Mercury Grand Marquis (1969-78) – wielki sedan z wielkim silnikiem
Ewolucja amerykańskiego samochodu w latach 70. dobrze obrazuje cykl życia człowieka w wieku reprodukcyjnym. Umięśniony, silny i wygadany usiadł na kanapie, nabrał masy, a siłownię zastąpił szlafrokiem i dobrym filmem. Tak jak Mercury Grand Marquis.
MERCURY GRAND MARQUIS @PIOTR CIECHOMSKI
Odpadający na szybkim wirażu kołpak to tak sztampowy element amerykańskiego kina, że trudno wyobrazić sobie bez niego scenę pościgu z lat 70. W następnym ujęciu będzie skok z twardym lądowaniem.
Im dalej, tym gorzej, ale zatrzymamy się jednak na końcówce lat 70., z którego to okresu pochodzi nasz bohater – Mercury Grand Marquis. Śledząc zmiany w stylistyce na przestrzeni 10-15 lat i licząc od początku lat 60., mamy przepaść. Można to zobrazować karierą Elvisa Presleya i jego wizerunkiem z początku oraz z końca kariery muzycznej. Druga połowa lat 70. to taki okres przejściowy pomiędzy epoką mięśniaków a erą malaise, gdzie auta już zaczynały przypominać kredensy i stylem odpowiadać gustom 70-latków, ale miały jeszcze drobne naleciałości dawnego stylu. Jednym z przykładów takiej wizualnej "przejściówki" jest właśnie Mercury Marquis drugiej generacji, wielki sedan z wielkim silnikiem, o wielkich… pięciomilowych zderzakach. Zobaczmy go z bliska i przekonajmy się, czy jest skierowany bardziej do emeryta, czy młodzieży.
Mercury Grand Marquis – ZANIK MIĘŚNI
Zarysowane biodra zastąpiły proste linie, a agresywny front – barokowa osłona chłodnicy wielkości Fontanny di Trevi. Mimo że wóz nosi nazwisko Grand Marquis, nie jest to jeszcze oddzielna linia modelowa, tylko dodatkowa odmiana modelu Marquis, pozycjonowana najwyżej pod marką Mercury. Jeszcze wyżej znajdował się Lincoln Continental. A czemuż to tak? A dlatego, że Mercury i Lincoln to marki Forda, który mógł z nimi robić, co mu się podobało. Tym sposobem Mercury Marquis jest genetycznie spokrewniony z Fordem LTD. Obaj to przedstawiciele segmentu full size. Dzielą ze sobą mnóstwo części i podzespołów, także karoseryjnych. Samochód ma nadwozie przykręcane do ramy, co pozwalało bez większych utrapień modyfikować jego wersje. Mercury tej generacji miał ich aż kilka, a widoczny na zdjęciach egzemplarz to czterodrzwiowy hardtop.
Mercury Grand Marquis @Piotr Ciechomski
Wielka tablica przyrządów wygląda jak peerelowska meblościanka, ale nie można jej zarzucić, że jest wyrwana z kontekstu i nie pasuje do samochodu.
Trochę tak, a trochę nie, ponieważ prawdziwy hardtop nie powinien posiadać słupka B. Tymczasem Mercury Grand Marquis takowy posiada, aby ciężki dach nie zapadł się do środka, tworząc landaulet. Drzwi pozbawione ramek szyb dają jednak wrażenie, że wóz rzeczywiście nie posiada górnej części słupka. Bryle daleko jednak do lekkości. Krótkie drzwi w połączeniu z dosyć wąską linią okien sprawiają wrażenie, jakby samochód cierpiał na małogłowie. Duże koła dopełniają obrazu. Niby linia jest ładna i spójna, niby wszystko powinno się zgadzać, a jednak cały czas coś jest nie tak.
Mniejsza z tym, przejdźmy dalej. Z ciekawszych smaczków, Mercury ma reflektory schowane za sterowaną podciśnieniowo klapką. Jest to bezbłędny przykład parodii pierwotnego założenia, czyli poprawy aerodynamiki. Przód z zamkniętymi reflektorami jest pionowy i prostokątny niczym meblościanka, z otwartymi jest pionowy i prostokątny niczym meblościanka z otwartą skrytką. Innym interesującym detalem są częściowo schowane tylne koła, wizualnie… pogrubiające sylwetkę. Jest to zarazem kolejny przerost formy nad treścią, ponieważ poza przyciągającym wzrok wyglądem nie ma to żadnej funkcji.
