę. Dziś nikt nie wie, gdzie się schowało. Czwarty egzemplarz, o czerwonym dachu, L’Avvocato dał w prezencie gościowi o nazwisku Guido Nicola z miejscowości Aramengo, genialnemu konserwatorowi dzieł sztuki, który wykonał wiele zleceń dla rodziny Agnelli (sam Gianni przekazał swą fantastyczną kolekcję malarstwa miastu Turyn na rok przed śmiercią na raka prostaty w 2002 r.).
FIAT 130 VILLA D'ESTE @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI

Dodatkowe światła stop zamontowano, gdy wóz był własnością Agnellego. Do posiadania ochrony zmusił go rząd Włoch, ale zwykle udawało mu się wymknąć. Pewien terrorysta zeznał, że wielokrotnie próbował zastrzelić Agnellego, ale auto jechało zbyt szybko.

FIAT 130 VILLA D'ESTE @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI

Zaparkowałem pod urzędowym budynkiem w stylu wczesnego Mussoliniego przy Piazza Ermete Novelli i po chwili wyszedł zeń osobnik w mundurze, który kulturalnie kazał mi zniknąć spod okręgowego dowództwa włoskich sił powietrznych.

Przed dzisiejszym spotkaniem widziałem tylko fotografie samochodu, a w dzisiejszych czasach zdjęcie to rzadko niepodważalny dowód. Na dodatek kolekcjonerzy aut fantazjują na poziomie najlepszych myśliwych i wędkarzy. Lopresto wskazuje mi miejsce za kierownicą, obserwując mnie czujnie. Nie dziwię się ani trochę, ten samochód jest dokładnie taki, jak ponad setka pozostałych aut w jego kolekcji – wyjątkowy i niepowtarzalny. Tak jak nie będzie drugiego Juana Manuela Fangio ani klona Herberta von Karajana, tak samo nie będzie drugiego egzemplarza Fiata 130 kombi zbudowanego dla Adwokata.
FIAT 130 VILLA D'ESTE @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI

Wykończenie detali w warsztacie Introzzi było perfekcyjne. Dotrwały do naszych czasów w stanie nienaruszonym.

Dotykam stopami pedałów, kładę dłonie na kierownicy. Nie mam zamiaru wyobrażać sobie, że jestem kimś takim jak Agnelli, prawdopodobnie najbardziej stylowy playboy wszechczasów. Myślę za to o rzemieślnikach w warsztacie Introzzi – spawających, szlifujących, zginających arkusze stali, by perfekcyjnie wykończyć wóz zamówiony przez najpotężniejszego człowieka we Włoszech. Niemal słyszę, jak półgłosem narzekają na swój los nad miską makaronu albo mamroczą coś pod nosem, dzieląc się jednym papierosem podczas przerwy w pracy.
FIAT 130 VILLA D'ESTE @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI

Fiat po Agnellim, jak wszystkie zresztą auta z kolekcji Corrado Lopresto, jest regularnie obsługiwany, dlatego można nim w każdej chwili wyjechać na ulice bez żadnych przygotowań.

Samochód powstał w 1971 r., ale nie mam zamiaru pakować się w labirynt numerów podwozi i podobnych tematów, bo to dobre dla gości, którym strasznie się nudzi. Kanciasty Fiat stanowi bowiem idealną manifestację stylu późnych lat 60. połączoną z aerodynamiką kuchennego kredensu i gładkością jedwabiu, który tak lubił Agnelli, zwany przez zazdrosnych "The Rake of the Riviera". Przezwisko to oznaczało ni mniej, ni więcej, że niczym grabie przeczesywał tabuny atrakcyjnych kobiet na Riwierze i spośród nich wybierał najciekawsze. Wiele najciekawszych. Pamiętajmy, że mowa o facecie, przez którego łóżko przeszły Anita Ekberg, Rita Hayworth, Jackie Kennedy, Pamela Churchill Harriman (żona skłóconego z Winstonem syna) i wiele innych znanych dam. Jednocześnie styl był dla niego wszystkim, nie miał w sobie nic z krzykliwej, chamskiej ostentacji tak typowej dla dzisiejszych postsowieckich oligarchów. Ten samochód jest równie stonowany i elegancki jak jego garnitury.
FIAT 130 VILLA D'ESTE @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI

Tylna klapa jest pioruńsko ciężka. Otwierać jak najrzadziej.

FIAT 130 VILLA D'ESTE @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI

Zegary mają grafikę rozpoznawalną także dla właścicieli Polskich Fiatów. Jak widać, przebieg pozostaje niewielki.

W 1952 roku Adwokat miał wypadek samochodowy – władował się swoim Ferrari w ciężarówkę wiozącą mięso. Wydarzyło się to, gdy uciekał od Pameli, która nakryła go z inną kobietą, 21-letnią Anne Marie d’Estainville, podczas gdy księżniczka Marella Caracciolo di Castagneto, jego przyszła żona, była już z nim w ciąży. Skomplikowane? A skąd. Mając potwornie połamaną lewą nogę (w siedmiu miejscach) i ciało zakleszczone w pogiętym samochodzie, playboy najpierw zadbał o to, by towarzysząca mu w aucie dama została szybko odwieziona z miejsca wypadku, a dopiero potem pozwolił się wsadzić do karetki pogotowia. Do końca życia odczuwał spory dyskomfort w wyniku owej kraksy, toteż w codziennym użytkowaniu preferował samochody o dwóch pedałach. Ten Fiat 130 ma silnik V6 o pojemności 3,2 litra połączony z trzystopniową automatyczną skrzynią biegów Borg Warner.
FIAT 130 VILLA D'ESTE @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI

Pokryte skórą fotele zachęcają do podróży z Lizbony do St. Moritz. Albo nawet dłuższej.

