Bellissima Serenissima
Szymon Rajwa
Serenissima Agena @carrozzieri-italiani.com
Podczas ostatniej wizyty we Włoszech, jakieś ćwierć doby po przekroczeniu granicy, gdy już zaspokoiłem pragnienie połową butelki Lagreina (a może to była Schiava?) i spożyłem pierwszy, prosty posiłek (nic wielkiego – carbonara altoatesina na początek, na drugie tenero scamone di manzo arrosto, no i canederli di albicocche na deser), gdy spłukałem go kilkoma kieliszkami Sciacchetry i zacząłem osiągać stan absolutu (ale jeszcze przed budino alle mele i filiżaneczką espresso), zrozumiałem wszystko. Właśnie wtedy dotarło do mnie dlaczego, u licha, we Wło… Tfu! Włochy to są koło Pruszkowa… Dlaczego właśnie w Italii budowali najładniejsze samochody.
Dotychczas różnie próbowano to tłumaczyć, na przykład sprzyjającym śródziemnomorskim klimatem. Słońce ciągle świeci, jest ciepło, przyjemnie, co sprzyja rozwojowi fauny i flory. No i krajobrazy niczego sobie. Ogólnie rzecz biorąc – piękno natury. A jak dookoła jest ładnie, to i człowiek jest bardziej skłonny do wymyślania ładnych rzeczy. Teoria niezła, ale ma pewne braki, bo z tym ciepłem i dobrą pogodą, to tak nie do końca. Największego zimowego kataklizmu w dorosłym życiu doświadczyłem całkiem niedawno w Lombardii, a kiedyś na Sycylii tornado raczyło przenieść mój namiot dwa kilometry dalej.
Są też tacy, którzy uważają, że sekret leży w ciągłym obcowaniu Włochów ze sztuką i wybitną architekturą. Człowiek nie może spokojnie przejść ulicą, bo co chwilę jakieś duomo, palazzo albo bagno romano. Faktycznie, pamiętam, jak wiele lat temu, znajoma imieniem Chiara zaprosiła mnie na weekend do swojego domu w Saluzzo. Budynek, owszem, wyglądał dostojnie i wiekowo, ale niczym się nie wyróżniał spośród innych przy tej samej ulicy. Gdy zaprowadzono mnie do gościnnej sypialni, okazało się, że cały sufit pokrywają XV-wieczne freski, a jedna ze ścian w WC to wielkie sgraffito, umiejscowione akurat naprzeciwko tronu, więc podczas dłuższego posiedzenia było czym nacieszyć oko.
Jednak przy kolejnym kieliszku Schiavy (czy Lagreina… nie pamiętam) olśniło mnie, że rozwiązaniem tej zagadki jest język. Tak, właśnie język. Bo czy naród, w którego mowie nawet najprostsze rzeczy brzmią jak poezja, mógłby tworzyć brzydkie samochody? Nie jakieś tam buraki, cebule czy zupa z brukwi. Oni mają barbabietole rosse, cipolle i zuppa di rutabaga. U nas pryszcz, zbuk i gacie, a tam foruncolo, uovo marcio i pantaloni. Nawet pierwszy lepszy instruktor narciarstwa to u nich maestro di sci, a niewinne vaffanculo brzmi tak jak zaproszenie do romantycznej przejażdżki Vespą przy pełni księżyca.
Miało być o motoryzacji. Proszę bardzo, tu jest dokładnie tak samo – język pełen uczuć i wzruszeń. Weźmy wahacz – braccio, brzmi prawie jak całus – bacio. Do wieszaków resorów podchodzimy bez emocji, a Włosi mówią na nie pieszczotliwie biscottino della molla a balestra. Znajomy niedawno walczył z zatkanym smokiem, klnąc przy tym ile wlezie. Gdy dowiedział się, że to nie żaden smok, tylko tromba di aspirazione, od razu się uśmiechnął i nawet przytulił żonę. Teraz już rozumiem właścicieli Alfy Romeo – techniczna lingua italiana jest tak urokliwa, że aż się nie chce wychodzić z garażu.
O nazwach włoskich modeli samochodów pisał nie będę, to temat na niezły artykuł, a że są genialne, to wiedzą wszyscy. Natomiast muszę się przyznać, że zemdlałem, kiedy na niedawnej aukcji w Paryżu zobaczyłem samochód, który nie dość, że wyglądał jak połączenie Emily Ratajkowski z Catherine Zeta-Jones, to jeszcze nazywał się Serenissima Agena. Powtórzcie to sobie jeszcze raz, powoli – SERENISSIMA… Jak to brzmi! A ile ma znaczeń! Najspokojniejsza, najczystsza, najbardziej niezależna – na to, żeby nazwać tak supersportowy wóz, przy którym wszystkie Ferrari wyglądały jak emerycki wózek na zakupy, mógł wpaść tylko un vero italiano con grandi palle.
SERENISSIMA AGENA @CARROZZIERI-ITALIANI.COM
Lecz czasem może się zdarzyć, że ten czarujący włoski stanie się pułapką, na przykład wtedy, gdy zamierzamy w Italii kupić samochód. Włosi, co zrozumiałe, kochają swoje wozy, tak samo, jak kochają swoje mamusie. Są dla nich le più belle e più straordinarie. I tak o nich pięknie opowiadają, tak wspaniale przy tym wymachują rękami, że łatwo dać się ponieść tej fantazji. Bo czy prima vernice nie brzmi jak extra vergine? No dobra… Może nie do końca, ale na pewno bardziej dziewiczo niż przyziemne "pierwszy lakier". Taki wóz musi być naprawdę dobry. A gdy na dodatek sprzedający będzie Was zapewniał, że tutto jest originale, a unico proprietario był un dottore molto importante, to z reguły oznacza, że samochodem jeździł miejscowy macellaio, a importante dlatego, że jego macelleria była jedyna w miasteczku i gdyby go zabrakło, to cała okolica musiałaby przejść na weganizm, co dla każdego Włocha oznacza rychłą śmierć głodową.
Pierwotna wersja tego artykułu ukazała się w Classicauto" nr 151/2019
SERENISSIMA AGENA @CARROZZIERI-ITALIANI.COM
Pierwotna wersja tego artykułu ukazała się w "Classicauto" nr 151/2019


Czytaj więcej