Tomasz Sucharda o tym, jakimi autami w Polsce Ludowej jeździli znani i lubiani

Przedstawiamy kolejną część wywiadu z Tomaszem Suchardą. Jego unikalne doświadczenia z zachodnimi autami i najlepszymi kierowcami lat 50., 60. i 70. składają się na fascynującą opowieść o motoryzacji PRL, która dla przeciętnego Kowalskiego stanowiła zakazany owoc.

Tomasz Szczerbicki

Auta japońskie, takie jak Honda N600 Macieja i Joanny Jasińskich (tu na 3. Rajdzie 1001 Jezior w 1970 r.), były w Polsce praktycznie nieznane. To się zmieniło dopiero w latach 80.

TSz: Jak było u nas z Volkswagenami?
TS: W Polsce spotykało się głównie Garbusy. Modele 1500 i 1600 (TL, Variant i inne) nie były u nas popularne. Sporo osób jeździło Garbusami, i w sporcie, i na co dzień. W rajdach najszybciej VW Garbusem jeździł Stanisław Dalka. Pamiętam, jak kiedyś po wyścigu dookoła stadionu X-lecia (dziś stoi tam Stadion Narodowy) Sobiesław Zasada zapytał Dalkę: "Jak to jest, że tak szybko tym jeździsz? Przecież ten samochód nie nadaje się do wyścigów". Dalka odpowiedział mu na to: "Po prostu nie odejmuję gazu".
@ARCHIWUM TOMASZA SUCHARDY

Choć Citroën DS nie jest archetypem rajdówki, to i tak się nim ścigano, tak w Polsce, jak i w reszcie Europy. W PRL istniało nawet oficjalne przedstawicielstwo marki.

TSz: Jeżeli wspomina Pan Stanisława Dalkę, wrócę na chwilę do naszej poprzedniej rozmowy. Mówiliśmy wtedy o Porsche i umknął nam fakt, że Stanisław Dalka też miał Porsche.
TS: Tak, Dalka miał Porsche. Kupił je w Polsce, ale nie znam szczegółów. Wiąże się z tym ciekawa anegdota, którą zresztą on sam opowiada, więc nie jest to chyba tajemnicą. Stanisław Dalka był oszczędny, czasami może do przesady. Swoim Porsche w trakcie rajdu Monte Carlo pojechał na wycieczkę do Paryża. Będąc tam, udał się do sklepu Michelin, aby kupić opony. W biurze zaczął negocjować cenę, powołując się na swoją aktywność sportową. W końcu dostał dobrą ofertę. Po odbiór opon musiał jednak pojechać do magazynu na drugi koniec Paryża. Wyszedł przed biuro razem z pracownikiem Michelin, z którym rozmawiał. Jego Porsche stało na skręconych kołach. Gdy pracownik zobaczył opony tego auta, zużyte do tego stopnia, że gdzieniegdzie było już widać siatkę stalową, złapał się za głowę z przerażania, wrócił do biura i wypisał Dalce kwit na pięć nowych opon za darmo. Dodatkowo zabawny był w tym fakt, że Dalka nie zmienił opon. Zapakował je do środka, a do kraju wrócił na starych.
@ARCHIWUM TOMASZA SUCHARDY

Opel GT

TSz: Kolejny samochód – NSU Prinz.
TS: Sporo ludzi tym jeździło, bo były to auta dostępne. Chyba najlepsze NSU Prinz miał Ryszard Nowicki, była to wersja TT.
Jako pierwszy w Polsce na rajdach samochodem NSU Prinz jeździł Adam Wędrychowski (startował razem z Władysławem Paszkowskim). Był to pierwszy model Prinza, obły w kształtach, produkowany na przełomie lat 50. i 60. Późniejszy wariant miał już zmieniony kształt karoserii, przypominający ponton.
@ARCHIWUM TOMASZA SUCHARDY

Ford Mustang był rzadkością na polskich drogach, a po latach 60. amerykańskich aut na polskich ulicach było coraz mniej. Ople i Fordy lubiano za prostotę i solidność.

