Borgward Isabella odnaleziony w lochu

Nie trać wiary, poszukując wymarzonego samochodu, bo zdarzają się cuda. Niedawno tak się stało w małej niemieckiej miejscowości, gdy z betonowego "więzienia" w piwnicy uwolniono trzy Borgwardy Isabella, w tym rzadkie coupé. Były tam trzymane przez pół wieku, niczym zapomniane przez świat księżniczki w wieży.

Radosław Borowicki
BORGWARD ISABELLA @KLAUS DÖLL, JÜRGEN WOLLNY

Zrujnowany dom w Roßdorf okazał się zapomnianym królestwem Borgwarda.

Wszystko zaczęło się od wielkiej słabości do Borgwardów, którą od dawna wykazywał zegarmistrz z miejscowości Roßdorf na południe od Frankfurtu nad Menem. Trafiła go ta sama motoryzacyjna strzała Amora, co wielu Niemców w końcu lat 50. Powojenny boom gospodarczy pozwalał części z nich spełniać marzenia o nowoczesnym mieszkaniu pełnym elektrycznych gadżetów i o praktycznym, ale modnym samochodzie.
Borgward isabella @Archiwum

Wielu Niemców marzyło, żeby pojechać swoją Isabellą na narty.

Na szczycie listy obiektów pożądania niemieckiej klasy średniej znalazł się Borgward Hansa 1500, produkowany od czerwca 1954 roku z przydomkiem "Isabella", który szybko stał się oficjalną nazwą handlową. Groźny konkurent tańszego Opla Rekorda i droższego Mercedesa 180 (W120) prezentował się okazale i elegancko, miał natenczas bogate wyposażenie (w tym substytut dwustrefowej wentylacji i ogrzewania!), jeździł sprawnie, wdzięcznie i ekonomicznie, będąc wolnym od istotnych słabości użytkowych. No, może poza zaprzysięgłym brakiem wersji 4-drzwiowej, ledwie 6-woltową instalacją elektryczną i niecodzienną ergonomią miejsca kierowcy, najbardziej odpowiadającą ludziom o krótkich rękach i nogach. Cóż, ojciec-założyciel firmy, Carl Borgward (1890-1963) był krępej budowy, krótkoręki i krótkonogi, a przy tym wymagał, żeby samochody jego marki pasowały mu w każdym calu, ku zgryzocie reszty populacji, dla której zakres wzdłużnej regulacji fotela kończył się o parę ząbków za wcześnie. Prędko wyszły na jaw liczne niedoróbki w pierwszych seriach Isabelli i parę wad wrodzonych. Wynikały z niedostatecznej długości i ostrości testów wytrzymałościowych. Mimo tego klienci tłumnie nawiedzali salony sprzedaży i firma długo nie potrafiła zaspokoić popytu na Isabellę. Ludzie musieli uzbroić się w cierpliwość i miesiącami czekać na odbiór.
BORGWARD ISABELLA @KLAUS DÖLL, JÜRGEN WOLLNY

Dwukolorowa Isabella TS z 1957 r. z otwieranym dachem wygląda na niezły materiał do renowacji.

Utarło się przypisywanie Isabelli sportowego charakteru, coś à la pra-BMW. Zapewne dlatego, że zaledwie 1,5-litrowy silnik droższej wersji Touring Sport, z 2-gardzielowym gaźnikiem i wysokim stopniem sprężania 8,2:1, osiągał niebagatelną wtedy moc 75 KM przy 5400 obr/min. Nie był jednak technologiczną jaskółką przyszłości, z wałem korbowym podpartym na 3 łożyskach i wałkiem rozrządu w kadłubie, napędzanym przekładnią zębatą, aczkolwiek dożywał 300 tys. km przebiegu bez poważnych napraw. Szeroka, samonośna karoseria pontonowa zapewniała sporo przestrzeni życiowej dla 6 osób z furą bagażu. Niezależnie zawieszenie wszystkich kół na sprężynach śrubowych (z przodu wahacze poprzeczne, z tyłu oś łamana) było ewidentnie nastawione na komfort. Wybierało nierówności z królewską miękkością (dziś umie pięknie połykać progi zwalniające), chociaż jednocześnie wóz nie tracił pewności w jeździe i nie przechylał się nadmiernie na zakrętach. Isabella TS była bardziej limuzyną autostradową niż sportową. Komfortowo i stabilnie połykała kilometry, utrzymując szybkość podróżną 130 km/h, a w porywach szyderczego umykania przed dużo droższymi Mercedesami 220 (W180) i BMW 501 sięgając nawet 150 km/h.
BORGWARD ISABELLA @KLAUS DÖLL, JÜRGEN WOLLNY

Opróżnienie domu ze skarbów było kilkudniową operacją logistyczną.