MERCURY GRAND MARQUIS @PIOTR CIECHOMSKI
MERCURY GRAND MARQUIS @PIOTR CIECHOMSKI
MERCURY GRAND MARQUIS @PIOTR CIECHOMSKI
Czerń wyszczupla, ale i tak widać, że to duży wóz. Ponad 5 metrów wzdłuż, ponad 2 metry wszerz, ponad 3 metry rozstawu osi. W Europie nakrywałby każdy samochód tej klasy, w USA wtapiał się w tłum.
MERCURY GRAND MARQUIS – BABCINY KREDENS
Jako że drzwi robią za element usztywniający nadwozie, są grube i ciężkie, dlatego trzeba wziąć głęboki oddech przed pociągnięciem za klamkę, a drugi przed zamknięciem od środka. Kanapa jest tak miękka, że dosłownie zapadłem się do środka i widać było tylko moje wystające nogi.
Kiedy już wyciągnąłem się z niej za włosy, przytłoczyła mnie gigantyczna deska rozdzielcza, wyglądająca jak babciny kredens. Za drzwiczkami od schowka znajduje się zapewne porcelana z Bolesławca i karafka z nalewką. Jasna kolorystyka, zarówno tapicerki, jak i drewnianego wykończenia tablicy przyrządów, daje wrażenie gigantycznej przestrzeni. To doskonałe złudzenie, ponieważ kabina wcale nie jest taka obszerna, na jaką wygląda. Jest szeroka, na dwóch kanapach spokojnie usiądzie bowiem sześć osób, ale na długość jest już gorzej. Nie to, że jest ciasno, jednak przy ponadtrzymetrowym rozstawie osi spodziewałem się czegoś więcej, aniżeli przestrzeni jak w Oplu Rekordzie albo Fiacie 131. Z całym szacunkiem do Fiata. Jednak mam w nosie, czy pasażerowie z tyłu mają gdzie ułożyć kolana, bo to ja dzierżę kierownicę.
MERCURY GRAND MARQUIS @PIOTR CIECHOMSKI
"Our ride is known far and wide", głosiła broszura reklamowa Mercury. Tłumacząc na polski z zachowaniem rymów częstochowskich: "prowadzenie jak marzenie"!
Wszystkie przyciski, przełączniki, pokrętła i dźwigienki są rozmieszczone w sposób intuicyjny. W zasadzie nie ma o czym pisać, bo kto chociaż raz prowadził w życiu samochód, nie trafi tutaj na nic niesamowitego. Zegary są minimalistyczne, ale przy tym czytelne dla użytkownika. Wspaniały jest czasomierz na centralnej części tablicy, z obracającymi się wielkimi cyframi. Szkoda, że nie ma formy opadających klapek, jak w zegarze dworcowym, pasowałby tutaj idealnie. Poniżej zegarka znajduje się wbudowane radio z odtwarzaczem ośmiościeżkowych kaset.
MERCURY GRAND MARQUIS @PIOTR CIECHOMSKI
Dźwignia selektora przeskakuje w wyczuwalny sposób i znajduje się dokładnie tam, gdzie powinna się znajdować w amerykańskim wozie full size: na kolumnie kierownicy.
MERCURY GRAND MARQUIS @PIOTR CIECHOMSKI
Jak na "Amerykana", blisko dwutonowy wóz hamuje bardzo efektywnie i stabilnie. To zasługa tarcz na przedniej osi, standardu w tym roczniku i wersji.
MERCURY GRAND MARQUIS @PIOTR CIECHOMSKI
Kabina jest stosunkowo krótka, ale zarazem szeroka i wysoka, dlatego miejsca nad głową nie brakuje.
MERCURY GRAND MARQUIS @PIOTR CIECHOMSKI
Koło zapasowe umieszczono na końcu bagażnika, co wpłynęło zarówno na jego pojemność, jak i utrudniło dostęp do samego zapasu w przypadku pełnego załadunku.
MERCURY GRAND MARQUIS @PIOTR CIECHOMSKI
Czy ktoś spodziewał się innego rezultatu niż tego, że podczas uginania zawieszenia samochód dotknie asfaltu, po czym odbije i uderzy mnie w szczękę? Oczywiście, że nikt.