Na ulicach też często można było zobaczyć NSU Prinz. Ludzie chętnie je kupowali. To był bardzo udany samochód.
TSz: A Simki? U nas spotykano głównie model Aronde.
TS: Simki Aronde w latach 50. sprowadzano dla zawodników. Mogli je kupić. Od tych aut właściwie zaczęła się u nas prawdziwa rywalizacja rajdowa. Takie Simki mieli m.in.: Zasada, Komornicki, Sobański, Timoszek. Startowano na nich w rajdach krajowych i zagranicznych, np. w Rajdzie Monte Carlo czy w Rajdzie Adriatyku. To była ciekawa rywalizacja. Simki często triumfowały w swoich klasach.
@ARCHIWUM TOMASZA SUCHARDY

Fiaty 600 i licencyjne Zastavy 750 były dobrą bazą na rajdówkę – małe autko o prostej konstrukcji posiadało podatny na modyfikacje czterocylindrowy silnik.

TSz: Były one też chyba popularne w codziennym użytku. Sporo takich aut trafiło do górników oraz innych osób, które było na nie stać lub z różnych powodów mogły dostać talon uznaniowy. W pewnych okresach Motozbyt ogłaszał, że można Simki kupić nawet za złotówki. Model Aronde Deluxe kosztował 125 000 zł, a Vadette Beaulieu 170 000 zł. Był to rok 1958. Dla porównania – Warszawa M20 kosztowała wówczas 120 000 zł, a Syrena 72 000 zł.
@ARCHIWUM TOMASZA SUCHARDY

Renault 8 było autem bardzo lubianym i często spotykanym na polskich oesach. Poza Mini auta brytyjskie miały opinię nietrwałych. Na zdjęciu MG z rodziny ADO16 otoczone Renówkami. Po lewej widać też Garbusa i Fiata 124.

TS: Tak, widać było je na ulicach. Były też Simki Montlhéry.
TSz: W dokumentach banku Pekao znalazłem informację o Simkach 1301 GL i 1501 GL oferowanych za dewizy pod koniec lat 60. W 1968 r. przez Pekao sprzedano ich 200 sztuk. A jak było z Fiatami 600?
@ARCHIWUM TOMASZA SUCHARDY

Forda Taunusa kupowali przede wszystkim ci, którzy wyjeżdżali na kontrakty zagraniczne. To był kawał auta za przyzwoite pieniądze.

TS: Początkowo były to Fiaty 600 z drzwiami otwieranym do przodu (tzw. kurołapki). Później pojawił się model 600D z drzwiami otwieranymi do tyłu. Były też Zastavy 750, będące licencyjną wersją Fiata 600D. Sporo osób tym jeździło, zarówno w rajdach, jak i na co dzień. Był to bardzo sympatyczny samochód, mały, ale z czterocylindrowym silnikiem chłodzonym cieczą.
Jeżeli jesteśmy przy Fiatach, warto przypomnieć, że nieco później w rajdach jeździło trochę Fiatów 850. Pamiętam, że wersję coupé miała Ewa Zasada. To był bardzo ładny samochód.
@ARCHIWUM TOMASZA SUCHARDY

Ulubione Volvo w PRL, czyli Amazon. Autami tej marki jeździli m.in. Franciszek Postawka i Ksawery Frank.

TSz: Hillman? Początkowo był to chyba model Minx, a potem Imp?
TS: Hillmany Imp były dostępne za dewizy w banku Pekao. Nie były to specjalnie trwałe samochody. Nie cieszyły się one zbyt dużą popularnością u nas.
@ARCHIWUM TOMASZA SUCHARDY

Hillman Imp, choć popularny w rodzimej Wielkiej Brytanii, nie znalazł uznania w Polsce.