BORGWARD ISABELLA – Mania zbierania
Wróćmy do zegarmistrza z Roßdorf, któremu afekt borgwardowski nie słabł. Mężczyzna zbierał używane i nowe części. Wielu zapobiegliwych właścicieli aut tej marki postępowało podobnie, żeby po prostu utrzymać swoje ulubione Isabelle w ruchu, po niesławnym upadku Borgwarda w połowie 1961 r., który nastąpił po tym, jak spokojni dotąd kredytodawcy nagle zażądali spłaty całości zadłużenia.
BORGWARD ISABELLA @KLAUS DÖLL, JÜRGEN WOLLNY

Po zdjęciu stropu nad piwnicą pojawiły się mumie.

Jednak z upływem czasu afekt przybrał u zegarmistrza niebezpieczną formę namiętności utrudniającej codzienne życie. Po jego niedawnej śmierci córka postanowiła rozebrać dom. Ku jej zgryzocie budynek był wypełniony samochodowym złomem i częściami – w niektórych pomieszczeniach po sufit. Nie dość tego, w piwnicy pod domem tkwiły… trzy wypłowiałe i zakurzone Borgwardy Isabella w stanie wiekuistego i nienaruszalnego bezruchu, pozastawiane innymi sprzętami i przedmiotami. Dało się do nich zejść, ale o wyjechaniu nawet na holu nie było mowy. Zostały tam zamurowane (!) na przełomie lat 60. i 70., poniżej poziomu gruntu. Tajemnicę, czemu trafiły do "więzienia", zegarmistrz zabrał do grobu.
BORGWARD ISABELLA @KLAUS DÖLL, JÜRGEN WOLLNY

To ujęcie idealnie oddaje klaustrofobiczne upakowanie aut, z którym musiał mierzyć się operator dźwigu-żurawia.

Firma rozbiórkowa zażądała dopłaty kilku tysięcy euro za dodatkową, nieplanowaną robotę i utylizację złomu. "Nie, nie, nie! Tylko nie to!" – czy taka rozpaczliwa myśl pojawiła się w twojej głowie? Na szczęście starsza pani dobrze przemyślała, co począć dalej. Skontaktowała się z niemieckim klubem właścicieli Borgwardów. Wywołała tam wewnątrzklubowe pospolite ruszenie i swoisty radosny najazd na Roßdorf. Klubowicze popatrzyli na sprawę inaczej: dom okazał się gigantyczną skrzynią skarbów z setkami przegródek. Oczyścili go w ciągu dwóch dni brudnej, wyczerpującej, ale niezwykle wdzięcznej roboty. Znaleźli nawet fabrycznie nowe silniki w oryginalnych metalowych skrzyniach transportowych! Trzy Isabelle wciąż czekały na zlitowanie w piwnicy – dwa sedany TS z 1957 i 1958 r. oraz coupé z 1958 r. Trzeba było je wydobyć przed dokończeniem rozbiórki. Były tak ciasno zaparkowane, że próba rozebrania ścian piwnicy skończyłaby się ich dalszym niszczeniem, a wcześniej już lekko ucierpiały przy rozbiórce sufitu. Jedyna sensowna droga ewakuacji wiodła w górę. Na pierwszych 2-3 metrach operator wynajętego specjalistycznego dźwigu-żurawia musiał wykazać się zegarmistrzowską precyzją, gdyż o zachowaniu windowanych aut w całości decydowały centymetry. Córka zegarmistrza przekazała trzy odzyskane samochody jako zapłatę za usługę dźwigiem. Co ciekawe, na Facebooku nie znaleźliśmy żadnych fotograficznych pamiątek z porządkowania tego niecodziennego znaleziska.
BORGWARD ISABELLA @KLAUS DÖLL, JÜRGEN WOLLNY

Dźwig-weteran wyciągnął z niebytu samochody-weteranów.

BORGWARD ISABELLA @KLAUS DÖLL, JÜRGEN WOLLNY

Najcenniejszym kąskiem niewątpliwie jest Isabella Coupé.

