Bentley Arnage T w pełni majestatu
Bentley Arnage trafił na trudne czasy. Nie dość, że miał pod maską niemiecki silnik, to chwilę po debiucie jego producent został wystawiony na sprzedaż. Ocalenie przyszło ze strony niemieckiego kapitału, który nie dość, że uratował auto, to uczynił je jeszcze bardziej brytyjskim.

BENTLEY ARNAGE T @BARTEK LICHOCKI
Arnage T nie epatuje brutalnością, tylko majestatem. W takich limuzynach lubimy klasyczne linie.
Drzwi Bentleya otwierają się z wyraźnym oporem. Od razu czuć ich masę. Przycisk jest – a jakże – frezowany jak chwyt broni palnej, a jego odbicie widać na kawałku wypolerowanego metalu po wewnętrznej stronie klamki. O oceanie skóry, drewna, chromu i stali nierdzewnej we wnętrzu wspominać nie muszę, bo po pierwsze wie o tym każdy, kto kiedykolwiek zetknął się z Bentleyem z krwi i kości, a po drugie w limuzynie za takie pieniądze po prostu tak musi być. Moją uwagę zwracają gustowne przeszycia w kolorze nadwozia oraz... perforowana skóra na dachu. Rzemieślnicy z Crewe doskonale wiedzą, jak sprawić, by podróżujący ich autem poczuli się absolutnie wyjątkowo.

Bentley Arnage T @BARTEK LICHOCKI
O ile silniki w Arnage, zarówno te "pożyczone" od BMW, jak i wskrzeszone V8 typu L410, miały osiem cylindrów i doładowanie, to Rolls-Royce Silver Seraph grał na dwanaście garów.
Silnik leniwie budzi się do życia. Jasne jest, że pod maską znajduje się coś niezwykłego, choć z początku motor nie bardzo daje o sobie znać. Przesuwam dźwignię na "D". Porusza się z podobnym oporem jak drzwi, zresztą tak jak pozostałe przełączniki w tym aucie. Pasażerowie nie zastaną tu precyzji i lekkości, z jaką chodzą wszystkie elementy w autach niemieckich i japońskich. Brytyjska idea luksusu polega bowiem na tym, że na każdym kroku czuje się ciężar gatunkowy sprzętu. Wciskanie guzików małym palcem zostawmy chirurgom i zegarmistrzom.

BENTLEY ARNAGE T @BARTEK LICHOCKI
260 km/h na prędkościomierzu to za... wolno, bowiem Arnage dojdzie do 270. W pojedynku na elastyczność mało kto może się równać z Bentleyem, wszak jego silnik generuje 875 Nm.
Prędko doświadczam dysonansu poznawczego. Po lekkim muśnięciu gazu ta 2,5-tonowa lokomotywa przyspiesza jak rasowe auto sportowe. Generowany przez wspaniałe V8 o pojemności 6,75 litra moment obrotowy rzędu 875 Nm wbija w miękki fotel już od najniższych prędkości. Właściciel ostrzega mnie, bym ostrożnie podchodził do hamowania. O ile wszystkie elementy układu hamulcowego są w doskonałym stanie, a tarcze mają średnicę jak felgi miejskiego auta, to zasada zachowania energii powoduje, że Bentley zatrzymuje się jak autobus. Ostrzeżenie to jest o tyle ważne, że Arnage T przyspiesza do setki w nieco ponad 5 sekund, a przy tym grzmi jak nadchodząca burza. Oczywiście zachowuje przy tym pełną dyskrecję, bo w końcu to wóz dla dżentelmena.

BENTLEY ARNAGE T @BARTEK LICHOCKI
Bentleya najłatwiej odróżnić od bliźniaczego Silver Serapha po atrapie chłodnicy. Nie dajcie się zwieść pozorom, pod maską siedzi prawdziwy potwór.
BENTLEY ARNAGE T – Potęga historii
Może trudno w to uwierzyć, ale właściciel kupił to auto pod wpływem impulsu. Po krótkiej przejażdżce całkowicie go rozumiem. Arnage jest jak skrzyżowanie królewskiego jachtu z okrętem podwodnym o napędzie atomowym – pasażerowie przez całą drogę rozkoszują się wygodą podróży (brakuje tu jedynie odźwiernego), a kierowca (tudzież kapitan) ma pod prawą nogą potęgę, o której inni użytkownicy drogi mogliby tylko pomarzyć.

BENTLEY ARNAGE T @BARTEK LICHOCKI
Klasyczne V8 Rolls-Royce/Bentley dołożyło 250 kg na przedniej osi w stosunku do motoru BMW. Mimo powiększonych tarcz i kół Arnage ma spore problemy z hamowaniem z wysokich prędkości.
Źródłem tej mocy jest najdłużej produkowany silnik w historii. Początki tej widlastej "ósemki" sięgają końca lat 50. Motor typu L410 (seria L, średnica cylindra 4,10 cala) zadebiutował w 1959 roku pod maskami Rolls-Royce’a Silver Cloud i Bentleya S2, gdzie zastąpił rzędową "szóstkę" o pojemności 4,9 litra. Nie dajcie się zwieść twierdzeniom, że small block Chevroleta ma dłuższą historię – począwszy od 1995 roku, gdy wprowadzono V8 serii LS, ten bohater Ameryki nie ma praktycznie nic wspólnego z pierwszymi wersjami, które weszły do produkcji w 1955 roku, a współczesne reprodukcje nie są montowane w nowych autach.

