Teoria mocy według Saleena

W nudnym i geriatrycznym zbiorze Fordów jest podzbiór Mustangów. To wozy mające generować emocje, a nie je usypiać. Wśród nich możemy trafić na różne ciekawe wersje, jak Shelby czy GT. Ale absolutny top to Mustangi Saleen.

Michał Trzcionkowski
@ARCHIWUM SALEEN

Saleen S7 to wóz, który Bugatti czy Ferrari się nie kłaniał. Prawdopodobnie najlepszy amerykański supercar.

History Channel to amerykańska stacja telewizyjna, która nadaje programy o tematyce historycznej, nauce i technologii. Swego czasu ogłosili trio największych konstruktorów samochodów: Ferrari, Porsche oraz Saleen. Zdaje się, że Amerykanie nieco przesadzili, stawiając Saleena w jednym rzędzie z Ferdynandem Porsche i Enzo Ferrarim. Zdaniem redakcji Saleena należałoby ustawić w jednym rzędzie z Jackiem Roushem i Carrollem Shelbym. Nie ulega jednak wątpliwości, że panu Saleenowi skutecznie udała się sztuka stworzenia drogowego auta rodem z USA, które jak równy z równym stawało w szranki z Porsche, Lamborghini, Bugatti czy Ferrari. Czyli w History Channel przesadzili, ale tylko trochę.
@ARCHIWUM saleen

Pierwszy samochód Stephena Saleena. To Porsche 356 w europejskiej specyfikacji, na zdjęciu jeszcze w oryginalnym malowaniu.

SALEEN – Porsche dla licealisty
Historia Saleen Automotive rozpoczyna się w 1983 roku. Ówcześnie firma była znana jako Saleen Autosport. Jednak cofnijmy się aż do roku 1966, do momentu, gdy młody Steve Saleen ukończył liceum. Chcąc uczcić zakończenie ważnego etapu w życiu syna, tata sprezentował mu auto – 10-letnie Porsche 356. Samochód, który przez dekadę cieszył ojca, Stephenowi po niespełna dwóch latach się znudził. Dlatego przemalował nadwozie z białego na niebieski i wziął się za rasowanie silnika. Jednak dość szybko stwierdził, że nie wyciśnie zbyt wiele z rachitycznego 356. Tym bardziej że w salonach sprzedaży dopiero co debiutowało 911. To Porsche miało z pozoru być tym, czego szukał Saleen. A przynajmniej tak mu się wydawało do momentu, gdy zobaczył na żywo Forda Mustanga. Nie dość, że w przeciwieństwie do 911 miał prawdziwe V8 o odpowiedniej pojemności i mocy, to kosztował zdecydowanie mniej.
@ARCHIWUM SALEEN

Porsche 356 w garażu Saleena zastąpił Ford Mustang Shelby GT 350. Oryginalnie był biały, w międzyczasie zielony, finalnie wściekle czerwony.

@ARCHIWUM SALEEN

Ten sam czerwony Mustang 6 lipca 1971 r. Ford nie przeżył, Steve dochodził do siebie przez kilka miesięcy.

Był rok 1969, gdy w garażu Saleena miejsce Porsche zajął Ford. Nie kupił pierwszego z brzegu Mustanga, tylko ponad 300-konne Shelby GT 350. W typowy dla siebie sposób zaczął od zmian stylistycznych (wóz raz był wściekle limonkowy, innym razem krwisto-czerwony) nie zapominając jednak o mechanice. Pod maskę trafiły gaźniki Webera, a na zewnątrz pojawiły się większe koła, obniżone zawieszenie oraz sportowy wydech. Zamiast bawić się w uliczne ściganie, Stephen coraz więcej czasu spędzał na torze, szlifując umiejętności i krok po kroku poprawiając Mustanga. W 1973 r. wystartował w swoim pierwszym wyścigu na Riverside International Raceway i… wygrał go z marszu.
@ARCHIWUM SALEEN

Kartka z kalendarza – Kalifornia, 19 sierpnia 1973, Riverside International Raceway. Steve po raz pierwszy startuje w wyścigu. Oczywiście wygrywa.

