Fachowcy i inni
Kamil Pawłowski, Wiktor Paul
Opel vectra @opel
Cały czas można spotkać jeszcze porządnych, uczciwych ludzi, którzy spojrzą na nas i na nasz samochód ze zrozumieniem. Bardzo byśmy chcieli, aby trend ten nie tylko się utrzymał, ale również rozrósł do rozmiarów Winnebago.
Historia, którą wam tu opowiemy, jest prawdziwa w każdym calu. Czy kiedykolwiek oszukaliśmy Was, P.T. Czytelnicy? Oto mamy kolegę. Kolega lubi motoryzację, ale od swojego codziennego samochodu oczekuje dwóch rzeczy: żeby nie padało na głowę i żeby zasadniczo jakoś się odpychał. Kupił zatem za mocno niewygórowaną kwotę samochód Opel Vectra B. Jeździ nią z powodzeniem i to nie prawda, że Ople się psują, zwłaszcza że błędy z komputera wystarczy kasować raz na miesiąc. Pech chciał, że kolega nasz złapał w Vectrze gumę. Założył zapas i pojechał do wulkanizatora. Zaparkował wóz i z kołem pod pachą wszedł do zakładu. Padło fundamentalne pytanie: "ile za załatanie?" Na co fachmajster odpowiedział równie fundamentalne pięćdziesiąt. Tu przerwiemy na chwilkę relację, aby wtrącić, że był on właśnie porządnym uczciwym człowiekiem. Opona została załatana i pan wulkanizator nie chciał narazić naszego kolegi na powalanie się pastą, więc zaoferował zaniesienie koła do samochodu. Panowie idą, a tam stoi ona: Vectra B. Wulkanizator spojrzał na auto i mówi: to niech będzie trzydzieści. To jednak nie wszystko. Mówi dalej tak: wie pan, te opony już są słabe. Trzeba pomyśleć o jakichś lepszych. Ja panu nie sprzedam, ale może niech pan poszuka na "znanym portalu z ogłoszeniami" i podjedzie. Tanio panu zmienię. I co Wy na to? To się nazywa uczciwość!
Tego rodzaju uczciwość często widzimy też podczas naszych przygód z pojazdem zabytkowym. Ile razy zdarzyło Wam się wykonać jakąś usługę tylko dlatego, że przyjechaliście klasykiem. Czasem nawet było taniej. Oczywiście zdarzają się fachowcy, którzy z progu krzyczą "nie będę robił tego grata". Ale na szczęście tacy ludzie odchodzą w zapomnienie, a przybywa ludzi wrażliwych na piękno pojazdu zabytkowego. Czasem jest to osoba młoda, której po prostu nasz wóz się podoba, a czasem jest to zawodowiec z doświadczeniem, który choćby z nostalgii chętnie zajmie się naszym przypadkiem.
Ciekawe, jak zachowywaliby się ludzie, gdybyśmy zamienili nasze lśniące służbowe wozy w leasingu na dobrze znane klasyki. Załóżmy, że przyjeżdżamy do kombinatu po betonowy odważnik z napisem 16 ton. Kierownik zakładu od razu krzyczy: nie ma! Wyszły! I wychodzi pokazać nam pusty plac. Po chwili dostrzega naszego Stara 200 i rozmowa zmienia się o 180 stopni: w sumie, to coś się znajdzie. Chodź pan na zaplecze, za zakład. Podobnie mogłaby wyglądać scenka w mieście przy dostawie płytek ceramicznych. Ochroniarz od progu krzyczałby, że nie ma miejsc, nie wpuści i "niech pan targa swój towar z ulicy". Ale gdy zauważa Żuka pod bramą, zmienia zdanie i wpuszcza z uśmiechem na twarzy. Sprawa może też wyglądać zupełnie inaczej. Załóżmy, że chcemy wziąć kredyt. Niestety człowiek za biurkiem twierdzi, że nie mamy tak zwanej zdolności kredytowej. Smutni wychodzimy z banku i wsiadamy do Raytona Fissore. Nagle za naszą klamkę łapie bankier i na wszystko się zgadza: skoro pana stać na jazdę Fissore na co dzień, to kredyt nie będzie dla pana problemem – wystarczy dowód osobisty. O ileż łatwiejsze i przyjemniejsze byłoby życie. Przyjeżdżamy naszym nie najmłodszym już Japończykiem do sklepu metalowego. Sprzedawca zerka przez okno i już od progu podaje nam kolejną szpulę drutu do migomatu, bo przecież domyśla się, po co przyjechaliśmy. Poklepuje nas pocieszająco po plecach i spokojnym głosem mówi: Szósta szpula to na koszt firmy. Życzę przyjemnego spawania.
Już widzimy oczami wyobraźni ten nowy wspaniały świat. Być może kiedyś tak będzie. Być może nawet kiedyś ustawodawcy nie zapomną o nas. Być może wejdziemy kiedyś do ubezpieczalni i usłyszymy: O, dzień dobry. Zapraszamy na herbatę. Nic pan nie płaci, bo ma pan już opłacone jedno OC na swoje wszystkie zabytkowe samochody.

Ciekawe, jak zachowaliby się ludzie, gdybyście zamienili lśniące służbowe wozy w leasingu na dobrze znane klasyki.

Pierwotna wersja tego artykułu ukazała się w "Classicauto" nr 136/2018


Czytaj więcej