BENTLEY ARNAGE T @BARTEK LICHOCKI
Ten motor przetrwał w produkcji od 1959 roku. Tu ma ponad 450 KM, ale jego najnowsze wersje z dzisiejszych modeli Brooklands i Mulsanne mają już "5" z przodu.
L410 przechodził stopniową ewolucję. Z czasem zwiększono skok tłoka, zwiększając pojemność z 6,23 do 6,75 litra, wprowadzono wtrysk paliwa i turbodoładowanie. Niezmieniony pozostał za to układ konstrukcyjny, oparty na aluminiowych głowicach i bloku, wałku w kadłubie i popychaczowym układzie rozrządu. Dzisiejsze wersje silnika, montowane w Bentleyach Brooklands i Mulsanne, generują ponad 500 KM i skromne 1000 Nm, w sam raz na przejażdżkę do sklepu po bułki i mleko. Skoro L410 produkowany jest do dziś, to jak to się stało, że w 1998 groziło mu wyginięcie? Rozwiązanie tej zagadki jest tyleż proste, co zaskakujące.

BENTLEY ARNAGE T @BARTEK LICHOCKI
Skóra, drewno, metal – w limuzynie tej klasy po prostu nie może być inaczej. Z tyłu jest niezwykle wygodnie, ale kto chciałby tam jechać, mogąc pokierować taką potęgą?
BENTLEY ARNAGE T – Serce księgowego
Vickers, właściciel marek Rolls-Royce i Bentley od 1980 roku, postanowił wprowadzić nowe modele, które zastąpiłyby starzejącego się Silver Spura i Mulsanne oraz ich pochodne. Kłopot leżał w tym, że bez poważnych zmian tradycyjne V8 obu marek nie spełniałoby nadchodzących norm emisji spalin. Zrywając z tradycją, zakupiono więc dwa typy silników od – o zgrozo! – BMW. Pod maską modelu Silver Seraph znalazła się pochodna V12 typu M73, a Bentley Arnage otrzymał V8 z rodziny M62, do którego należąca do Vickersa firma Cosworth dołączyła dwie turbosprężarki.

BENTLEY ARNAGE T @BARTEK LICHOCKI
W tym industrialnym otoczeniu Bentley wygląda jak auto bohatera politycznego thrillera albo filmu szpiegowskiego.
Sytuację uratował Volkswagen, który po przejęciu zasobów RR/Bentley (w tym słynnej fabryki w Crewe, ale bez praw do marki Rolls-Royce, bo tę przejęło BMW) nie chciał kupować silników od niemieckiej konkurencji. Stare V8 odkurzono i gruntownie zmodernizowano, acz nie wprowadzono zmian w jego architekturze. Wyposażony weń Arnage Red Label sprzedawał się znakomicie (ponad 2 tys. sztuk wobec symbolicznych 59 egzemplarzy z silnikiem BMW w tym samym okresie). Warto tu jednak dodać, że nowy-stary silnik "dołożył" ćwierć tony masy na przednią oś, więc inżynierowie nie mogli go zostawić bez zmian. Usztywniono zatem karoserię, zwiększono hamulce, a także zmodyfikowano wnętrze, by dać pasażerom z tyłu więcej miejsca na nogi.

BENTLEY ARNAGE T @BARTEK LICHOCKI
Próżno tu szukać niemieckiego brutalizmu i japońskiej ascezy – Arnage na każdym kroku daje znać, że jest wozem luksusowym.

BENTLEY ARNAGE T @BARTEK LICHOCKI
Lusterko dla pasażera? Bardzo proszę. Brakuje tylko kosmetyczki od włoskiego projektanta i zapachu francuskich perfum.
W 2001 roku zadebiutował Arnage RL o przedłużonym rozstawie osi, a rok później dołączyły do niego „krótkie” modele R oraz T. Ten ostatni przedstawiamy w niniejszym materiale. Otrzymały one układ wtryskowy Boscha i dwie nieduże turbosprężarki Garretta zamiast jednej. Po połączeniu ze skrzynią 4L80-E zakupioną od General Motors powstał istny potwór, zdolny do rywalizacji na elastyczność z supersamochodami. Zmiany te nie były trywialne, ale ich efektem było odczuwalne odświeżenie auta.