SALEEN – Następca Shelby’ego
Z czasem jeżdżący coraz lepiej Stephen Saleen zasłynął jako kierowca Formuły Atlantic. Choć przesiadł się do bolidu, Mustangi ciągle go fascynowały, wyznaczając rozwój firmy na kolejne lata. Zresztą do dzisiaj większość osób nazwę "Saleen" kojarzy z najszybszymi ewolucjami Forda z rozbrykanym koniem na masce.
@ARCHIWUM SALEEN

Zanim powstał Saleen Autosport, Steve ścigał się w Formule Atlantic.

@ARCHIWUM SALEEN

Bywało i tak. Steve wrzucił do auta pół tony karmy dla psów. Pojechał na wyścigi, zapominając o tym, co ma w bagażniku. Okazało się, że sprzęgło takich rzeczy nie zapomina.

Modyfikacje wprowadzane przez Stephena były tak dobre, że bardzo szybko Ford zaproponował mu oficjalną współpracę. Saleen wyciskał z aut z Dearborn wszystko, co się dało. Jego znakiem rozpoznawczym stały się ogromne moce i pakiety poprawiające aerodynamikę. Dowodem kunsztu Steve’a niech będzie pierwszy Mustang Saleen, który powstał w 1983 r. Cała ekwilibrystyka polegała na tym, żeby wóz zaczął jeździć szybciej, jednak bez wprowadzania zmian w układzie napędowym, by uniknąć konieczności przejścia przez ówczesną zwariowaną procedurę eko-homologacyjną. Modyfikacje objęły tylko zawieszenie, hamulce i podwozie. Efekt? Auto jest zauważalnie szybsze niż seryjne odmiany. Każdy kolejna generacja korzystała już z dobrodziejstw turbosprężarek, co czyniło te wozy niesamowicie szybkimi i narowistymi.
@ARCHIWUM SALEEN

Nie dajcie się zwieść pozorom. Steve Saleen tylko wygląda jak daleki krewny, którego właśnie poznaliście na rodzinnej imprezie. Ten facet to jeden z najszybszych kierowców na świecie!

Wśród modyfikacji, które wykonywano na kolejnych generacjach Mustanga, należy wyróżnić dwie. Saleen SSC za bazę wziął 3. generację, czasem zwaną "Fox body". To najbardziej nudne i nijakie wcielenie legendarnego Forda, niczym kotlet w hamburgerze wypieczony na podeszwę, który odbiera całą radość z jedzenia. Po przepuszczeniu przez kalifornijską manufakturę Saleena stał się krwistym i świetnie doprawionym stekiem, najlepszym Fox body, jakie kiedykolwiek widział świat. Blisko 300-konny silnik dostarczał emocji pod dostatkiem. Równie dobre jak silnik były zmodyfikowane hamulce i zawieszenie, a dzięki paru naklejkom oraz spojlerom wóz przestał wyglądać jak babciny kredens.
@ARCHIWUM SALEEN

Monroe pomaga zapanować Steve’owi nad dzikimi końmi. Reklamy z końca ubiegłego tysiąclecia bawią i uczą.

Zresztą ta generacja doczekała się dwóch wariacji autorstwa Saleena. Na zakończenie produkcji pojawił się limitowany do 10 sztuk SA10. Silnik tym razem dysponował 325 KM i kosztował dużo więcej niż dotychczasowe Mustangi Saleena, które nawet w podstawie osiągały pułap kilkukrotnie wyższy niż seryjne egzemplarze.
@ARCHIWUM SALEEN

Pierwszy Mustang Saleen miał całkiem seryjny silnik. Jego siłą były zmodyfikowane zawieszenie i hamulce.