FIAT 130 VILLA D'ESTE @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI

Relaksująca praca zawieszenia nie oznacza, że Fiatem nie da się pokonywać zakrętów. Da się, należy to jednak czynić ze spokojem i dystynkcją.

Zwykle spełniano jego życzenia. Mówi się, że w pewnym momencie kontrolował jedną czwartą wszystkich firm notowanych na giełdzie w Mediolanie. Jednocześnie rodzina Agnellich jest chyba obciążona jakąś klątwą. Brat Gianniego popełnił samobójstwo w psychiatryku w Szwajcarii, jego syn Edoardo zabił się, skacząc z mostu, wnuk Giovannini, który miał przejąć stery imperium Fiata, zmarł na raka.
@archiwum

Fiat 130 Maremma, urodziwy shooting brake z warsztatów Pininfariny. Jeden egzemplarz należał do Agnellego. Jeśli znajdziecie zaginioną sztukę, dajcie nam znać!

Agnelli potrafił też być zimnym, pozbawionym uczuć biznesmenem. Gdy w 1976 r. sprzedał 10 procent koncernu libijskiemu przywódcy Kaddafiemu, zadzwonił do swojego wieloletniego prawnika, Michela Davida Weilla, i kazał mu złożyć rezygnację, "bo nowi członkowie zarządu nie będą chcieli w nim mieć żydowskiego nazwiska". Jednocześnie ten styl… L’Avvocato czasem opowiadał znajomym dykteryjkę z czasów, gdy walczył w Afryce Północnej. Otóż w hałaśliwym barze wraz z oficerem niemieckim zalecali się do tej samej damy o lewantyńskiej urodzie. Nagle Włoch, nie przerywając kulturalnej rozmowy, objął ową damę ramieniem. W odpowiedzi na to Niemiec, również nie podnosząc głosu ani nie okazując irytacji, wyciągnął z kabury pistolet Mauser i strzelił Agnellemu w stopę. Nikt nie usłyszał strzału w głośnej knajpie. Dżentelmeni kontynuowali rozmowę, nie tracąc kontenansu. "I to jest właśnie styl!", kwitował opowiadanie wielki przedsiębiorca. Dzisiaj myślę, że jego duch trwa w tym Fiacie.
FIAT 130 VILLA D'ESTE @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI

Wnętrze pochodzi z czasów, gdy czytanie wskazań przyrządów nie męczyło oczu, a wielkie ekrany nie świeciły nieprzerwanie, odbierając zdolność dostrzegania przeszkód w ciemności.

Fotele są szerokie, wygodne. Potrafię sobie wyobrazić jazdę tym sprzętem z Lizbony do Berlina bez zmęczenia. Silnik zaskakuje pełnym kultury pomrukiem, brzmiąc jak kwartet wiolonczelowy, który gdzieś w tle realizuje coś w rodzaju subtelnego basso continuo, ale bez irytującego klawesynu. Jeśli ktoś zna Fiaty z tego okresu, tablica przyrządów nie kryje dla niego żadnych niespodzianek. Nie zapomnijmy, że ulubionym samochodem Agnellego był skromny 125 Special z automatyczną skrzynią, a nie żadne Ferrari. Tamtego Fiata zatrzymał zresztą do końca życia.
Fotele są wygodne, ale do podnoszenia tylnej klapy trzeba wozić ze sobą lokaja, taka jest ciężka. Zawieszenie jest podatne, uspokajające, nic nie stuka i nie skrzypi. Jak w nowym aucie. Przechyla się, ale progresywnie, tak samo jak narastają siły na kierownicy, wszystko jest przewidywalne i intuicyjne. Oto samochód bez narowów i wbudowanej złośliwości. Idealnie nadaje się do celu, w jakim go zbudowano, mianowicie transportu osób z bagażem w nieostentacyjnym luksusie. 165-konny motor konstrukcji Lamprediego pracuje gładko i elastycznie, zaś w połączeniu z hydraulicznym przetwornikiem momentu obrotowego to niemal turbina gazowa, jeśli wziąć pod uwagę bezprzerwowy, harmonijny napęd.
FIAT 130 VILLA D'ESTE @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI

Corrado Lopresto jest jednym z najbardziej znanych na świecie kolekcjonerów zabytkowych samochodów. Włoski architekt wygrywał wielokrotnie konkursy elegancji w Villa d’Este i Pebble Beach.

Niechętnie oddaję kluczyki właścicielowi auta. Naprawdę chciałbym kiedyś pojechać tym wozem do St. Moritz, pod wyciąg narciarski… Może kiedyś. Tymczasem cieszę się z faktu, że samochód niekoronowanego króla Włoch jest w rękach najsławniejszego włoskiego kolekcjonera, czyli we właściwym miejscu.


Czytaj więcej