Aston Martin Lagonda – komu to przeszkadzało
Był rok 1980. Na antypodach Ziemi ja, nastolatek z komunistycznej Polski, po raz pierwszy ujrzałem normalny świat, gdzie sklepowe półki uginały się od kolorowych czasopism. Gorączkowo grzebiąc w szeregach gazet zobaczyłem niemiecki katalog samochodów…
ASTON MARTIN LAGONDA @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI
Wielkie auto dominuje na szosie. I zostawia niewiele przestrzeni na błędy.
Pal sześć język, ale były w nim setki różnych wozów, których nie znałem, i dziesiątki tajemniczych producentów. Mam go gdzieś jeszcze na strychu, a po "oślich uszach" w narożnikach widać, jak intensywnie go eksploatowałem.
W tymże katalogu natrafiłem na opis modeli firmy Aston Martin Lagonda, która wtedy produkowała coupé zwane przez znawców "Oscar India", a także czterodrzwiową, kanciastą Lagondę. Chwaliła się też prototypem Bulldoga. Ten ostatni wyglądał tak, jak powinien wyglądać supersamochód lat osiemdziesiątych, jak nuklearne origami. Ale Lagonda Lagonda była samochodem seryjnym. Ktoś mógł sobie coś takiego kupić. To było naprawdę niewiarygodne, przestawiło mi coś w wyobraźni. Bardzo chciałem kiedyś przynajmniej przejechać się takim sprzętem.
ASTON MARTIN LAGONDA @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI
Oto jedyna w świecie kabina, która pod względem designerskiego szaleństwa może konkurować z wnętrzem Citroena CX pierwszej generacji.
ASTON MARTIN LAGONDA – ZYSK, NIE STRATA
Wbrew temu, co mogą próbować Wam wmówić internetowi znawcy, Lagonda nie była żadną komercyjną klęską. Przeciwnie, dzięki zyskom ze sprzedaży tego modelu, głównie na Bliskim Wschodzie, zbankrutowany Aston ożył i zdobył fundusze na stworzenie nowych modeli samochodów. Zaczęło się tak, że w 1974 roku miano "Lagonda" nadano kilku egzemplarzom czterodrzwiowego modelu, zbudowanego na bazie zwykłego Oscar India. Wyglądały dość pokracznie, ale przedłużone podwozie można było odziać w coś bardziej szykownego. Na scenie oto pojawia się całkiem oficjalnie imć William Towns, uzdolniony projektant, początkowy wynajęty do pracy wyłącznie przy projektowaniu foteli (on też zaprojektował szpetne 4-drzwiowe coś z 1974 r., ale o tym sza!).
ASTON MARTIN LAGONDA @archiwum
Lagonda Series I: zbudowano siedem sztuk, ale w 2008 r. warsztat Rogera Benningtona ukończył ósmą z oryginalnych części.
W 1976 r. pokazano publicznie nowy model o nazwie Lagonda, noszący typowe dla Townsa nadwozie stworzone przy pomocy ekierki. Problemy z plazmowymi wyświetlaczami i dotykowymi włącznikami sprawiły jednak, że seryjne samochody trafiły na rynek dopiero dwa lata później. Co ciekawe, sterowniki elementów elektronicznych zostały zbudowane przez amerykańską firmę National Semiconductor z Santa Clara, która zwykle wytwarzała podzespoły do rakiet kosmicznych – i nie działały one zbyt dobrze, mówiąc eufemistycznie. Nikt na świecie nie miał doświadczenia z takimi rozwiązaniami, bo idea znacznie wyprzedziła możliwości realizacji. Ciekawe, czy w statkach kosmicznych tak samo się psuły.
ASTON MARTIN LAGONDA @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI
Specjalne 15-calowe felgi BBS montowano tylko w autach przygotowanych przez Tickforda.