Następcą SSC został bazujący na następnym wcieleniu Mustanga Saleen SR. Ten wóz to z kolei najbardziej zaawansowana przeróbka, jakiej dokonała firma Steve’a. Pod maskę trafił ręcznie składany silnik o pojemności 5,8 litra (V8, a jak!) i mocy ponad pół tysiąca koni. Aby podkreślić, że ze zwykłym Mustangiem wiele wspólnego to nie miało, grube modyfikacje objęły też nadwozie, które na pierwszy rzut oka w ogóle nie przypomina seryjnego auta. Zresztą każdy Ford, gdzie galopujący koń na masce spotyka się z literką "S", to gwarancja osiągów i wyjątkowości. Dostrzegło to nawet Hollywood. Zmodyfikowane przez Saleena wozy możemy oglądać w takich produkcjach jak "Za szybcy, za wściekli" czy "Transformers". Przy czym firma nie ogranicza się tylko do współpracy z Fordem. Sporo rzeczy dzieje się razem z Chryslerem. Doświadczenie Stephena było pomocne choćby przy poskramianiu Vipera, przy którym Saleen miał sporo do powiedzenia. Po zawirowaniach własnościowych (był moment, kiedy Stephen znalazł się poza firmą) Saleen zaczął romansować z autami elektrycznymi. Jednym z ostatnich modeli jest Foursixteen, czyli podkręcona Tesla Model S. Co ciekawe, auto dysponuje seryjną mocą, a cały cymes to sposób jej rozwijania. O ile seryjna Tesla wydaje się szybka, to po kuracji wzmacniającej Model S staje się zabawką do generowania niespotykanych przeciążeń. Co kluczowe, w tym wypadku obok takich oczywistości jak hamulce czy zawieszenie zmodyfikowano także układ chłodzenia, dzięki czemu Foursixteen nie łapie zadyszki po kilku gwałtownych przyspieszeniach pod rząd (co potrafi bardzo rozgrzać baterie trakcyjne).
@ARCHIWUM SALEEN

Uosobieniem high-endowych Mustangów z lat 80. jest Saleen SSC.

@ARCHIWUM SALEEN

W 1997 r. Saleen wystawił Mustanga w Le Mans. Także w tym roku trzeci raz zdobył tytuł SCCA w kategorii producentów.

@ARCHIWUM SALEEN

Saleen SR to jak do tej pory najbardziej szalony Mustang ze znaczkiem Saleena. Nowy kosztował 150 tys. dolarów (w 2000 r.!). Cena używanego wynosi kilkukrotnie więcej.

@ARCHIWUM SALEEN

Jak odróżnić klasyczny wóz od współczesnego? Po bębenkowym liczniku kilometrów!

@ARCHIWUM SALEEN

Steve nie widział powodu, dla którego wnętrze miało być pozbawione komfortowych dodatków.

Firma energicznie działała też na chińskim rynku jako Jiangsu Saleen Automotive Technology (JSAT). Efektem tego były prototypy pokracznych, malutkich sedanów, głośne bankructwo (połączone z wyparowaniem miliarda dolarów) i niedokończona fabryka, która trafiła na licytację w 2022 roku.
@ARCHIWUM SALEEN

Saleen S281 to jedyna nazwa, która została użyta dwukrotnie: w czwartej i piątej generacji Mustanga. Obiektywnie ciekawsza jest późniejsza wersja. Za to czwartą reklamowała blondynka.

Saleen – Supercar
Perłą w koronie Saleena jest przedstawiony w 2000 roku Saleen S7. To pełnoprawny konkurent takich aut jak Pagani Zonda, Koenigsegg CCX czy Ferrari Enzo. Nadwozie, w całości wykonane z włókna szklanego, ma mnóstwo otworów. Może wyglądają festyniarsko, ale każde z tych nacięć ma swoje zadanie i logiczne miejsce. Dopracowanie aerodynamiki zajęło kilka miesięcy. Podobno siła docisku wytwarzana przez karoserię jest tak duża, że przy prędkości 250 km/h wóz mógłby jechać do góry nogami. Zasysanie powietrza przez auto daje skutek uboczny w postaci chmury ulicznego syfu, która ciągnie się za kufrem niezależnie od pogody, nawet w słoneczny dzień.
@ARCHIWUM SALEEN

Każdy wóz, którym "opiekował się" Saleen, otrzymuje indywidualną tabliczkę potwierdzającą ten fakt.

@ARCHIWUM SALEEN

Pareidolia. Czy Wam też się wydaje, że ta kierownica na Was patrzy?