MERCURY GRAND MARQUIS @PIOTR CIECHOMSKI
Komora silnika jest ogromna, dlatego dostęp do regularnie serwisowanych części jest bardzo dobry. Delikatną niedogodnością będzie oddalenie samego silnika od pasa przedniego.
MERCURY GRAND MARQUIS @PIOTR CIECHOMSKI
Bagażnik jest głęboki, ale nieregularny. Dodatkowo wypada niekorzystnie w konkurencji "oczekiwania kontra rzeczywistość". Patrząc na tylny zwis, spodziewałem się po nim dużo więcej.
MERCURY GRAND MARQUIS @PIOTR CIECHOMSKI
Czy w kabinie, czy w bagażniku – będzie gdzie upchnąć apteczkę i gaśnicę.
MERCURY GRAND MARQUIS @PIOTR CIECHOMSKI
Średnica zawracania jest dosyć duża, ale zestawiona z długością samochodu prezentuje się o wiele lepiej. To zasługa długich zwisów.
MERCURY GRAND MARQUIS @PIOTR CIECHOMSKI
Schowków i skrytek nie ma zbyt wiele, ale ten po stronie pasażera spokojnie pomieści całą zastawę stołową.
MERCURY GRAND MARQUIS @PIOTR CIECHOMSKI
Do środka wchodzi się dosłownie jak do pokoju gościnnego. Nie trzeba robić żadnych akrobacji ani uników, kanapa jest na idealnej wysokości, podobnie jak linia dachu.
MERCURY GRAND MARQUIS @PIOTR CIECHOMSKI
Silnik jest najsłabszy w ofercie, ale dzięki dużej pojemności i tak da się nim widowiskowo ruszyć. Dobrze, że napęd wędruje na odpowiednią oś.
MERCURY GRAND MARQUIS @PIOTR CIECHOMSKI
Reflektor musi być otwarty i aktywny podczas wyjmowania żarówki. Przy realnej naprawie problem raczej nie będzie miał miejsca, bo kto normalny wymienia sprawną żarówkę?
MERCURY GRAND MARQUIS – ZDOLNY, ALE LENIWY
Jak przystało na prawilny amerykański wóz, jazdę rozpoczyna się od przerzucenia podchwytem dźwigni selektora na Drive, znajdującego się oczywiście za kołem kierownicy. Mówcie, co chcecie, ale oprócz bulgotu wielkiego V8, nie ma w samochodach nic bardziej amerykańskiego. À propos wielkiego V8, testowany egzemplarz jest niestety ofiarą ówczesnego "downsizingu" spowodowanego kryzysami paliwowymi. Jaki kraj, taki downsizing, ponieważ silnik skurczono z 400 do 351 cali, czyli z 6,6 do 5,8 litra. Trudno, niech będzie. Moc takiego motoru wynosi 145 koni mechanicznych, czyli trochę więcej niż mocniejsze czterocylindrowe silniki M10 od BMW. Tradycyjnie nie o moc przy tej pojemności chodzi, lecz o moment obrotowy. Niech pierwszy rzuci korbowodem ten, kto nigdy nie wdepnął w gaz, mając pod stopą prawie 400 Nm.
MERCURY GRAND MARQUIS @PIOTR CIECHOMSKI
Grand Marquis to najwyżej pozycjonowana wersja modelu Marquis. Przez pewien czas używał lekko zmienionego emblematu Lincolna. Obie marki należały do koncernu Forda.
MERCURY GRAND MARQUIS @PIOTR CIECHOMSKI
Jednak Mercury ma w sobie coś emeryckiego, że zupełnie nie czuję takiej potrzeby. Miękka kanapa, rozkołysane zawieszenie ze sprężynami na czterech kołach i aura staromodnego salonu odprężają i rozleniwiają. Trzybiegowy automat zupełnie się nie wtrąca i zmienia biegi, nie zakłócając błogiego spokoju. Mimo że ma tylko trzy biegi, to elastyczny silnik doskonale to nadrabia. A co się wydarzy, kiedy jednak odmłodnieję o 40 lat i wykorzystam więcej niż 10% momentu obrotowego? Niczym w komputerowej grze "Driver" po trzech zakrętach z wozu poodpadają wszystkie dekle z kół. Zawieszenie ugina się do tego stopnia, że przednie koło niemalże wychodzi przez maskę. Idealnie nadaje się do scen skoków w San Francisco lub do scen pościgów w "Nagiej broni", gdzie porucznik Frank Drebin będzie ścigał złoczyńców, jeżdżąc w górę i w dół po piętrowym parkingu, gubiąc przy tym jedenaście kołpaków.