Ta generacja Lagondy, określana jako Series II (bo brzydkie czterodrzwiowce z 1974 nazywa się Series I, dla zmylenia uwagi), wytwarzana była do 1985 r., przy czym od 1984 czerwone diody świecące na tablicy rozdzielczej zmieniono na trzy ekrany kineskopowe (!), dodano syntezator mowy, informujący na przykład o rezerwie paliwa, a także wprowadzono opuszczane boczne szyby tylne. Series III to tylko jeden rok, między 1986 i 1987, gdzie mamy do czynienia z samochodami zaopatrzonymi w silniki z wtryskiem paliwa. Zamiast kineskopów w kabinie pojawiły się niebieskozielone wyświetlacze fluorescencyjne. Series IV to odpowiedź na zmianę gustów w samochodowym świecie, wóz zyskał zmiękczone kontury oraz stracił chowane reflektory. Łącznie wytworzono 645 sztuk wszystkich wersji Lagondy Townsa, przy czym żmudne zbudowanie pierwszych 16 zajęło aż dwa lata. Istniejące egzemplarze z nadwoziem typu shooting brake to zewnętrzne przeróbki, z bliska dość ohydne (z wyjątkiem jednej), a gdzieś w Beneluksie istnieje klub ich posiadaczy.
ASTON MARTIN LAGONDA @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI
Specjalne wykończenie wnętrza to również znak szczególny nielicznych aut z modyfikacjami Tickforda – tutaj lampka do czytania notowań giełdowych.
ASTON MARTIN LAGONDA @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI
Po otwarciu klapy bagażnika o bezpieczeństwo dbają dodatkowe zestawy tylnych świateł.
ASTON MARTIN LAGONDA – JEDEN Z SZEŚCIU
W Newport Pagnell, w miejscu, gdzie kiedyś produkowano te samochody i gdzie przez wiele lat miał swoje biuro "Tadek" Marek, działa dziś Works Service, fabryczne centrum obsługi, które także buduje serie specjalnych modeli typu "continuation". To tutaj parę lat temu ówczesny dyrektor firmy, pan Kingsley Riding-Felce, namówił jednego z klientów, aby pożyczył mi swoją Lagondę, rzadki egzemplarz z pakietem wyposażenia Tickforda, o numerze podwozia 13047 (prawdopodobnie jeden z sześciu powstałych). Ogarnęło mnie natychmiast przerażenie, z zasady bowiem nigdy nie korzystam z samochodów osób prywatnych… Ale tu pokusa okazała się zbyt silna. Jak mówią Rosjanie, jak umierać, to z muzyką. Lagonda była w idealnym stanie i jako auto serwisowane właśnie tutaj stanowiła pojazd bardziej niezawodny od oryginału – geniuszom z Newport Pagnell udało się opanować niedopracowane lub niedoskonałe materiałowo elementy elektroniki (potrafią tu nawet zregenerować i uruchomić tablice przyrządów z wyświetlaczami kineskopowymi).
ASTON MARTIN LAGONDA @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI
Mnie się te wyświetlacze kojarzą nie tylko z filmami science fiction, ale także z zegarkami Warel i sprzętem laboratoryjnym sprzed 50 lat.
W środku pachniało starą, sezonowaną skórą Connolly i starym samochodem, czyli przepięknie. Widok do przodu zapierał dech, wielka, płaska połać pokrywy silnika zdawała się sięgać horyzontu. Jazda po wąskich drogach angielskich wiosek i miasteczek to prawdziwe wyzwanie, przypominała slalom lotniskowcem "Ark Royal" po kanałach Wenecji. Silnik V8, taki sam jak w Oscar India, skonstruowany przez Tadeusza Marka, mruczał gdzieś w oddali, ale sprowokowany prawą stopą przypominał o możliwościach auta. Było mokro, jednak w pewnym momencie zachęcany przez pasażera ruszyłem za szybkim Mercedesem i choć mój wóz ledwie mieścił się na angielskim asfalcie wąskiej drogi między wioskami, dopadłem go bez większego trudu. Człowiek prowadzący niemieckie auto trochę spanikował, gdy doścignęło go szerokie, błękitne monstrum.