BENTLEY ARNAGE T @BARTEK LICHOCKI
Bentley otrzymał legendarną fabrykę w Crewe z dobrodziejstwem inwentarza. Rolls-Royce wyprowadził się do Goodwood.
Sytuacja rodziny Silver Seraph-Arnage stała się nieco schizofreniczna. Dwa wozy, które od początku były projektowane jako bliźniaki (nie licząc silników), wylądowały w różnych rodzinach, chciałoby się rzec – rozdzielono je podczas adopcji. Silver Seraph nie przetrwał zresztą długo, bo wkrótce wycofano go z produkcji na rzecz nowego Phantoma. Na placu boju został więc sam Arnage w kilku wersjach, a fakt, że ten bokser w garniturze z Saville Row w ogóle przetrwał, zawdzięczamy wyłącznie uporowi księgowych z Wolfsburga. Nigdy nie sądziłem, że będę im za cokolwiek dziękował.

BENTLEY ARNAGE T @BARTEK LICHOCKI
Burgund Bentleya jest niezwykle szlachetny, a przy tym pięknie się wyróżnia w morzu srebra i czerni innych limuzyn.
BENTLEY ARNAGE T – Pod obcą flagą
W międzyczasie niegdysiejsze imperium Vickersa się rozpadło, bo zostało przejęte przez... Rolls-Royce’a. Nie, nie tego od luksusowych samochodów, tylko producenta silników lotniczych, który stanowił oddzielny podmiot. Dawny Vickers jest dziś częścią BAE Systems, anglo-amerykańskiego potentata w branży zbrojeniowej.
Powyższa sytuacja doskonale ilustruje totalny zamęt, który zapanował na przełomie wieków w przemyśle motoryzacyjnym Wielkiej Brytanii. Wielkie marki padały jak muchy, najpierw pod wpływem katastrofalnej polityki miejscowego lewiatana, British Leyland, a potem pod prywatnym zarządem. Choć wielu wieszczyło wyspiarzom katastrofę, to ta nigdy nie nadeszła. Okazało się bowiem, że pod obcym zarządem brytyjskie marki mogą kwitnąć. Doskonałym tego przykładem są właśnie Bentley i Rolls-Royce, które dziś biją rekordy sprzedaży. Ironią losu jest fakt, że to Niemcy pomogli Arnage’owi zrzucić niemiecki bagaż silnikowy, przy okazji zwiększając procent Bentleya w Bentleyu i przywracając uskrzydlonemu "B" dawny blask.

BENTLEY ARNAGE T @BARTEK LICHOCKI
Skrzynia to najbardziej plebejski element tego auta, pochodzi bowiem od GM. Tylko ona mogła przenieść tak gigantyczny moment obrotowy. Po liftingu w 2007 roku zastąpiła go sześciostopniowa przekładnia od ZF.
Arnage T ma absolutnie wszystko, czego można by oczekiwać od przyszłego klasyka – interesującą, miejscami wręcz pokręconą genezę, silnik, który od sześciu dekad niezmiennie woził szlachetnie urodzonych (w tym królową Elżbietę II) i potentatów biznesu, jakość wykonania i majestat królewskiej rezydencji, a także dyskretny urok, którego wielu współczesnym limuzynom bardzo brakuje. Jednocześnie jego przytłumiona skórą i stalą potęga cały czas kusi, by rywalizować z podrasowanymi GTI spod świateł, a na niemieckiej autostradzie pędzić jak TGV. Emocje, które oferuje właścicielowi w zamian za jego trudy (bo to nie są tanie rzeczy), są po prostu bezcenne. To przez takie auta zawód prywatnego szofera jest na wyginięciu. I bardzo dobrze!
BENTLEY ARNAGE T (2003) – DANE TECHNICZNE
PRODUKCJA
1998-2009, 7111 szt. wszystkich wersji
SILNIK
typ L410, benzynowy, V8, OHV 16v, umieszczony wzdłużnie z przodu, zasilany wtryskiem
Śr. cyl./skok tłoka: 104,1/99,1 mm
Pojemność skokowa: 6750 cm³
Moc maks.: 456 KM/4100 obr/min
Maks. moment obr.:
875 Nm/3250 obr/min
NAPĘD
Na tylne koła, skrzynia automatyczna, 4-biegowa
ZAWIESZENIE
Przednie: wahacze poprzeczne, amortyzatory elektrohydrauliczne, sprężyny śrubowe, stabilizator
Tylne: wahacze poprzeczne, amortyzatory elektrohydrauliczne, sprężyny śrubowe, stabilizator
HAMULCE
Hydrauliczne, ze wspomaganiem i ABS, tarczowe na obu osiach
WYMIARY I MASY
Dł./szer./wys.: 540/193/151 cm
Rozstaw osi: 312 cm
Masa własna: 2585 kg
OSIĄGI
Prędkość maks.: 270 km/h
Przysp. 0-100 km/h: 5,5 sek.

@Piotr Krasiński
Wraz z konkursem elegancji w Villa d’Este w pobliskiej Villa del Grumello odbył się Fuori Concorso, czyli zlot Bentleyów z lat 90.
Pierwotna wersja tego artykułu ukazała się w "Classicauto" nr 154/2019