Graty Kalabrii – galeria zdjęć

Zwykło się sądzić, że to Afryka jest miejscem, w którym lądują stare ciężarówki, by dalej wykonywać swoją pracę. Przykład Kalabrii pokazuje, że również Europejczycy wiedzą, co dobre.

Maciej Dunin-Majewski
@MACIEJ DUNIN-MAJEWSKI

Przemierzając Kalabrię, pamiętajmy, że wszędzie może czaić się przyczajony grat; wrastanie wozów pośrodku niczego jest wpisane w krajobraz.

Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że europejskie firmy mają nowoczesne magazyny, przed którymi błyszczą kabiny świeżutkich ciężarówek, a cały tabor z lat od 50. do 80. został zezłomowany albo – co bardziej prawdopodobne – wyeksportowany do Afryki.
Późną jesienią, gdy w Kalabrii sady mandarynkowe zaczynają się czerwienić, lwiątka, niedźwiadki, jelonki, liski, daniele i tygryski budzą się z letargu, by dotrzeć do zagajników, w których dojrzewają owoce. Brzmi to jak narracja filmu przyrodniczego z tekstem czytanym przez Krystynę Czubównę. Jednakże zwierzęta to nie przedstawiciele kalabryjskiej fauny, ale nazwy modeli "zoologicznej" serii ciężarówek firmy OM (Leoncino, Orsetto, Cerbiatto, Lupetto, Diano, Tigrotto). Południe Włoch, a w szczególności Kalabria, to ich główne siedlisko. Mam okazję przekonać się o tym za każdym razem, kiedy na przełomie października i listopada ląduję w tym regionie.
Dla tych, którzy w nadmorskich kurortach zwykli spędzać letnie urlopy, obraz Kalabrii w okresie jesienno-zimowym byłby zaskoczeniem – pogoda często wita zachmurzonym niebem i intensywnymi opadami. Wszyscy skupieni są na przygotowaniach do nadchodzącej kampanii cytrusowej. Brak turystów liczebnie rekompensują sezonowi pracownicy z Czarnego Lądu. Tu liczy się praca rąk ludzkich i proste, niezawodne narzędzia, potrafiące sprostać sporym, często przekraczającym normy obciążeniom. W świadomości wielu Włochów ciężarówki OM są niezniszczalne. Podczas gdy na północy kraju są ozdobami kolekcji pasjonatów, to w Kalabrii całymi dniami kręcą się po trasie sad–magazyn–sad. Właściciele odpłacają im dbałością serwisową, bo wiedzą, że czy to w leasingu, czy za gotówkę, nowej już nie kupią.
Czasem zdarza się, że jednego dnia widzimy egzemplarz, który wydaje się unieruchomiony na dobre, a następnego dnia już go nie ma. Kiedy zatroskany pytam właściciela magazynu, co się stało z jego zielonym Fiatem 40NC (następca OM Cerbiatto – "jelonka"), ten spokojnie odpowiada mi, że auto jest u wulkanizatora na wymianie opon. Sprzęt nie może klękać na robocie. Sezon mandarynkowy nie jest długi, ale za to bardzo intensywny i nie ma wtedy czasu na naprawy, zatem niezbędne czynności serwisowe należy wykonać z wyprzedzeniem. A kiedy pytam, czemu nie weźmie nowej fury w leasing, odpowiada bez słów, składając palce dłoni w charakterystyczny gest, który dosadnie wyraża, że głupio pytam.
Kalabria nie jest zamożnym regionem, ale producenci, którzy często inwestują spore kwoty w linie produkcyjne i w magazyny, z pewnością udźwignęliby kolejną ratę leasingu za nowe Iveco. Tylko po co?
Przy okazji potwierdza się zasada, że jak dbasz, to masz. Brak rabunkowej gospodarki sprzętem pozwala optymistycznie myśleć o przyszłości tych ciężarówek w Kalabrii. Mandarynki, pomarańcze i stare OM-y, Fiaty i Iveco są wpisane w krajobraz tego regionu i wydaje się, że nic nie jest w stanie przeszkodzić tej symbiozie. Mimo że na północy Włoch szaleje festiwal restrykcji dla starych diesli. Kiedy piszę ten materiał, Rzym wprowadza całkowity zakaz ich wjazdu (o pewnych porach, ale jednak). A może by tak na wszelki wypadek zgłosić je do wpisu na listę dziedzictwa krajobrazowego? To jednak może się nie udać, zatem jeśli nie macie pomysłu na nietypowy wyjazd, polecam Kalabrię!
@MACIEJ DUNIN-MAJEWSKI
@MACIEJ DUNIN-MAJEWSKI
@MACIEJ DUNIN-MAJEWSKI
@MACIEJ DUNIN-MAJEWSKI
@MACIEJ DUNIN-MAJEWSKI
@MACIEJ DUNIN-MAJEWSKI
@MACIEJ DUNIN-MAJEWSKI
@MACIEJ DUNIN-MAJEWSKI

W Kalabrii wciąż występuje i pracuje liczna reprezentacja OM-ów serii zoologicznej oraz zastępujące ją Fiaty i Iveco. Nie tylko one nie chcą się poddać. To ekologia w czystej postaci – wyprodukowane kilkadziesiąt lat temu wozy służą do dziś.

@MACIEJ DUNIN-MAJEWSKI
@MACIEJ DUNIN-MAJEWSKI
@MACIEJ DUNIN-MAJEWSKI
@MACIEJ DUNIN-MAJEWSKI
@MACIEJ DUNIN-MAJEWSKI
@MACIEJ DUNIN-MAJEWSKI
@MACIEJ DUNIN-MAJEWSKI
@MACIEJ DUNIN-MAJEWSKI
@MACIEJ DUNIN-MAJEWSKI
@MACIEJ DUNIN-MAJEWSKI
@MACIEJ DUNIN-MAJEWSKI
@MACIEJ DUNIN-MAJEWSKI
@MACIEJ DUNIN-MAJEWSKI

Jeśli zdarzy się Wam skonsumować włoską mandarynkę, to jest duża szansa, że pochodzi z Kalabrii, i można zakładać, że przynajmniej część trasy pokonała na pace starego OM-a.

Pierwotna wersja tego artykułu ukazała się "Classicauto" nr 161/2020


Czytaj więcej