BORGWARD ISABELLA – Czy warto się targować?
I tutaj na scenę wchodzi Jürgen Wollny, prowadzący firmę Oldtimerhandel GmbH w Lindwedel koło Hanoweru. I jego słabość do Borgwarda. "Dwadzieścia pięć lat temu wpadłem na pomysł, żeby kupić i odrestaurować Borgwarda Isabellę Coupé dla mojej żony, aby mogła nim jeździć na co dzień. Podczas poszukiwań trafił nam się Bentley Mk VI z 1950 r., rozłożony w kilkudziesięciu kartonach, i to jego kupiliśmy" – wspomina Wollny.
BORGWARD ISABELLA @KLAUS DÖLL, JÜRGEN WOLLNY

Obie limuzyny są z pierwszej serii, tej z dużym rombem na grillu, wytwarzanej do lipca 1958.

Prowadzona "na raty" i z licznymi przeszkodami renowacja Bentleya zabrała kilkanaście lat, ale projekt udało się dokończyć. W międzyczasie Jürgen Wollny założył firmę wyspecjalizowaną w renowacji zabytkowych Mercedesów, głównie W111, W113, R107 i W121, a jak się trafi, to także W188. "Sprowadzamy je z USA w kontenerach. Rozładunkom lubił przyglądać się starszy pan jeżdżący przy dobrej pogodzie Borgwardem Isabellą. Zapytałem i okazało się, że odrestaurował auto z ojcem, gdy miał 18 lat, i tak jeździ do dzisiaj. Miał doskonałe kontakty w środowisku właścicieli Borgwardów. Opowiedziałem mu o naszym starym marzeniu, żeby kupić Isabellę Coupé i ją odnowić".
BORGWARD ISABELLA @KLAUS DÖLL, JÜRGEN WOLLNY

"Księżniczki" po raz pierwszy od pół wieku wyszły na świeże powietrze i światło dzienne.

Rozmówca wykazał się życzliwością i dobrą pamięcią. Latem 2019 r. "dał cynk" o trzech Borgwardach – dwóch sedanach i coupé. Właśnie o tych, które przez blisko pół wieku stały zamknięte w lochu-piwnicy domu w Roßdorf. Podczas urlopu Jürgen Wollny dostał numer telefonu do firmy, która parę miesięcy wcześniej uwolniła Borgwardy z więzienia i otrzymała je w rozliczeniu. "W pierwszym dniu po urlopie pojechałem obejrzeć Borgwardy. Po pięciu minutach oględzin zgodziłem się na cenę. Kupiłem wszystkie trzy, bo taki był warunek transakcji, choć ja byłem zainteresowany tylko tym Coupé" – opowiada Wollny. Okazało się, że był jednym z kilkunastu zainteresowanych zakupem. "Zapytałem właściciela tej firmy, dlaczego sprzedał właśnie mnie, a on odpowiedział: «Bo nie próbowałeś się targować»".
BORGWARD ISABELLA @archiwum

Coupé było ulubieńcem pań. Elisabeth Borgward, żona Carla, dostała swój przedseryjny egzemplarz pod choinkę 1956 r. Jeździła nim 24 lata.

BORGWARD ISABELLA @KLAUS DÖLL, JÜRGEN WOLLNY

Niemcy kochali je i pożądali, ale i świat doceniał. Dwie trzecie Borgwardów Isabella trafiło na eksport.

Trzy zmumifikowane Borgwardy obecnie parkują po królewsku, w przestronnej i jasnej sali Oldtimerhandel GmbH. Dwie limuzyny będą wkrótce wystawione na sprzedaż, zasadniczo bez dotykania, w zastanej kondycji. Coupé przejdzie renowację i pozostanie w rodzinie, chociaż Jürgen wolałby, żeby podjęła się tego firma mająca doświadczenie w Borgwardach.
BORGWARD ISABELLA @KLAUS DÖLL, JÜRGEN WOLLNY

Dwa z trzech odnalezionych aut wkrótce pojadą do nowych właścicieli.

Za pomoc w przygotowaniu materiału dziękujemy Panom Jürgenowi Wollnemu, Pawłowi Grzegorczykowi oraz Maciejowi Kulasowi.
Pierwotna wersja tego artykułu ukazała się w "Classicauto" nr 161/2020


Czytaj więcej