Na tle europejskiej konkurencji supersamochodów kokpit wydaje się luksusową salonką. Jest też szyty na miarę – fotel nie ma regulacji, więc po zakupie auta trzeba było udać się do fabryki, aby wszystko zostało ustawione pod wymiary kierowcy. Silniki były składane w sterylnym pomieszczeniu o nazwie Speedlab. Powstające tu jednostki to autorska konstrukcja Saleena, jednak bazująca na jednostce Forda, wyjątkowo udanym small blocku popularnie znanym pod nazwą Windsor V8. Większość wymiarów się zgadza, ale zamiast żeliwa do jego produkcji wykorzystywano lekkie aluminium. Na dodatek pojemność zwiększono do 7 litrów, co pozwoliło uzyskać 550 KM w wersji wolnossącej oraz od 750 do 1000 KM w turbodoładowanej. Najlepsze zostawiłem na koniec – cała ta moc to efekt pracy archaicznego, popychaczowego rozrządu, sterującego zaledwie dwoma zaworami na cylinder. To wiekowa konstrukcja, w której zbyt wysokie kręcenie jest niepotrzebne. Jest za to kompaktowa, co pozwala obniżyć środek ciężkości, i nie zajmuje tyle miejsca co głowice wielozaworowe. Pytany o to rozwiązanie Stephen Saleen zawsze odpowiadał z uśmiechem: "Cóż to byłby za amerykański supersamochód, gdyby nie miał V8 z rozrządem popychaczowym?". W chwili debiutu auta Saleen podkreślał dwie cechy auta: brak ABS-u (postrzegany jako zaleta) i ultraniskie koszty serwisowania. Jako przykład podawano koszt wymiany sprzęgła oscylujący w granicach 2 tys. dolarów. Zapytajcie o to samo właścicieli Ferrari.
@ARCHIWUM SALEEN

Saleen zawsze przykładał wagę do wyglądu. Nie tylko na zewnątrz, ale także pod maską.

@ARCHIWUM SALEEN

Saleen S7 to opus vitae Stephena Saleena. Mało komu udaje się sztuka wprowadzenia do produkcji (i utrzymania w niej przez kilka lat!) autorskiego supersamochodu.

@ARCHIWUM SALEEN

Kwintesencja amerykańskiej motoryzacji? Ogromne V8 i popychaczowy rozrząd. I nieważne, czy mówimy o aucie z lat 50., czy o jednym z najbardziej zaawansowanych aut z początku XXI w.

@ARCHIWUM SALEEN

Zdjęcie z otwartymi wszystkimi drzwiami i klapami zwykle należy do kategorii "szczyt kiczu". Chyba że mówimy o aucie z podnoszonymi drzwiami.

@ARCHIWUM SALEEN

Kto powiedział, że supersamochód musi być bezkompromisowym, pozbawionym komfortu autem? Szoferka Saleena S7 może i była ciasna, ale wykończono ją najlepszymi materiałami, nie zapominając o takich dodatkach jak klimatyzacja, hi-fi czy elektryczne szyby.

@ARCHIWUM SALEEN

Wściekle żółtym Saleenem S7 ścigał się nasz rodak, Maciej Stańco.

POLSKI SALEEN
W tej historii jest też polski akcent. W sezonach 2004-2005 torowy Saleen S7R pojawił się w Kielcach i Poznaniu. Wściekle żółty (później czarno-biały) wóz z Maciejem Stańco za kierownicą bez problemu pobił rekordy obu obiektów. To była jedna z dwóch sztuk wystawionych przez zespół Konrad Motorsport. 7,7 litra idące pełnym ogniem doczekało się pieszczotliwej ksywki: "ryczący potwór". Torowe odmiany (w tym egzemplarz, którym jeździł Stańco) początkowo budowali Anglicy z Ray Mallock Limited pod nadzorem Saleena. Od 2006 r. S7R powstawał we francuskiej manufakturze Oreca. Jedyne zwycięstwo w klasie LMGT1 w 24h Le Mans odniósł ostatni S7R, który został przygotowany jeszcze przez Amerykanów w fabryce w Kalifornii. Ze względu na kiepską kondycję firmy wóz powstawał po godzinach jako hobby.
@ARCHIWUM SALEEN

Ford i Saleen to nie tylko Mustangi. Jednymi z ciekawszych były Saleen Countur Concept (Mondeo), Saleen N20 Focus czy widoczny na zdjęciu Saleen Explorer XP8.



Czytaj więcej