ASTON MARTIN LAGONDA @archiwum
Tylne opuszczane szyby pojawiły się dopiero w 1984 r. Poznaje się je po pionowej listwie podziału.
ASTON MARTIN LAGONDA – MEET YOUR HEROES?
Bałem się przed jazdą, że z Lagondą, o której platonicznie marzyłem od lat szczenięcych, będzie trochę jak z dziewczyną, w której kochaliśmy się w podstawówce. Że po latach okaże się okropną, gderliwą babą, która nie tylko się zestarzała, ale także nie ma w sobie żadnych przymiotów, o których posiadanie kiedyś ją podejrzewaliśmy. Że okaże się smutnym rozczarowaniem, ponurym wspomnieniem po młodzieńczych uniesieniach. Efektem niepotrzebnego spadku poziomu cholesterolu i wynikającego zeń poprawienia stanu pamięci. Smutnym potwierdzeniem przemijania czasu i bezkrytycznej oceny świata przez nastolatków. Na szczęście myliłem się sromotnie.
ASTON MARTIN LAGONDA @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI
Wyposażeniowy pakiet Tickforda zawierał spoiler przedni, kurtyny boczne i głębszy tylny zderzak oraz inne koła. Powstało też kilka aut o wydłużonym rozstawie osi.
Lagonda nie jest szybka tak, jak rozumieją szybkość ludzie zafascynowani systemami procedury startu czy skrzyniami biegów DSG, nie pierdzi z wydechu syntetycznymi strzałami, nie nadaje się do ścigania od świateł do świateł z gośćmi w dresach szamerowanych złotem. Jest szybka, gdy droga przestaje być prosta. Stalowe podwozie, takie samo jak w Astonie, którym Timothy Dalton ucieka przed czechosłowacką bezpieką (tylko dłuższe), odziano w lekką, aluminiową karoserię. Lagonda waży dwie tony przy długości 5,3 metra (dla porównania: BMW M5 Competition rocznik 2021, rzekomo "sportowe" auto, krótsze o 30 cm, waży tyle samo).
ASTON MARTIN LAGONDA @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI
Ten egzemplarz ma nadal oryginalny 3-biegowy automat, ale w niektórych autach właściciele montują 4-biegową skrzynię ZF.
W szybkich zakrętach, na nierównej nawierzchni, Lagonda króluje na drodze i jest w stanie dotrzymać kroku wielu dzisiejszym samochodom. Ogromny rozstaw osi plus zawieszenie zapożyczone z modelu Oscar India (z wyjątkiem tylnych amortyzatorów, powstałych specjalnie dla Lagondy) to przyczyny wzorowego zachowania w długich, żwawo przejeżdżanych łukach. Boczne drogi w Anglii nie są geometrycznie dopracowane, nawierzchnia jest pofalowana i pochylona ku krawędziom, a to spore wyzwanie dla zawieszenia. Kanciak Townsa lubi takie drogi i pokonuje je z całkowicie zasłużoną nonszalancją.
ASTON MARTIN LAGONDA @archiwum
Kilka firm karoseryjnych zbudowało wersje Shooting Brake Lagondy, ale tylko egzemplarz szwajcarskiej firmy Roos Engineering nie wygląda okropnie z bliska.
Auto, które w latach 70. kosztowało więcej niż Ferrari 400 i tylko odrobinę mniej od Rolls-Royce’a Corniche, początkowo miało silnik o mocy ok. 280 KM, a pod koniec produkcji nieco ponad 300 KM. Rezultatem było przyspieszenie do "setki" w mniej więcej 9 sekund oraz prędkość maksymalna 230 km/h – trzybiegowy automat Chrysler TorqueFlite stanowi chwalebne przeciwieństwo modnej dziś histerii zmiany biegów dla samej zmiany. Jak silnik ma dużo momentu obrotowego i jest elastyczny, nie potrzebuje wielu biegów. Bo i po co?
ASTON MARTIN LAGONDA @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI
Potężna Lagonda w swoim naturalnym środowisku. Auto rzadsze od banalnego Ferrari F40!