TSz: Wejdźmy na wyższą półkę – Jaguary w Polsce. Najwięcej plotek krążyło o Jaguarze E, którego posiadał Cyrankiewicz. A inne auta tej marki?
TS: Z Jaguarem E mieliśmy kiedyś ciekawe zdarzenie. Pewnego razu na Krakowskim Przedmieściu zobaczyliśmy Stanisława Dalkę jadącego takim samochodem. Spalała nas ciekawość, skąd wziął takie auto. Okazało się, że do Polski przyjechała Loda Halama (przedwojenna gwiazda kabaretu) właśnie tym samochodem. Stasio poznał ją przez kogoś i przejechał się tym samochodem.
Dwa Jaguary miał prezes PAX-u Bolesław Piasecki, jednego czarnego, drugiego szarego. W pewnym momencie postanowił te samochody sprzedać, gdyż doszedł do wniosku, że za bardzo rzucają się w oczy i mogą być powodem różnych plotek. W proces sprzedaży zamieszany był mój stryjeczny brat Zbigniew. Szarego Jaguara, który był w lepszym stanie, kupił znany warszawski adwokat. Czarnego kupił zaś Zbyszek i startował nim nawet w Rajdzie Dolnośląskim. Był to rok 1960. Ukończył rajd, ale na dalekiej pozycji. Ten Jaguar ciągle się psuł.
Ja w tym rajdzie jechałem z Jurkiem Minieckim Chevroletem kombi. Innym Chevroletem (limuzyną) jechał w tej imprezie Ksawery Frank.
@ARCHIWUM TOMASZA SUCHARDY

Volkswagen Garbus wcale nie był wolny – wystarczyło jedynie nie odpuszczać gazu... od startu do mety.

TSz: Zapytam też o jedno z najładniejszych aut swoich czasów – Opla GT.
TS: W rajdach i wyścigach Oplem GT jeździli Krzysztof Komornicki i Jerzy Landsberg. Ten drugi zabił się tym autem. Na ulicach też można było zobaczyć te samochody.
TSz: A inne Ople?
TS: Było ich trochę. Na przykład Oplem Rekordem coupé jechał Ksawery Frank w Rajdzie Monte Carlo i kilku krajowych imprezach. Była to marka chętnie kupowana w Polsce. Użytkownicy przeważnie byli z nich zadowoleni. Były to auta proste i trwałe. Te cechy szczególnie doceniali u nas rzemieślnicy i sklepikarze.
@ARCHIWUM TOMASZA SUCHARDY

Ślicznym Fiatem 850 Coupé jeździła m.in. Ewa Zasada, żona Sobiesława.

TSz: Citroëny DS? Trochę ich było w różnych ministerstwach.
TS: Chyba pierwszego Citroëna w Polsce miał Edek Lisowski. Kupił go niedługo po rozpoczęciu produkcji tych aut. Trochę ich było w rządzie. Nawet zorganizowano serwis Citroënów DS, który mieścił się w TOS przy ul. Omulewskiej.
TSz: W połowie lat 60. mianem „oficjalnego przedstawicielstwa na Polskę marki Citroën” posługiwała się firma „Czarnecki i s-ka”. Wydrukowali nawet polskojęzyczny prospekt modelu DS. Była to jednak firma, dla której motoryzacja była tylko przykrywką różnych szpiegowskich działań. Nie udało mi się ustalić, czy rzeczywiście sprzedawali Citroëny, czy były to tylko działania pozorne.
Kolejna marka – Volvo. Poprzednio rozmawialiśmy o Franciszku Postawce, ale kto jeszcze jeździł Volvo?
TS: W rajdach Ksawery Frank jeździł modelem Amazon. Na ulicach też Amazon był chyba najbardziej lubianym przez Polaków Volvem. Starsze modele (z garbatą karoserią) były prawie niespotykane. Późniejsze modele nie były już tak uznane jak Amazon.
@ARCHIWUM TOMASZA SUCHARDY

Polscy zawodnicy mogli kupić Simki Aronde przez PZMot, Motozbyt lub w Pekao. Ścigali się nimi w kraju i za granicą.