MERCURY GRAND MARQUIS @PIOTR CIECHOMSKI
MERCURY GRAND MARQUIS @PIOTR CIECHOMSKI
Jazda samochodem to jednak nie tylko pościgi i strzelaniny, ale przeważnie zadaniowe przemieszczanie się w konkretne punkty. W tym aspekcie na pierwszy plan wysuwają się inne cechy, takie jak gabaryty, zwrotność, widoczność otoczenia i możliwości przewozowe. Cóż… Z tego kwartetu cech najgorzej wypada ostatnia, ponieważ pozornie przepastny bagażnik okazuje się przeciętny. Jest dosyć krótki przez znajdujący się za kabiną pasażerską zbiornik paliwa, a ponadto nieustawny, bo podłoga nie tworzy płaskiej powierzchni.
MERCURY GRAND MARQUIS @PIOTR CIECHOMSKI
Mercury ma jeszcze w sobie coś z bad boya przełomu lat 60. i 70., jednak duchowo już zdecydowanie bliżej mu do epoki malaise.
Zaparkowanie Grand Marquisa to też spore wyzwanie. Ponadprzeciętna jak dla Europejczyka długość i szerokość jest raczej skrojona pod plac pod Walmartem niż na parking pod blokiem na osiedlu. Przez długie zwisy trzeba zostawić sobie duże marginesy na obracanie samochodem, łatwo w coś przywalić przednim narożnikiem podczas cofania. Same skręty technicznie są banalne dzięki lekko obracającej się kierownicy z hydraulicznym wspomaganiem oraz dobrej widoczności narożników. Niemniej Mercury Grand Marquis o wiele lepiej sprawdza się na autostradzie lub przynajmniej na podmiejskiej szosie, gdzie może długo sunąć z jednostajną szybkością. Potrzeba regularnego hamowania i przyspieszania dramatycznie zwiększa zużycie paliwa. Jak to dobrze, że pod maską mam oszczędny, "kryzysowy" silnik.
Mercury Grand Marquis jest samochodem do tańca i różańca, ale ze wskazaniem na różaniec. Jazda z dymiącymi oponami już nie przystoi, a poza tym kryształowa zastawa w barku się potłucze. Nadchodzą czasy spokojniejszej muzyki i oszczędniejszych silników. Epoka rock’n’rolla niestety już przemija, chociaż, jak w pewnym utworze Electric Light Orchestra, dla prawdziwych miłośników nigdy się nie skończyła.
MERCURY GRAND MARQUIS – DANE TECHNICZNE
PRODUKCJA
1969-1978
SILNIK
typ 351M, benzynowy, V8, OHV 16v, umieszczony wzdłużnie z przodu, zasilany gaźnikiem
Śr. cyl./skok tłoka: 102/89 mm
Pojemność skokowa: 5752 cm³
Moc maks.: 145 KM/3400 obr/min
Maks. moment obr.:
370 Nm/1800 obr/min
NAPĘD
Na tylne koła, skrzynia automatyczna, 3-biegowa
ZAWIESZENIE
Przednie: podwójne wahacze poprzeczne, sprężyny śrubowe, amortyzatory teleskopowe, stabilizator
Tylne: sztywny most, sprężyny śrubowe, amortyzatory teleskopowe
HAMULCE
Hydrauliczne, ze wspomaganiem, tarczowe na przedniej osi, bębnowe na tylnej
WYMIARY I MASY
Dł./szer./wys.: 582/202/139 cm
Rozstaw osi: 315 cm
Masa własna: 1989 kg
OSIĄGI
Prędkość maks.: 170 km/h
Przysp. 0-100 km/h: 12,2 sek.
MERCURY GRAND MARQUIS @PIOTR CIECHOMSKI
Krysia się odwróciła. Amerykańskie samochody na tle europejskich zawsze będą się wyróżniały. Mimo że taki Grand Marquis powstawał w tych samych latach, co np. Mercedes W114, stylistyka jest zupełnie odmienna. To przyciąga uwagę, nawet jak ktoś się nie zna na samochodach.
Ze względu na opinię samochodu dla osoby starszej często szyderczo przestawiano spację w słowach "Grand Marquis", tworząc "Grandma Rquis". Babciu, nie szalej na drodze, zatrzymuj się na czerwonym świetle.