ASTON MARTIN LAGONDA – UFO KONTRA AUTOBUS
Rozmowy z inżynierami, którzy przygotowali Lagondę do produkcji seryjnej i później byli odpowiedzialni za powstawanie jej wersji rozwojowych, przyniosły mi wiele kolorowych obrazów, które wyświetliły mi się w wyobraźni. Na przykład w latach 1978-79 ci panowie jeździli na jazdy próbne nocami z Newport Pagnell do Londynu, gdzie na niektórych wąskich uliczkach ogromny promień skrętu Lagondy sprawiał trudności. Przechodnie, być może szukający nocnych uciech, zatrzymywali się na chodnikach w Mayfair i bili brawo nowej brytyjskiej limuzynie.
ASTON MARTIN LAGONDA @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI
Do operowania przełącznikami trzeba się chwilę przyzwyczaić, intuicyjne działanie się nie sprawdza.
Z owych wspomnień wiem, że świecące na zielono monitory kineskopowe oświetlały twarze podróżnych, nadając im niesamowity wygląd. Pewnego razu jeden z inżynierów jadąc autostradą do Londynu mijał pełen ludzi autobus Lagondą z wnętrzem świecącym jak UFO. Wszyscy pasażerowie przeszli na jedną burtę autobusu i pojazd komunikacji zbiorowej niemal się wywrócił. Wściekły kierowca pogroził Lagondzie pięścią. Inne ciekawe wspomnienia inżyniera? Projektant auta, William Towns, początkowo nie pozwolił montować drugiego lusterka zewnętrznego. Kineskopy czasem raziły kierowców testowych prądem… Zainstalowane w naszym testowym aucie czerwone wyświetlacze opracowano wspólnie z Cranfield University i dlatego, że przepisy brytyjskie wymagały posiadania mechanicznego licznika przejechanego dystansu, takowy zamontowano pod maską silnika (!). Trzeba wiedzieć, gdzie go szukać. To tylko jedna z wielu cech wynikających z faktu, że w Wielkiej Brytanii, wbrew pozorom, wszelka nowoczesność zawsze nierozerwalnie łączy się z archaicznością. W końcu to tutaj jeszcze w 1980 sprzedawano samochód Morris Marina, pod którego nadwoziem kryły się elementy z wymyślonego jeszcze w 1941 r. i produkowanego od 1948 r. modelu Minor.
ASTON MARTIN LAGONDA @archiwum
Tył auta z serii czwartej znacznie się różni – tu mamy egzemplarz z 1989 r. o numerze podwozia 13579.
ASTON MARTIN LAGONDA @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI
Ośmiocylindrowy silnik o pojemności 5,3 litra konstrukcji inżyniera Marka. W kilku autach właściciele zamontowali 7-litrowe jednostki z renomowanej firmy R.S. Williams.
ASTON MARTIN LAGONDA @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI
W Anglii można zaparkować przed losowo wybranym domem w tym stylu. Jest spora szansa, że przodkowie pierwotnych właścicieli handlowali kiedyś czymś niefajnym, na przykład ludźmi. Anglicy, podobnie jak Polacy, lubią pomijać mroczniejsze karty we własnej historii.
Jakim zatem samochodem jest Lagonda? Na pewno nie okazała się rozczarowaniem typu "nie spotykaj swoich bohaterów". Jeździ fantastycznie, wzbudza sensację i można z nią żyć na co dzień, bo pozwala podróżować niebywale wygodnie w każdych warunkach. Nie można jej pomylić z żadnym innym samochodem. No i nadal chcę mieć własną Lagondę.
Aston Martin Lagonda @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI
Widoczność jest świetna, a spojrzenie na tablicę rozdzielczą przenosi kierowcę na plan filmu science fiction z lat 70.
ASTON MARTIN LAGONDA @BŁAŻEJ ŻUŁAWSKI
Bądź tu mądry i wybierz właściwą strzałkę. Może lepiej tego nie dotykać?