TSz: Samochody japońskie są dziś wszechobecne. A jak to wyglądało w latach 60. i 70.? Przeglądając fotografie, dostrzegłem tylko kilka Hond 600.
TS: Tak, kilka Hond 600 było wówczas u nas. Samochody japońskie były w Polsce nieznane w tamtym czasie.
TSz: Marka egzotyczna u nas – MG. Widziałem na fotografiach, że takim autem jeździł Marek Wachowski.
TS: MG było bardzo mało. Egzemplarz Marka Wachowskiego miał kierownicę po prawej stronie. Sporo tym autem jeździłem z Markiem.
TSz: Peugeoty?
TS: Najwięcej było chyba modelu 404. Kupowali je ludzie zamożni. Auto ładne, ale do rajdów się nie nadawało. Było za słabe.
TSz: Fordy – jakie modele były u nas najpopularniejsze?
TS: Sporo było Taunusów. Chętnie kupowali je ludzie, którzy pracowali na kontraktach zagranicznych. Były stosunkowo tanie, a poza tym były proste i trwałe. Najpierw był model 17 (tzw. Wanna), a potem był model 20. Kolejny lubiany u nas model to Capri.
Co ciekawe, sporo było u nas amerykańskich Fordów Mustangów. Nie wiem, jakimi drogami do nas trafiały.
TSz: Mercedesy?
TS: Mercedesy uznawane były u nas za szczyt prestiżu i pragmatyzmu, ale co ciekawe, sporo ich pojawiało się na rajdach. Na co dzień po naszych drogach też dość dużo ich jeździło. Zamożni ludzie chętnie kupowali Mercedesy, miały je niektóre instytucje państwowe, sięgali po nie taksówkarze. W latach 70. i 80. najpopularniejszy był model 123 (Beczka), oczywiście z silnikiem Diesla.
TSz: Na koniec – Lancia?
TS: Nie przypominam sobie Lancii w latach 60. To marka, która jest u nas znana głównie za sprawą startów Stanisława Wierzby w latach 40. Była to bardzo ciekawa historia. Wierzba kupił ją z demobilu. To był praktycznie fabrycznie nowy samochód. Jak się później okazało, była to wyjątkowo unikatowa Lancia, egzemplarz z niewielkiej serii z karoserią Zagato. Później dorobiono "historię" do tego auta. Nie wiem dlaczego. Może ze względu na prawo własności, może było to potrzebne do rejestracji, a może miało to na celu sklasyfikowanie tego auta jako SAM-a. Co gorsza ta dorobiona "historia" często funkcjonuje do dziś w różnych mediach.
Stanisław Wierzba był bardzo dobrym mechanikiem, więc doprowadził Lancię do pełnej sprawności i utrzymywał ją w tym stanie. Potem wygrywał tym autem liczne rajdy i wyścigi. Nawisem mówiąc, Marian Wierzba był moim ojcem chrzestnym.
TSz: Spytam jeszcze o samochody amerykańskie. Do połowy lat 60. były one dość licznie spotykane na naszych drogach. A jak to wyglądało w latach 70. i 80.?
TS: W latach 70. i 80. nie sprowadzano do nas aut amerykańskich. Nie było ich widać na drogach. Amerykańska motoryzacja nie przystawała wówczas do naszych realiów.
TSz: Dość wnikliwie prześledziliśmy trasy rajdowe i polskie drogi w latach 60. i 70. Dziękuję bardzo za poświęcony czas i bardzo ciekawe informacje.
@ARCHIWUM TOMASZA SUCHARDY

Szczyt pragmatyzmu, prestiżu i solidności – ta opinia o klasycznych Mercedesach nie zmieniła się do dziś.

Pierwotna wersja tego artykułu ukazała się w "Classicauto" nr 156/2019
Tomasz Sucharda zmarł 4 lutego 2021 roku w wieku 82 lat.


Czytaj więcej